Malfoy

691 17 6
                                    

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Już na samym początku żegnania się z rodzicami na peronie 9 i 3/4 co było bardzo stresujące dla mojej osoby, nigdy nie lubiłam się z nimi żegnać, bo wiedziałam że mama za chwilę zacznie płakać, a ja na widok płaczącej mamy także bym się rozpłakała. Tata jak zawsze skupiał uwagę na rzeczy, które nie miały żadnego sensu w danym momencie. Pojawiały się pytania

- Będziesz się z kimś tam przyjaźnić? nie wiem

- Może ktoś ci się spodoba? nie wiem

- Widziałaś dzisiejszą prognozę pogody? co?

- Będziesz cicho w pociągu? no pewnie tak

Przytuliłam się do mamy, która starała się nie wybuchnąć płaczem i w tle zauważyłam sympatyczną rodzinę rozmawiającą z chwalebnym dzieckiem historii czarodziejstwa. Harry Potter to ten sławny dzieciak, który nawet nie wie co zrobił że jest sławny, ale każdy z nas wie, że Czarny Pan chciał go zabić.

Tamten zauważył, że się na niego spojrzałam, wyglądał miło, uśmiechnął się do mnie.

Za swoimi plecami usłyszałam rozmowę mojego ojca z pewnym męskim głosem.

- Tak, tak Lucjuszu, ja też się cieszę, że nasze dzieci w końcu mogą się ze sobą poznać - uśmiechał się mówiąc do starszego faceta o długich tlenionych blond włosach. Kogoś mi przypominał i gdyby nie fakt że jego "groźny" syn nie stanąłby obok niego to raczej bym zapomniała o kogo chodzi.

Chłopak z obrzydzoną miną spoglądał się na mnie, a ja stwierdziłam, że po prostu będę się patrzeć na cokolwiek.

- Draco, przedstaw się - jego ojciec wypowiedział te słowa, jakby miało się coś zaraz wydarzyć.

On tylko dalej się na mnie patrzył w ten sam sposób. Ok, czyli idziemy tą drogą, no dobra chłopcze, skoro tak chcesz.

- Szoszanah, może być Szana lub jak tam ci się wymarzy. - podałam mu rękę ze skrzywionym uśmiechem.

Podał mi tą rękę po dłuższym zastanowieniu się, wydaje mi się, że gdyby nie wzrok jego ojczulka to nigdy by tego nie zrobił. No cóż, zdarzają się i tacy.

-----------------

Szukając jakiegoś wolnego przedziału w pociągu trafiłam po wielu wielu minutach na jakieś wolne miejsce, wydawało mi się że kogoś widziałam w nim, więc zanim usiadłam na wymarzonym wolnym miejscu wolałam się najpierw upewnić czy aby na pewno nikt inny już tam nie siedział.

- Wybacz, czy tamto miejsce jest może wolne? - zapytałam stojąc lekko na przejściu, niestety osoba idąca korytarzem nie spojrzała na to że można przejść za mną, tylko wepchnęła się przez co prawie upadłam na korytarzyk w przedziale.

Złapał mnie wysoki rudzielec z brązowymi jak czekolada oczami, wyglądał mi na ucznia trzeciego roku co bardzo mnie pocieszało, bo nie był taki jak Draco.

- Ojej dziękuję - podziękowałam mu za to, a w przedziale już był jego brat bliźniak.

- Jestem Fred - podał mi rękę z ogromnym uśmiechem

- A ja George - chłopak siedzący w przedziale także podał mi rękę z pełnym uśmiechem

- Szoszana - odpowiedziałam.

Zaprosili mnie na wolne miejsce i powiedzieli, że zaraz przyjdą ich znajomi z domu do którego ich przydzielono. Po godzinie już wszyscy doszli, a ja mogłam zapoznać się z osobami z Gryffindoru. W przedziale znalazły się osoby takie jak Lee Jordan, Angelina Johnson i Alicja Spinnet.

-----

- Nie mogę w to uwierzyć, że tyle rzeczy nauczyłaś się zupełnie sama - mówiła podekscytowana Angelina. - Nie czułaś się samotna, gdy nie mogłaś nigdzie uczęszczać?

- Na początku nie, potem dopiero zaczęłam się starać żeby w końcu móc chodzić do jakiejś szkoły - odpowiedziałam wyciągając butelkę wody z plecaka.

- A tak z ciekawości, jak myślisz gdzie cię przydzielą? Ja bym stawiał na Hufflepuff  - mówił Lee

- Co ty mówisz, ona nawet pasuje do nas! - odkrzyknęła Angelina

Popijając wodę i odstawiając ją na miejsce przyglądałam się jak ich trójka zaczęła się o to kłócić. Wydawali się być naprawdę fajni i pasowali humorystycznie do mnie. Fred po kilku godzinach gdzieś poszedł razem z Lee i dziewczynami, a ja zostałam z Georgem.

Rozmawialiśmy o ich żartach i o nauczycielach którzy byli w Hogwarcie, przybliżył mi bardziej ich osoby.

------

Po całej tej wyprawie i uroczystości, tiara przydziałów miała mnie przydzielić do określonego domu. Siedząc tam po prostu patrzyłam się w przestrzeń i tylko czasami spoglądałam na moich nowych znajomych.

- Bardzo silna osobowość - mówiła - Pracowita, oj bardzo. Ale i bardzo inteligentna.

- Ravenclaw! - Krzyknęła na całą salę

Odszukałam wzrokiem gdzie właściwie mam pójść i usiadłam gdzieś w pierwszym lepszym miejscu. Ludzie gratulowali mi dostania się do ich domu, a ja przyglądałam się im wszystkim bardzo szczegółowo.

Po odniesieniu moich rzeczy do dormitorium i zapoznaniu się z Luną Lovegood, która była bardzo interesującą osobą, zostałam zaproszona przez Gryffindor do ich pokoju, aby zagrać w planszowe gry.

----------------------------------------------------------------------------------------------

                                                                                3



Dlaczego Ty - George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz