Przepaść

372 27 26
                                    

Ezreal był zaniepokojony. Od rana nie widział Lux i może przedwcześnie panikował, ale co jeśli jakimś cudem usłyszała wrzaski dziewczyn dotyczące jej nazwiska? A przez to z płaczem wróciła do domu, nie wierząc, jak takie bożyszcze nastolatek mogło ją tak podle potraktować.... Czy już powinien zacząć pisać balladę o wybaczeniu i dawaniu drugiej szansy? Łatwiej by było, gdyby miał już wcześniej do czynienia z poezją, jednak wierzył w twórczą moc, jaka nierozbudzona drzemała w jego wnętrzu. A wolał nie zostawać ikoną nieszczęśliwej, platonicznej miłości — zrobiłby to, ale tylko w ostateczności. Jak na razie zamierzał o nią walczyć i mieć nadzieję, że Lux nic nie słyszała.

Na drugiej godzinie lekcyjnej, biologii, skupiony był na pustej kartce. Nie przejmując się paplaniną nauczyciela, wytężał szare komórki, aby wyrazić wszystkie uczucia do Lux. Z westchnieniem drapał się końcówką długopisu po skroni, czekając na olśnienie. Wiedział doskonale, co do niej czuje, ale nie potrafił tego ująć w słowa. To, co oczywiste, było najtrudniejsze do przekazania. Przecież ilość wyrazów jest ograniczona, a uczucia są jak wszechświat — nieskończony i nie do objęcia rozumem. Człowiek to tylko podrzędna istota, która nigdy nie zrozumie potęgi miłości. Ezreal kolejny raz ciężko westchnął. Jak to dobrze, że był Czarodziejem Gwiazd i nie zaliczał się do tej samej kategorii co przeciętny człowiek. Kto więc lepiej zrozumiałby kochanie niż on?

Twoje oczy są jak morze — mógłbym w nich pływać
Zatrzymam dla ciebie cały świat
Daj mi tylko szansę, a spróbuję cię oczarować
Przez ciebie inni wołają na mnie: wariat
Chciałem tylko cię kochać
A niechcący zraniłem ten delikatny kwiat

Genialne.

Ezreal po skończonej pracy zaczął się zastanawiać, dlaczego wcześniej nie próbował swoich sił w poezji, bo talentem zaskoczył samego siebie. Tylko teraz pytanie: stworzyć do tego melodię i zaśpiewać czy wyrecytować z bólem w głosie oraz cierpiącym wyrazem twarzy? Przeczytał jeszcze raz swoją twórczość, stwierdzając z żalem, że brakuje mu życia na wykorzystywanie każdego możliwego talentu. Ciężko być zdolnym i posiadać świadomość marnowanego potencjału, ale taka już dola wszechstronnego geniusza.

Niektórzy irytowali samym swoim jestestwem.

Ekko przez ostatnie minuty biologii obserwował Ezreala i nabierał przekonania, że to nie jest typ, którego mógł polubić. Blondyn pozował chyba zawsze na wypadek, gdyby ktoś go obserwował, a na jego przemądrzałej twarzy często gościł wkurzający uśmiech. Nie wiadomo czy cieszył się z samego siebie, czy bardziej chodziło o zadowolenie płynące ze świadomości zajmowanej wyższej pozycji w hierarchii społecznej.

Ekko czekał na dzwonek. Na szczęście kolejną lekcję mieli w tej samej sali, więc na przerwie mogli w niej zostać. Kilka znajomych wybiegło na korytarz z chwilą, gdy rozbrzmiał długo wyczekiwany dzwonek, dzięki czemu w środku zostało mało osób. Ekko wziął głęboki wdech, wiedząc, że musi spełnić prośbę rodziców. Guzdrając się, wygrzebał z plecaka małą ozdobną torebkę, w której schowane było pudełko czekoladek.

Pierwszy raz od dawna zjadał go stres.

Od tamtego wydarzenia minęły ponad trzy miesiące i miało to miejsce podczas wakacji. Powinien kupić za stypendium prezent dla Ezreala w ramach podziękowania, jednak wtedy perspektywa posiadania telefonu była bardziej kusząca. A tak to niechcący wymsknęło mu się przy rozmowie z rodzicami, że nic dla niego nie kupił. Tym sposobem musiał wysłuchać tyrady matki i wykazać się refleksem, żeby nie zarobić ścierką po głowie. Ostatnio sytuacja finansowa ich rodziny tak bardzo uległa pogorszeniu, że nadszarpnięcie budżetu kupnem jakiejkolwiek niepotrzebnej rzeczy mogło skutkować pomniejszonymi porcjami jedzenia, a tego by nie chcieli (ani Ekko, ani jego tata). Mama jednak była nieugięta. Zrobiła czekoladki i kazała wręczyć je „temu sympatycznemu chłopakowi". Ekko już zamierzał zapytać, w jakim uniwersum ona żyje, że określiła go tak chybionym przymiotnikiem, ale wolał się zamknąć na widok groźnej miny rodzicielki. Znał ją bardzo dobrze. Od razu rozpoznał u niej gorzkie rozczarowanie, dlatego spuścił głowę i pierwszy raz naprawdę poczuł wstyd, że nie podziękował Ezrealowi. Słowa mogły boleć, tak samo czyny, Ekko zaś cierpiał na widok oczu matki. Nienawidził sprawiać rodzicom zawodu.

Najjaśniejsza gwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz