1. Niebieski I Żółty

362 32 49
                                    

(Z góry mówię, że jestem na etapie poprawiania rozdziałów i osoby, które już czytały to i są na bieżąco będą widzieć zmiany, oczywiście nie zmieniają dużo  z sensu, ale staram się dodać trochę więcej słów, oczywiście nie na siłę. Najnowsze rozdziały mają po 1100-1500 słów i chcę pozostać w tym przedziale, a tu jest ledwie 700 po poprawie. Sory, będzie teraz spam poprawkami, bez nowych rozdziałów przynajmniej do końca tygodnia, rozdziały z nurami rozdziałów w tytule oznacza iż jest on sprawdzony.)

"Dzisiejszy dzień był taki, jak tydzień temu"- zapewne tak bym pomyślał, gdyby nie pewien kolorowo włosy chłopak, który zmienił tą rzeczywistość"

Za zadanie od angielskiego mieliśmy wcielić się w rolę małego chłopca mieszkającego z dziadkiem, który nie wrócił z lasu i zmaganiach niedoświadczonego malca z samotnym życiem w gospodarstwie. Nie jestem dobry w wypowiedziach pisemnych, ale nie chce też dostać złej oceny. Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem śpiewać pod nosem.

- Your grandpa died, when you were nine. They said he had lost his mind.You have learned way too soon. You should never trust the pantaloon.(Twój dziadek zmarł, gdy ty miałeś dziewięć lat. Mówili, że
postradał zmysły. Nauczyłeś się o wiele za szybko, aby nie ufać Pantalonowi.)

Usłyszałem ciche stukanie o kant ławki przez osobę przede mną. Wystukiwał rytm dość znacznym stopniu pasujący do utworu.

- You are tired. You are hurt. A moth ate through your favourite shirt and all your friends fertilize the ground you walk. Lose your mind.(Jesteś zmęczony. Jesteś zraniony. Mole wygryzły się przez twoją ukochaną koszulę, a wszyscy twoi przyjaciele nawożą ziemię po której chodzisz. Strać swe zmysły.)- po tych słowach zaprzestał swoich działań i zastygł na chwilę bez ruch. Raczej nikt z klasy nie zwraca na mnie uwagę, jedynie tylko, jak chcą pożyczyć ołówek, czy długopis, którego i tak nie oddają. Niezbyt mi się podoba, że ktoś siedzi przede mną. Raczej nikt nie siada w rzędzie pod oknem. Podkuliłem bardziej nogi bliżej siebie, skupiając się na zapisie jakieś sztucznej historyjki o chłopcu, którego dziadek nie wrócił z lasu.

Przez całą lekcję chłopak nic nie zapisywał, a nawet się nie ruszał znacząco. Czy on umarł? Zabiłem swoja cichutką piosenką człowieka? Chyba już nigdy nie będę sobie nucił na lekcji, bo zabije całą klasę razem z nauczycielką. Nawet dzwonek na przerwę obiadową nie wywarł na nim żadnego wrażenia, dalej opierał się na lewej ręce i się nie ruszał. Spakowawzy swoje rzeczy do plecaka, udałem się do jego ławki i zobaczyłem, że śpi. Czego się niby spodziewałem? Może, że zainteresował się moja osobą lub moje słowa wzruszyły go, przynajmniej  cokolwiek innego niż spanie. Zbliżyłem się i poklepałem go po ramieniu- żadnej reakcji.

- Hej, obudź się!- zacząłem. Teraz trzymałem jego oba umięśnione ramiona- Żyjesz?!- przybliżyłem swoje dwa palce do jego tętnicy szyjnej i odczekałem parę sekund. Wyczuwałem puls, który nagle przyspieszył. Jak już chciałem odsunąć rękę chłopak otworzył oczy i gwałtownie złapał mnie w talii i posadził sobie na kolanach trzymając moje nadgarstki oplótł moją klatkę piersiową.

Byłem przerażony, do tego stopnia, że nie mogłem się ruszyć ani wydać żadnego dźwięku. W sali nie było nikogo, kto mógłby mi pomóc w tej sytuacji, a drzwi były zamknięte.

- Nie trzęś się tak. Chciałem cię tylko jakoś zatrzymać i przywitać się, nie miałem jakoś okazji, bo zawsze uciekasz przed ludźmi- szepnął mi do ucha- Jestem Josh Dun, a ty? Wybacz, ale nie pamiętam.

Jedynie, co wydukałem to tylko "T-ty"(czyt. "Taj", to skrót od imienia Tyler). Wiedziałem, że szarpanie się nie ma sensu, nigdy nie miało sensu, brat mnie tego nauczył, że lepiej to przeczekać, bo nic się nie osiągnie, a nawet będzie jeszcze gorzej. Czekałem na rozwój wydarzeń naszykowany mentalnie do ucieczki.

- "Ty"? Nie jestem pewien, czy jest takie imię, ale mogę powiedzieć, że dość ładne.- odchylił głowę do tyłu uśmiechając się przeciągle- Nie wiedziałem, że umiesz śpiewać. Przepraszam za to, że cię tak wystraszyłem. Nie pomyślałem, że aż tak zareagujesz, znaczy się inni pewnie uznaliby to za żart, a w przypadku dziewczyn, próbę podrywu.- powiedział czule, przez co się trochę uspokoiłem, jego głos był taki kojący, ale i tak nie zmienia to faktu, że jesteśmy w tej samej klasie od 2 lat, a on nie pamięta mojego imienia. Żenujące.

- Nie czuję się komfortowo- skróciłem opis swoich uczuć do absolutnego minimum drapiąc jego ręce swoimi paznokciami, jednak on trwał dalej w swojej pozycji.

- Porozmawiaj ze mną, proszę- westchnął przykładając swój nos do mojej szyi- Ładnie pachniesz- ta sytuacja nie była normalna biorąc pod uwagę, że on zachowuje się jak zboczeniec średniego sortu, poczułem ten typ ciepła, którego nienawidziłem, przypomniało mi to zimną drewnianą podłogę i trzy postacie, którym za każdym razem wybaczałem na nowo.

Powoli poczułem, jak rozluźnia uścisk, aż jego ręce przestały dotykać mojego ciała. Bez namysłu wybiegłem z sali i pognałem przepychając się przez tłum ludzi do szatni po kurtkę. Zakładając ją zorientowałem się, że nadal w sali znajduje się mój plecak z telefonem, portfelem i kluczami.

  Może życie to nie najlepszy sojusznik, ale teraz stał się moim najgorszym wrogiem, zawsze nim był. Pod górkę miałem od samych narodzin, jednak nie dam się mu pokonać i dopełnić jego woli. Nie dam się pokonać demonowi trawiącego mój umysł. Chcę jak jak na ten czas pozostać żywym.

 Pamiętasz Mnie? - JoshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz