Z perspektywy Stefana:
- Nie ma jej już od 3h.
- Uspokój się to nie jest, już małe dziecko. - starała się uspokoić go Maria.
- Jak mam się uspokoić?! - wziął głęboki wdech.
- Ona nigdy tak nie robiła, to ona była tą ułożoną, tą grzeczną tą odpowiedzialną.
- Nie mogę jej stracić - wyszeptał.
Myślał, że Maria tego nie słuchała. Mylił się. Dziewczyna wstała i z troskliwym wyrazem twarzy przytuliła go. Zaproponowała poszukanie Zosi. Parę chwil później byli już przed kamienicą. Po przejściu kilku ulic postanowili popytać przechodniów czy gdzieś w pobliżu było bombardowanie. Odpowiedział nam wysoki mężczyzna: ,, Tak było około 3h temu blisko jarmarku ''. Nagle poczułem, że jest mi zimno i, że nogi mam jak z waty. Otrząsnołem się i ruszyliśmy w stronę jarmarku. W uszach słyszałem tylko słowa tego mężczyzny. Gdy doszłem na miejsce zobaczyłem przerażający widok. Masę krwi, szczątki ludzkich ciał i bezwładnie leżące martwe ciała na chodniku spojrzałem na Marię i widziałem, że dla niej to za dużo. Spytałem tylko, czy idzie dalej ale ona pokręciła przecząco głową. Lecz wtedy nie było czasu nad tym myśleć wtedy liczyła się tylko Zosia. Ruszyłem sam. Rozglądałem się i nagle zobaczyłem ją moją małą siostrzyczkę leżącą w ogromnej kałuży krwi. Zamarłem. Otrząsnołem się gdy poczułem szarpanie za ramiona. To była Maria. Skończyła kurs sanitarski jeszcze przed wojną... i doszła do wniosku, że nie może mnie samego zostawić bo wie, że mogę nie dać rady jej pomóc. Maria zaczęła krzyczeć żebym się ogarnął, że ona żyje i, że musimy ją zabrać do mieszkania. Zosia miała wielką ranę brzucha. Obok Zosi leżała Ala jej koleżanka z podstawówki. Nie miała tyle szczęścia co Zosia. Ala miała otwartą ranę brzucha w niej były jakieś śmieci, szczątki bomby. Rana dziewczyny była na tyle głęboka, że było widać jej nie pracujące już wnętrzności. Niestety było dla niej za późno. Pozostawiliśmy martwe ciało Ali na chodniku i ruszyliśmy w stronę mieszkania. Patrzyłem na bezwładne ciało mojej młodszej siostry, wyglądała jakby przyśnił jej się słodki sen, że to piekło nigdy się nie wydarzyło. Już 10 min później byliśmy w mieszkaniu. Położyłem Zosię na łóżku w jej pokoju. Maria wyjeła swoją apteczkę i kazała mi przygotować czystą wodę, wszystkie bandaże, które mamy w domu i fartuch. Gdy przyniosłem wszystkie potrzebne rzeczy, dziewczyna była przygotowana do udzielenia pomocy mojej siostrze. Poprosiła mnie żebym wyszedł z pokoju i wezwał lekarza. Po godzinie przyszedł do mieszkania lekarz i wszedł do pokoju mojej siostry. W czasie kiedy lekarz badał Zosię bałem się o najgorsze, co jeżeli okaże się, że nie można jej pomóc? Po pewnym czasie z pokoju wyszła Maria i powiedziała ze smutnym wyrazem twarzy:
- Stefan stan Zosi jest ciężki, lekarz mówi, że najbliższe noce będą decydujące.
Słysząc to poczułem jak osuwam się w czasie. Moje obawy zaczęły się powoli spełniać...
CZYTASZ
To nie był czas na miłość a jednak...
Ficción históricaJest to moje pierwsza opowiadanie na Wattpad'ie i mam nadzieję, że nie ostatnie. Jest to opowiadanie historyczne o Zosi zwykłej Warszawiance, która musiała nauczyć się żyć w czasach wielkiej próby... Zapraszam...