zortzi, collab

25 4 0
                                    

joowtf

~~~

Chłodny powiew powietrza dotarł do sypialni Minhyuka powodując przeciąg. Śpiący przekręcił się kilka razy z boku na bok, jednak nie było mu dane śnić ani chwili dłużej. Zrezygnowany wstał leniwie z łóżka i ruszył w stronę szafy, aby wybrać sobie przebranie. Nie miał zamiaru wychodzić z domu, więc nie silił się na ubranie czegoś eleganckiego. Ostatecznie skończył z dresami i koszulką. Spojrzał w lustro, przeczesał włosy ręką, następnie przetarł oczy i skierował się w stronę łazienki. Wychodząc z pokoju, dostrzegł współlokatora, który gotował coś w kuchni.

— Dzień dobry, Minhyuk. Ile można spać? — Przywitał się. W każdym razie dobrze, że wstałeś. Przydasz mi się.

— Dasz mi się chociaż ubrać? — spytał podnosząc ubrania ponad głowę.

— Okej, ale szybko.

— Fenomenalnie. — Zniknął za drzwiami łazienki. Spojrzał na zegar ścienny i w zdziwieniu wytrzeszczył oczy.

Czternasta? O której ja zasnąłem?

Po krótkiej chwili pojawił się w kuchni, zadbany i całkowicie ubrany. Otworzył lodówkę by wyjąć z niej puszkę napoju gazowanego.

— Jesteś głupi czy głupi? Nie pije się energetyków przed obiadem.

— Tak — odpowiedział Minhyuk z rozbawieniem przyglądając się zrezygnowanej twarzy Hoseoka.

— Idź po cebulę. Pieniądze masz na szafce w przedpokoju.

Lee dopił resztki, które znajdowały się w puszce, postawił ją na stole i skierował się do drzwi wyjściowych w ostatniej chwili biorąc drobne. W windzie zdążył tylko włożyć do końca swoje trampki, bo nie zrobił tego w mieszkaniu.

Gdy wyszedł z budynku, pogoda okazała się być przyjemna i pasująca do jego nastroju. Ruszył żwawym krokiem w stronę sklepu chcąc załatwić swoje zadanie szybko, gdyż jego pusty żołądek nie pozwalał mu na spokojną przechadzkę.

Kiedy wreszcie znalazł się przed spożywczakiem, wpadł mu do głowy (idotyczny) pomysł zrobienia "wejścia smoka". W tym celu otworzył gwałtownie drzwi, z rozłożonymi rękami przekroczył próg i już miał krzyczeć "siemaneczko ziomeczki", ale niestety przerwał mu niespodziewany huk. Jak się okazało odgłos ten spowodowany był uderzeniem drzwi o ścianę, co pozostawiło szpetną i dość widoczną dziurę.

Minhyuk rozglądnął się z zawstydzeniem po sklepie, ale na szczęście raczej nikt niczego nie zauważył, wobec czego jak gdyby nigdy nic złapał pierwszą lepszą cebulę i ruszył w stronę niepokojąco wyglądającego kasjera, którym był Kihyun. To dziwne, bo zwykle jego twarz wręcz promieniowała szczęściem, a teraz... wydawała się jakaś taka szara, całkowicie pozbawiona emocji.

— Dzień dobry. — Kasjer próbował "ubrać" na siebie uśmiech jaki zawsze ma, ale mu to nie wychodziło. Wyglądał za to jakby zaraz miał wybuchnąć płaczem. — O, to ty, Minhyuk.

— Cześć, ale... czy na pewno wszystko w porządku? — spytał z zaniepokojeniem i podał mu cebulę. Spojrzał na dłonie Kihyuna... całe się trzęsły.

— To będzie 300 wonów. Nic się nie stało, nie wiem o czym mówisz — odburknął chłopak po drugiej stronie lady.

— A czy to malinka? — zdziwił się Minhyuk wskazując na siny ślad widniejący na szyi kasjera.

Poddenerwowany Kihyun dotknął zaczerwienionego miejsca na skórze, a następnie bezskutecznie próbował zasłonić je kołnierzykiem swojej koszuli.

Some of Their Thoughts [y.kh x l.mh]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz