Wycieczka po nowe tożsamości

28 0 0
                                    

Gdy tylko wzeszło słońce, czyli jakieś 3 godziny po naszej rozmowie,wszyscy byliśmy już na nogach. Scott gotował śniadanie, Max składał namioty, dziewczyny pakowały plecaki, a ja wspiąłem się na drzewo, żeby zobaczyć okolicę.

-Czeka nas jakieś 2 godziny marszu przez las na południowy-wschód. Apotem będzie jakieś miasteczko. Zatrzymamy się tam na obiad.Pasuje wam taki plan.

Wszyscy jednoznacznie kiwnęli głowami na tak. Gdzieś około godziny 6 rano wyruszyliśmy. Była mgła. W Wirginii o tej porze roku poranna mgła to norma.

Szliśmy przez las jakieś półtorej godziny. Nie żartuje pokonaliśmy prawie 70 km w 1.5 godziny. Około 9 dotarliśmy do małego miasteczka. Odnaleźliśmy kafejkę internetową i w niej się ulokowaliśmy. Komputer najbardziej potrzebny był mi, ponieważ musiałem się z kimś skontaktować. I przy okazji wypłacić pieniądze na podróż.

-Ok,następny przystanek Norfolk-powiedziałem

-Nie za gorąco dla ciebie Sky?-zapytał Max, mówił to oczywiście sarkastycznie

-Wytrzymam wszędzie. Zapamiętaj to.

Po zjedzeniu obiadu, poszliśmy kupić bilety na autobus. Przy kasie wszyscy się przestraszyli, że nie dostaniemy biletów bo nie mamy dokumentów. Najwyraźniej nie docenili moich możliwości i po zaledwie 2 minutach przy kasie mieliśmy swoje bilety. Wykupiliśmy kilka dodatkowych miejsc, ponieważ musieliśmy mieć gdzie trzymać nasze plecaki. Po kilku godzinach dojechaliśmy do celu. Było już ciemno. Osoba do której szliśmy nie mieszkała daleko i po 15 minutach spaceru staliśmy przed jej mieszkaniem.

-Ja dzwonie. Kiedy usłyszycie dźwięk przy drzwiach to otwórzcie je.Ja będę wchodził ostatni do budynku. Ale później ja jestem na przodzie.-poinstruowałem ich-Wszystko jasne?

-Tak jest.-powiedzieli wszyscy naraz

Zrobiliśmy to co im przed chwilą powiedziałem. Weszliśmy na 3 piętro i zapukałem do mieszkania numer 58. Drzwi otworzyła moja dobra znajoma z czasów, kiedy studiowałem na MIT.

Abigail Hale, dla przyjaciół Abbi. Nadal mam wyrzuty sumienia za to co jej zrobiłem. Przeze mnie jest wampirem. Moja ex dziewczyna jest moją córką, tą wampirzą. U nas jest tak, że jak ktoś kogoś przemieni to staje się jego rodzicem. Abbi jest wampirem od jakiś 18 lat. Na szczęście jej rodzina myśli, że nie żyje.

-Hej Abbi.-powiedziałem niepewnie

-Cześć.Wchodźcie.-powiedziała miłym głosem-A więc co cie tu sprowadza Sky?

-Potrzebuje 5 par dokumentów i rezerwację pięciu miejsc w samolocie na za miesiąc do Leeds.-powiedziałem stanowczym głosem

-Dla kogo reszta tych dokumentów?-zapytała. Chyba nie zwróciła uwagi na Sarę, Scotta, Maxa i Amber. Odwróciłem głowę w ich stronę,żeby uświadomić Abbi z kim się tam wybieram

-Oszalałeś.Jeśli on się tam zjawi to ich zabije. Chcesz mieć czwórkę dzieciaków na sumieniu??!!-krzyczała na mnie Abbi

-Abbs uspokój się. Oni przeżyli spotkanie z Calebem i to bez żadnych ran.-kiedy to powiedziałem Abbi nie mogła uwierzyć. W jednej chwili zmieniła się z wnerwionej w miłą i łagodną dziewczynę

-Hej.Chyba się nie przedstawiłam. Jestem Abigail.-powiedziała to z uśmiechem na twarzy-Jak się nazywacie?

-Jestem Max. Skąd znasz Skya?

-To mój były chłopak z czasów studiów.

Cała czwórka popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem.

-No co ja też się mogę zakochać raz w czas.- powiedziałem wzruszając ramionami

-Note twoje zakochanie będę pamiętać bardzo długo.-odrzekła-Kto następny?

-Cześć jestem Sara. Ile masz lat?- kiedy Sara zadała jej to pytanie, Abbi popatrzyła się na mnie przez moment

-21.-wiedziałem,że nikt jej nie uwierzył. Wezmę sprawy w swoje ręce. Abbi bardzo dobrze oszukuje, ale nie wie, że oni wiedzą o mnie

-Abbs,oni wiedzą. Powiedz im prawdę teraz a oszczędzisz sobie kłopotów później.

-Ty jesteś naprawdę głupi Sky, skoro im powiedziałeś. No dobra mam 21 lat od jakiś 18 i to dzięki panu stojącemu o tu.-mówiąc to wskazała na mnie

-Sky cię przemienił w wampira?-zapytała Amber

-Tak. Sky gnidy, które to zrobił siedzą sobie nadal za kratami. Chociaż takie pocieszenie mam z tego.-powiedziała z parszywym uśmiechem na twarzy-A ty to kto?-zapytała Amber

-Jestem Amber. Miło mi cię poznać.- uśmiechnęła się

-A drugi z panów to.....?-zapytała Scotta jakby był małym dzieckiem

-Nazywam się Scott i proszę nie mów do mnie jakbym był dzieckiem.

-Spoko.Próbuję się z wami zaprzyjaźnić. Chcecie coś do jedzenia. Może zamówię pizzę. Jaką lubicie?

Wszyscy się na siebie popatrzyli i jednogłośnie powiedzieli:

-Największa Margarita jaka istnieje.

Abbi wzięła telefon i wykręciła numer do pizzerii.

-Pizzeria Neapol, w czym mogę pomóc?

-Dobry wieczór chciała bym zamówić dwie największe Margarity i jedną średnią z serem Camembert.

-To będzie razem 52 dolary i 60 centów. Proszę podać adres.

-Washington Drive 35, mieszkanie 58. Za ile mogę spodziewać się dostawy?

-Za jakąś godzinę. Dobrej nocy życzę.

-Dziękuje i nawzajem.

Abbi rozłączyła się.

-To ile dzieciaki macie lat?-zapytała

-Wszyscy mam 15 lat.-powiedział Scott

-Jak poznaliście Skya?


-Uciekliśmy z domu dziecka. Wszczęto za nami pościg. Nagle wpadliśmy na obozowisko Skya w środku lasu. Ukrył nas przed psami tropiącymi i tyle widzieliśmy ludzi stamtąd.-opowiedział Scott

Pamiętnik TajemnicWhere stories live. Discover now