bost

41 8 0
                                    

Wbiegł do mieszkania cały zdyszany, złapał za framugę drzwi i podpierając się o nią rzucił szalikiem przez całą długość przedpokoju, idealnie trafiając na szafkę specjalnie przeznaczoną na tego typu dodatki. Zaczął rozpinać kurtkę, a w międzyczasie zdejmował tenisówki stopami.

— Minhyuk, jesteś tu? — wrzasnął zamykając za sobą wejście do domu na klucz, który następnie odłożył na tę samą półkę. — Kupiłeś rzeczy, o które prosiłem?

— Ta, chyba. Leżą w kuchni, zobacz czy to te — odkrzyknął mu współlokator siedzący na kanapie w salonie. Palcem leniwie poruszał po ekranie swojego telefonu, co chwila sprawdzając godzinę.

Zacząć się ogarniać teraz czy za pół godziny?

Przecież to tylko znajomy, Minhyuk, nie musisz się dla niego nie wiadomo jak szykować.

Ale co się stanie, jeżeli źle wypadniesz?

Takie dylematy aktualnie zaprzątały jego głowę.

Podczas gdy chłopak siedział zamyślony, Hoseok wparował do kuchni z prędkością światła i zaczął szukać wzrokiem obiecanych przez towarzysza produktów. Gdy już je dostrzegł, podbiegł do nich i rozpoczął sprawdzanie, czy wszystko jest. Nerwowo rzucił wzrokiem na zegar ścienny, który sygnalizował mu, że zdecydowanie powinien się pospieszyć.

— Cholera, Minhyuk, nie kupiłeś tuszu do drukarki! — spanikował Shin.

— Nie prosiłeś o nic takiego, skąd miałem wiedzieć? — Wyrwał się z otępienia i wstał z kanapy.

— No jak nie prosiłem? Oczywiście, że prosiłem!

— Kurwa, byłem w spożywczym, skąd chciałeś wytrząsnąć tusz do drukarki? — wykrzyczał zdenerwowany chłopak.

— A ja wiem? Nie kazałem ci iść akurat do spożywczego. Dobra, wiesz co? Idę po ten tusz, najwyżej jak Hyunwoo przyjdzie, to go wpuścisz. — Złapał rękami czapkę oraz torbę i wyruszył w stronę wyjścia.

— Hoseok, ja...

Niestety nie dane było mu zostać wysłuchanym, gdyż przerwał mu głośny huk zamykanych drzwi.

— ...Muszę dzisiaj wyjść... — dokończył pod nosem.

Rozejrzał się dookoła i westchnął głęboko.

I znowu zostałem sam. Nieważne kto wychodzi z tego domu, wszyscy za każdym razem tak samo lub podobnie. Co za ironia.

Poszedł w stronę swojego pokoju, stanął w wejściu i przygryzł wargę. To samo duże, wiecznie schludnie pościelone łóżko stało dzisiaj w nieładzie. Ta sama przestronna, z wiecznie uporządkowaną zawartością szafa, stała dzisiaj otwarta, a ubrania walały się po całym pomieszczeniu. Kartki porozrzucanych książek zostały porozwiewane przez wiatr wytworzony poprzez przeciąg, który spowodował Minhyuk otwierając drzwi. Chłopak przemknął przez jedyną wtedy wolną ścieżkę i zjawił się przed oknem, które następnie szczelnie zamknął.

Zimno.

Zaczął zbierać wszelkie podręczniki, które leżały na ziemi i powoli chował je w swoje miejsce, które miały na szafce w biurku pod ścianą. Co jakiś czas zgarniał puste butelki po różnego rodzaju alkoholach lub zgniecione chusteczki, których on sam nawet nie pamiętał. Wszystko robił bez jakichkolwiek chęci, czuł tylko, że trzeba. Bo trzeba, tak?

Następnie przyszedł czas na ubrania. Jakiekolwiek skarpety, spodnie, koszulki czy inne części garderoby lądowały w jednej stercie na środku pokoju, aby potem mogły zostać wyniesione do kosza na pranie. Ostatnie zostało łóżko, za które chłopak zabrał się praktycznie od razu. Ścieląc pościel dostrzegł jaskrawy przedmiot pod kołdrą. Podszedł bliżej i wyciągnął, jak się potem okazało za ramiączko, czerwony stanik. Podniósł go na wysokość twarzy i przypatrzył mu się raz jeszcze, próbując przypomnieć sobie okoliczności zetknięcia się z nim po raz pierwszy.

Soyeon?

Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi, co przestraszyło Minhyuka do tego stopnia, że podskoczył, a biustonosz któremu się tak wcześniej przyglądał, wypadł mu z dłoni. Chłopak zerwał się z siedzenia i podbiegł do najbliższego lustra, aby sprawdzić stan swoich włosów.

Znośnie.

Długi, piszczący dźwięk rozbrzmiał po raz drugi, dlatego domownik jeszcze szybciej pędził w stronę wejścia.

— Już idę, chwileczkę! — krzyknął, przy okazji zgarniając z półki pustą puszkę po energetyku, którą potem wyrzucił.

Złapał dłonią za klamkę i otworzył drzwi, czemu towarzyszyło ciche skrzypnięcie ich zawiasów. Po krótkiej chwili zza rogu wyłonił się wysoki chłopak z goszczącym na jego twarzy uśmiechem.

— Ty coś w ogóle widzisz gdy się uśmiechasz? — zaśmiał się chłopak i wpuścił nowo poznanego kolegę do środka. — Jestem Minhyuk, współlokator Hoseoka. Ten pajac niedługo przyjdzie, możesz się rozgościć. — Uśmiechnął się ciepło.

— Cześć, jestem Hyunwoo... — powiedział skołowany mężczyzna. Pewność siebie jego towarzysza bardzo go zdziwiła, nie wiedział jak miał odebrać pierwszą uwagę dotyczącą jego oczu.

Skoro się zaśmiał, to znaczy, że to był żart? Wygląda na takiego...

Son zdjął szalik i zawiesił go na pierwszym wolnym wieszaku, spojrzał w lustro i chrząknął. Rozejrzał się dookoła, ale nie dostrzegł nigdzie Minhyuka, gdyż ten widząc godzinę pobiegł do łazienki - w której spędził pół całego popołudnia - w celu ostatecznego wyszykowania się na spotkanie z Kihyunem.

— Jeżeli jesteś głodny, to weź coś sobie z lodówki. Tylko nie ruszaj moich puszek, bo pogryzę — oznajmił Lee z drugiego pokoju, zmieniając ubrania na odpowiednią koszulkę i spodnie.

Nie zapominajmy o skarpetkach, one są najważniejsze.

Arbuzy czy klasyczne kropki?

A może cytryny?

Minhyuk, pajacu, zdecyduj się kiedyś na cokolwiek.

Cholera, spóźnię się.

Tymczasem do mieszkania ponownie wbiegł zdyszany Hoseok, trzymał siatki z zakupami.

— Przepraszam za spóźnienie, serio! — zwrócił się do Hyunwoo, który stał w korytarzu. — Pani w sklepie nie chciała przyjąć mojej karty, więc musiałem dodatkowo biec do bankomatu. Wybacz mi, proszę.

— Nie ma sprawy, haha. Jest okej. — Podszedł do kolegi i sięgnął po jego torby, tym samym odciążając go.

Shin zdjął buty i czapkę, już ostatecznie uspokajając swój oddech. Nie był dobry w bieganiu na długie dystanse, a ten szybki trucht zdecydowanie do krótkich nie należał.

Nagle przed jego twarzą przemknął Minhyuk chwytający swój płaszcz i zakładający go na siebie w ruchu.

— Wychodzę, sorry, że z wami nie zostanę, ale już jestem spóźniony, powodzenia! — wydusił szybko i wybiegł z domu.

Zbiegał po schodach tak prędko jak nigdy dotąd, a to tylko dlatego, aby nie narobić sobie wstydu, którego już pewnie i tak doświadczy spóźniając się o te kilka minut lub zapraszając chłopaka na ciastko o godzinie osiemnastej.

Wyszedł z klatki schodowej i nie zważając na zimno ruszył w stronę kawiarni po upewnieniu się, czy na pewno wziął ze sobą wszystkie potrzebne rzeczy takie jak telefon czy portfel. Spieszył się tak bardzo, że nie miał czasu nawet podłączyć słuchawek, bez których nie ruszał się z domu.

Kiedy dotarł do kawiarni, zaczął się rozglądać. Wszyscy klienci oraz krzesła na których siedzieli byli doskonale widoczni przez oszklone ściany budynku. Wzrokiem szukał tej konkretnej osoby, która siedziała blisko szyby i wpatrywała się w samochody w oddali. Trzymała łokcie na stoliku, dłonie miała złączone, podczas gdy bawiła się kciukami.

Minhyuk nawet nie zauważył słupa na który wpadł chwilę po zapatrzeniu się na Kihyuna.

~~~

new york - yelloasis

Some of Their Thoughts [y.kh x l.mh]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz