bat

155 19 5
                                    

Obudził się z towarzyszącym mu tępym bólem głowy.

Znowu.

Przetarł oczy lewą dłonią i przeciągnął się nadal leżąc. Spojrzał na zegarek znajdujący się na jego etażerce, pokazywał godzinę 11.34. Westchnął głęboko. Ściągnął z siebie kołdrę i gwałtownie wstał na proste nogi, doprowadziło to do pojawienia się ciemnych mroczków przed oczami. Oparł się o ścianę, jednak mimo wszystko przymknął powieki i uśmiechnął się do siebie; kochał to uczucie.

Otrząsnął się i postawił pierwszy krok w stronę wyjścia z pokoju. Sięgnął za klamkę i otworzył bezszelestnie drzwi mając cichą nadzieję, że nie obudzi swojego współlokatora (chociaż szczerze w to wątpił, gdyż nieważne jaki dzień tygodnia, to Hyunwoo i tak wstawał koło szóstej rano).

Poczłapał w piżamie, oczywiście przez środek mieszkania, do kuchni, gdzie jak zwykle panował porządek. Zatrzymał się przy blacie, sięgnął ręką do szafki i wyjął z niej pierwsze lepsze prochy, aby następnie połknąć jeden z nich popijając wodą, której butelka akurat była pod ręką. Podczas tej czynności stwierdził, że pójdzie wziąć „poranny" prysznic.

W łazience spojrzał w lustro, poprawił włosy i oparł się o umywalkę. Nadal patrzył na swoje odbicie. Na swoje wory pod oczami, na swoją bladą skórę i ogólnie zmarnowany całokształt.

Changkyun, to był ostatni raz, gdy pozwoliłeś sobie wypić tyle alkoholu w jakimś klubie, pomyślał.

Rozebrał się z pasiastej koszuli oraz spodni i włożył ubrania do kosza z praniem. Wszedł pod prysznic i pozwolił pierwszym zimnym kroplom wody samotnie spłynąć po jego ciele.

*

Ten ranek zapowiadał się idealnie dla drobnego chłopaka i nic nie mogło go popsuć, nawet puste miejsce na półce z jego ulubionym pieczywem. No cóż, tym razem musiał zadowolić się zwykłymi kajzerkami, a nie tymi pełnoziarnistymi.

Ale to nic, zdarza się, stwierdził.

Szedł uśmiechnięty do mieszkania, myśląc o tym, jaka piękna pogoda była tego dnia. Wspominał też sobie różne sytuacje z jego życia, na przykład gdy pomylił ciocię z jakąś panią w parku rozrywki i nieświadomie przytulił się do obcej osoby. Wtedy czuł zawstydzenie, ale teraz uśmiech nie mógł tak łatwo zejść z jego twarzy.

Dzisiaj Kihyun urządził w swoim domu dzień sprzątania. „Nudna sobota", tak mówili jego znajomi. I może byłoby w tym trochę prawdy, gdyby wiedzieli jak tak naprawdę to wygląda. Całe popołudnie tańczył z mopem do hitów Stray Kids, wycierał kurze ruszając się jak Momoland w BAAM i wiele innych. Lubił sprzątać, kochał tańczyć. Przyjemne z pożytecznym.

Godzina równo 15.45, a on skończył swoją pracę. Zmordowany opadł na kanapę wyciągając telefon z kieszeni. Wstukał odpowiedni kod, a wyświetlacz w nagrodę wyświetlił mu swój ekran startowy. Sprawdził wszystkie powiadomienia, które przez ten czas zdążyły mu dojść. Trochę zgłodniał, a całe pieczywo zjadł na śniadanie, dlatego postanowił zamówić pizzę. Bo kto jej nie lubi? Wybrał numer do pizzerii, przyłożył komórkę do ucha i czekał na odpowiedni dźwięk.

Ale przecież każdy wie, że hawajska jest niedobra.

*

Sprawnie mieszał drewnianą łyżką wszystkie składniki na patelni co jakiś czas sprawdzając miękkość makaronu w garnku obok. Lewą ręką podrzucił solniczkę, aby następnie złapać ją i przyprawić mięso. Całości przyglądał się chłopak z puszką napoju energetycznego w dłoni. Opierał się o półsciankę oddzielającą aneks kuchenny od salonu. Dokładnie analizował każdy ruch przyjaciela popijając małymi łyczkami swojego energetyka.

- Hoseok, popisujesz się. Znowu - powiedział, po czym odepchnął się od ściany i podszedł do niego. Ostatni raz spojrzał mu przez ramię, rozczochrał mu włosy (na co ten mruknął niezbyt zadowolony) i udał się na kanapę, która znajdowała się po drugiej stronie jego wcześniejszego oparcia.

Rozłożył się na narożniku i przymknął oczy.

Niewygodnie.

- Zaraz będę kończył obiad; Minhyuk rozłóż talerze, czy coś - polecił Shin. Młodszy natomiast westchnął tak głośno, że Hoseok sobie dałby głowę uciąć, że słyszeli ich sąsiedzi.

Dopiero się położyłem, Boże.

Zsunął się z kanapy do połowy, wyglądał dość zabawnie; kolanami podpierał się o ziemię, plecami nadal leżał na meblu. Sięgnął za nogę od stolika i podciągnął się w górę. Otępiały zgarnął tylko pustą już puszkę, żeby wyrzucić ją do kosza i przy okazji wziąć te nieszczęsne talerze.

- Co taki zmęczony? Soyeon dała ci wczoraj popalić, co? Słyszałem was, nie mogłem spać. - Zaśmiał się Hoseok odlewając wodę z makaronu do zlewu.

- Mówisz jakbyś nigdy nie był z dziewczyną, i nie, to nie jej wina. Leżałem przed chwilą na kanapie, a ty już każesz mi z niej schodzić. Tak się nie robi - powiedział z wyrzutem Minhyuk. - Poza tym Soyeon to przeszłość, wyszła dzisiaj rano po tym, jak spojrzała na wiadomość od Sanjoo.

- Mam rozumieć, że na twoim telefonie, tak? - spytał i zaczął nakładać jedzenie na talerz. - Smacznego - dodał.

Smacznego, Hoseok.

*

Cholera, jesteś beznadziejny.

Zmarszczył brwi i ponownie podjął się stukania w klawisze komputera. Co chwila pisał coś, aby znów skasować powstane dzieło. Nie mógł się dzisiaj na niczym skupić, za bardzo się stresował. Czym? Tego nie wiedział nawet on sam.

Schował twarz w dłonie i przetarł oczy. Nie pisał niczego od bardzo dawna, nie miał chęci, czasu, ani pomysłu. Teraz też nie ma. Jednak mimo wszystko zasiadł do tego nieszczęsnego komputera i z kubkiem zielonej herbaty przy sobie próbował coś naskrobać. Problem w tym, że usiadł przy biurku ponad godzinę temu, a jedyne co udało mu się wymyślić to imię, nazwisko oraz wiek głównej postaci.

Wiesz co? Nie obchodzi mnie to już, odchodzę.

Jak pomyślał, tak zrobił. Wstał od stolika i opuścił monitor laptopa w dół. Wziął w smukłą dłoń puste już naczynie i wyszedł z gabinetu, a po zamknięciu pomieszczenia na klucz, który następnie schował do kieszeni, udał się do kuchni, gdzie odłożył kubek do zmywarki, a torebeczkę wyrzucił do kosza.

Około godziny 13.00 postanowił zadzwonić do ojca. Ten jednak nie odbierał, jak zawsze.

Jedyne co mu zostało to położyć się na kanapie i albo włączyć dobry serial, albo uciąć sobie krótką drzemkę. Postawił na pierwszą opcję, dlatego właściwie od razu po ułożeniu się odpalił pierwszy lepszy film. Tym razem inaczej niż zwykle, bo padło na los. Hyungwon nie lubił niezdecydowania, ale dzisiejszy dzień był tak okropny, że nawet nie zwrócił na to uwagi. Przy każdej kolejnej minucie filmu Chae był coraz bardziej zmarniały i miał coraz większe uczucie senności.

Wyszło na to, że zasnął o 13.30 na kanapie przy słabym komediodramacie.

~~~

muddy waters  - LP

>w moim bio znajdziesz playlistę ze wszystkimi utworami<

Some of Their Thoughts [y.kh x l.mh]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz