Amortencji kropelkę dodaj

357 22 1
                                    

*Emily*
Pociąg do Hogwartu. Maszyna rozbudowana jak człowiek. Wystarczy jedna usterka i wszystko przestaje działać, wystarczy malusi kawałek metalu w nieodpowiednim miejscu. Zbiorą się profesjonaliści i zaczną wszystko naprawiać. Dojdą do źródła problemu i po jakimś czasie wszystko będzie na miejscu- można jechać do Szkocji.

 Tylko, że człowiek to nie maszyna. Nikomu nie uda się naprawić zniszczonego serca czy poplątanych z kurzem myśli. Nigdy nie dojdziemy do wydarzenia, które kieruje nami w złą stronę. Dlatego są znawcy od pociągów a nie ludzi.

-Emily!- poczułam ucisk w okolicach brzucha- Bardzo za tobą tęskniłam!- delikatny głosik mojej kuzynki rozproszył moje myśli. Jej fioletowy lakier na, jeszcze dziecięcych, dłoniach pomógł skupić mi na czymś wzrok.

-Hej Madelyn!-

Zobaczyłam przed sobą trochę niższą ode mnie blondynkę, z brązowymi oczami w kształcie większych migdałów, z masą złocistych piegów. Jej rumieńce na chudych policzkach rozjaśniały jej twarz. Była taka drobniutka i szczęśliwa. Niewinna, lecz nieustraszona zarazem.

W uszach zabrzmiało mi pukanie obcasów, a za nimi niestabilny oddech i zapach perfum Limy Carneiro. Jaki paradoks, że też chciałam je kupić po powrocie z Paryża. Ciotka jednak wyprzedziła mnie, a naszym sekretem jest, że tylko ja wiem o przelaniu ich do flakonika po czarodziejskich perfumach. 

-Witaj Emily, widzę, że jesteś już gotowa na kolejny rok w Hogwarcie- należała do tych eleganckich kobiet. Wyglądem czy stylem życia nie odróżniała się od typowych żon arystokratów. Szare oczy skrywały zachwyt, że jej drugie, najmłodsze dziecko rozpoczyna pierwszy rok nauki magii. W latach pięćdziesiątych, przez krótki okres czasu, nauczała zielarstwa.

-Kiedy odjeżdżamy mamo?- zapytała Madelyn huśtając swoim lśniącym wózkiem. Ciotka rzuciła mi niemalże niezauważalne spojrzenie, żebym to ja jednak zwróciła uwagę na jej dziecko. Ah tak "czas jest bezcenny", wpajała mi to na każdym spotkaniu rodzinnym. Każda minuta może być minutą szykanowania charłaków i szlam. 

-Im szybciej wejdziesz do wagonu, tym bliżej do 11!- z przemyśleń szybko przestawiłam się na kontrolę tonu głosu i zaimponowaniem uśmiechem. 

Nie minęła nawet sekunda. Nie dałam sobie chwili na krótki wydech. Zauważyłam ją- Susan stojąca obok Dracona. Ścięła włosy od ostatniego spotkania. Spoglądając na nią poczułam to samo ukłucie w sercu jak ostatnio odlatując z płomieniami kominka kiedy prawie złapałyśmy pełny kontakt wzrokowy. Była ubrana w cielisty sweter, dobrze go pamiętam. Teraz wydaje się rozciągnięty lub po prostu większy. Nie wiem czy chcę z nią rozmawiać, kiedy już na nią patrzę czuję się winna. Jeśli to ma być koniec, jak nie dano nam rzucić sobie ostatniego "do widzenia".

-Będę pierwsza!- pisk Madelyn zadziałał jak uszczypnięcie w ramię. 

Dziewczynka zaczęła przebijać się zacięcie przez gromadę ludzi. Rzuciłam ciche pożegnanie siostrze ojca i zaczęłam za nią podążać. Zatrzymała nas kolejka uczniów wchodzących do przedziałów. Na szczęście szybko się poruszała i sprawnie wepchałyśmy się do jednego z ostatnich przedziałów. Zbiorowisko rozrzedzało się trochę wcześniej, więc było małe prawdopodobieństwo, że ktoś do nas dołączy.  

*Susan*
Pomimo tego, że wakacje się dopiero skończyły, na peronie wydawało się jakby temperatura była poniżej dziesięciu stopni. Naciągnęłam bardziej rękawy, a cichutkie rozerwanie się materiału skutkowało rozerwaniem kawałka mojego wrażliwego spokoju. Westchnęłam, a do moich nozdrzy doleciał męski perfum, który spowodował kichnięcie.

-Na zdrowie!- usłyszałam Malfoy'a i przeszły mnie ciarki zirytowania.

-Cześć Malfoy- mój szorstki ton zdziwił mnie samą, ale nie odpuściłam- Zacząłeś się dopiero mną interesować?

-Oj, nie marudź już mała- poklepał mnie po głowie jak szczeniaczka. Jak nic niewartego, zabawkowego, szczeniaka na pokaz. Już chciałam po prostu wyrwać mu rękę z ramienia- Widzę, że ścięłaś włosy!

Niechętnie się uśmiechnęłam i zaczęłam podążać w stronę pociągu. Czułam jak za mną podąża. Wystarczyło tyle, żebym ochłonęła. Włosy to tylko taka mała zmiana.

Poczułam popchnięcie i straciłam trochę równowagi. Usłyszałam szybkie „przepraszam" i śmiech, a potem pośpiech. To była Emily, na sto procent. Za mną zatrzymał się Draco łapiąc mnie za ramię.

-Czemu się nie przywitałaś? -spojrzał na mnie, a ja odwróciłam się z powrotem w stronę pociągu.

-Opowiem ci w środku- wymamrotałam pod nosem.

Blada, chuda ręka zamknęła drzwi. Spojrzałam na swoje- nie były szczupłe jak jego, nie były silne jak jego i nie były idealne jak jego. Nie były jego.

-Więc, o co chodzi?

Spojrzałam na niego, a dokładnie w jego oczy. Cierpliwie czekał, aż coś powiem, a ja czułam jak zabrało mi tą potrzebną umiejętność. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, on wyluzował ramiona i oparł się o kanapę, a ja skulona trzymałam dłonie na kolanach. Dwie totalne skrajności. 

Odpowiedziałam, że chodzi o typowe babskie sprawy. Czyli paznokcie, włosy, ubrania, chłopaki, nie? Nie kupił tego, a ja nie rozumiem czemu teraz uciekam od czegoś co obiecałam wyjaśnić. Byłam wręcz przekonana przed chwilą, że to z siebie wyduszę. Stwierdził, że na pewno o to nie chodzi, jednak dobra wymówka.

Przeprosiłam, tak jak się ode mnie wymaga, a w głowie motało mi się wszystko co chciałam mu przekazać. Opowiedziałam wszystko na jednym wydechu, a głos i ręce cały czas drgały. Nie tak uczyli mnie wypowiadania się. Powinnam mówić z pewnością i przekonaniem. Drgnęłam. Pomimo iż mieliśmy zamknięte okno i drzwi nadal poczułam powiew zimna. Draco uważnie słuchał, a ja nie przestawałam mówić.

Po skończeniu trochę się rozluźniłam, a nogi zagięłam w kokardkę. Spojrzałam za okno, błądząc wzrokiem tam i tu na przemijające sylwetki.

-Myślisz, że coś ukrywa?-

-Na pewno, ale dogłębnie tak o tym nie myślałam. Zraniła mnie i to mi przeszkadza... Kiedy ten pociąg zacznie jechać?- chciałam zmienić temat, bo czułam ucisk na sercu. Nie jestem w stanie rozmawiać z przyjacielem, którego znam od kilku lat.

-A ten chłopak...?- już nie zdążył dokończyć.

-Heeej!- usłyszałam rozsuwane drzwi przedziału, a potem głos, który rozbił mi bębenki.

-Czego chcesz Zabini?- zapytał Malfoy.

-Jak to czego? Przyszedłem się przywitać z moimi przyjaciółmi-

-Nie blokuj kolejki pacanie!- ktoś krzyknął z linii ciągnącej się od wejścia, aż do nieskończoności.

Usiadł się obok Draco, a on żwawo przesiadł się obok mnie. Ja siedziałam cicho, lekko przerażona.

-Okej, o co wam chodzi? Macie na mnie focha od kilkunastu miesięcy-

-Powinieneś wiedzieć- szepnęłam czego nikt nie usłyszał.

-Czy to za to, że nie odwiedziłem cię w szpitalu?- spojrzał na mnie- Czy za to, że wygadałem się o tym twoim beztalenciu do latania?- zacisnęłam pięści tak mocno, że aż pobielały mi knykcie. Już chciałam krzyczeć, żeby wyszedł, ale to co powiedział na koniec dobiło mnie najbardziej- Albo za to, że dolałem wam malusią kropelkę amortencji do waszych soków kiedy siedzieliście na przeciwko siebie? No co? Nic nie zauważyliście?-

-Wyjdź!- krzyknęłam, a w uszach słyszałam tylko szum. Nie wiedziałam czy Draco coś jeszcze dopowiedział czy Zabini chytro się zaśmiał, ale na szczęście po chwili już go nie było.

Siedzieliśmy w kompletnej ciszy wywołanej przez szok dopóki nie przyszli
Goyle z Crabbem i nie weszli do środka. Ja zamknęłam oczy, żeby im nie przeszkadzać i spróbowałam zasnąć. Nie śniłam o niczym szczególnym, ale ten kto obudził mnie już w Hogsmeade to na pewno nie był Draco, Gregory czy Vincent.

Smoczy uśmiech || d.m. 2️⃣Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz