Dawno, dawno temu żył sobie mały chłopiec, który mieszkał na księżycu.
Każdy dzień był dla niego wyjątkowy. Chłopiec ten miał niezwykły dar zauważania szczególików nieważnych dla zwykłych ludzi i zmieniania w je powód do radości na cały dzień. Mimo braku towarzystwa mały blondyn codziennie rozwijaj swoje pasje i umiejętności, starając się zająć czymś w tym pustym świecie.
Pewnego dnia na horyzoncie pojawił się latawiec. Zaciekawiony chłopczyk pobiegł w jego stronę i zauważył, że za sznureczek trzyma się niski osobnik z niepewnym wyrazem twarzy. W ostatnim momencie, już blisko ziemi puścił latawiec i upadł w tuman pyłu księżycowego. Zakaszlał i spojrzał się blondynkowi w oczy. Chłopczyk pochylał się nad nim z szerokim uśmiechem.
— Co ty tu robisz? — wyszeptał blondynek głosikiem nieprzyzwyczajonym do mówienia. Nieśmiało podał drugiemu rękę, aby pomóc mu wstać.
— Przyszedłem cię stąd uratować — odszeptał drugi, patrząc tylko na odlatujący w dał latawiec.
Blondyn odpowiedział mu najszczerszym śmiechem w całym swoim życiu.
nie pytajcie o brałam idk
CZYTASZ
zaćmienie // lietpol
Fanfictionsto słów, dziesięć historii jedno odwieczne otp. // ZKawunia, listopad 2018