Prolog

640 35 17
                                    

Co zapamiętałem najbardziej? Ta dziewczyna była wyjątkowa. I nie ze względu na jej sympatyczne usposobienie czy radość, jaką wnosiła do życia. Od niej czuć było ciepło. Była tą, do której chciałoby się wrócić po ciężkim dniu, a jej promienny uśmiech sprawiałby, że wiedziałbym, gdzie jest moje miejsce na świecie – dokładnie przy niej. Takie gadanie kompletnie do mnie nie pasuje, ale to cała prawda. Nie potrafiłem nie zostać przez nią oczarowany. To dość przykre. Nie jestem typem mężczyzny, który się za kimś ugania. Nie należę nawet do osób chcących być w związku. Nikt nie zrozumie moich uczuć, jeśli nigdy nie wypierał się miłości i nie wzbraniał przed zakochaniem. Ale przepadłem. Strzała amora nie chybiła, a ja zacząłem tonąć, przytłoczony pozytywnymi uczuciami.

Z początku myślałem, że ktoś taki jak ona jest szczęśliwy z byle jakiego powodu. Jej beztroski uśmiech zapierał dech w piersiach, a widziałem go na twarzy blondynki niemal za każdym razem, kiedy ją spotykałem. I prawie za każdym razem byłem przekonany, że ta dziewczyna jest najbardziej optymistyczną osobą na świecie. Być może chciałem tak postrzegać Lux i wyidealizowałem ją. A być może ona była urodzoną aktorką, przez co mało kto mógł dostrzec jej prawdziwe ja? Ciężko powiedzieć. Jednego jestem pewien: rzeczywistość mnie zaskoczyła.

Okazało się, że była niczym nieodkryte miasto. Przepiękne oblicze zachwycało przejezdnych, ale nikt nie był zainteresowany jego historią i zabytkami. Liczyły się dla nich krajobrazy. W moim przypadku było inaczej. Chciałem jako pierwszy dowiedzieć się wszystkiego o tym mieście. Poznać jego przeszłość, przejść wspólnie wydeptanymi ścieżkami i zobaczyć, dokąd one prowadzą. Najchętniej zamieszkałbym w nim, aby każdego dnia móc odkrywać je na nowo i codziennie zakochiwać się, ponownie, nieustannie. Raz za razem wdychać ten dusząco słodki zapach, pojawiający się tylko na tym zakątku świata, zaciągać się głęboko tą wonią, aż do ostatniego tchu. A w międzyczasie, poznawałbym każdy zakamarek niezbadanego dotąd miasta. A potem zapewniał je, długimi godzinami, że nie ma na tym świecie nic bardziej idealnego od niego.

Nie byłaby mi potrzebna mapa, bo znałbym każdy zaułek na pamięć. A nie ma nic bardziej niezawodnego niż moja głowa oraz ukryte w jej odmętach zapamiętane informacje.

I nagle... iluzja prysła.

Za tym uśmiechem pełnym radości krył się olbrzymi smutek. W na co dzień roześmianych oczach było za wiele łez. Jej wnętrze wołało bezgłośnie o pomoc, którą tak ochoczo wszystkim oferowała. Była zagubiona i nie wiedziała, co robić. Nie potrafiła stawić czoła rzeczywistości. Płakała, bo chciała być kimś innym. Wołała o pomoc, bo jej miasto zostało otoczone murami. Nikt nie mógł usłyszeć jej bólu, mimo że ciemność wdarła się do jej życia. Ale ja, choćbym był na innej planecie, usłyszałbym go i zrobił wszystko, aby jak najszybciej do niej dotrzeć.

Wtedy zrobiłbym to samo, co zawsze w takiej sytuacji.

Lux.

Ruszyłbym z odsieczą. Najpierw szeroko bym się do Ciebie uśmiechnął. Żebyś wiedziała, że już jest dobrze, bo jestem obok. Drugi krok byłby najważniejszy – chwyciłbym Cię za rękę. Twoja delikatna w dotyku dłoń to dla mnie swego rodzaju nagroda i pocieszenie. Skoro to ja trzymam Ciebie za rękę, nie pozwolę, aby coś Ci się stało. Jesteś przy mnie bezpieczna. I pamiętaj, że jesteś moim światłem, Lux, a je się zawsze znajduje. Nawet wtedy, gdy świat się kończy. 

Najjaśniejsza gwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz