Drogi panie Szwecjo

52 4 0
                                    

Kochany Berwaldzie,

zbliża się powoli ważna rocznica. Dla mnie, Rosji, Norwegii, Danii - ale także i dla Ciebie. Przede wszystkim... dla Ciebie.

W naszym wieku bywa nieraz tak, że wspomnienia zlewają się ze sobą, zamazują, niekiedy ulegają łagodnemu przekłamaniu. Zabawna rzecz... Wydaje Ci się, ba!, jesteś święcie przekonany, że jakaś rzecz wydarzyła się w określony sposób; mógłbyś przysiąc, iż tak właśnie - tak, nie inaczej - było. A jednak okazuje się potem, w jak wielkim błędzie tkwiłeś, czyniąc nieprawdziwe założenia i podążając mylnym tropem. Im jesteśmy starsi, tym więcej w nas chęci do pogrążania się we wspomnieniach i tym mniej energii, by cierpliwie, niczym zaplątane ze sobą nici, przywracać je do ładu. Tak, Berwaldzie, błądzę, kluczę wokół tematu, próbując ująć go w słowa, które trafią Ci do serca i ułożą w Twej głowie obraz tego, co znajduje się w moim. To trudne. Bardzo trudne. Wielu rzeczy nigdy Ci nie mówiłem; nie potrafiłem, nie chciałem, bałem się, nie było okazji - a gdy się już trafiała, pierzchała, nim mogłem zebrać się w sobie i zadziałać.

Wspomnienia... Stare, zagmatwane, popadasz przez nie nieraz w wątpliwości - czy to na pewno się wydarzyło? Czy to było tak? Czy pamiętam to we właściwy sposób? A Ty, Berwaldzie - pamiętasz? To były tak naprawdę moje pierwsze lata jako samodzielnego, niepodległego nikomu kraju. Ledwie dwie dekady - a czymże one są przy naszych latach? - wolności. I ta wolność miała być mi zabrana. Oh, wiedziałem, że Iwan o tym marzy. Wypuścił mnie z rąk, co nie znaczy, że uczynił to dobrowolnie - i pragnął mnie odzyskać.

Berwaldzie... Bałem się wtedy. W pierwszej chwili, gdy zrozumiałem co się święci, byłem przerażony, a obok nie było pana Szwecji, który by mnie uspokoił, cichym, mrukliwym głosem zapewniając, że nie pozwoli uczynić mi krzywdy. To właśnie jest jedna z tych rzeczy, których nigdy nie miałem okazji Ci wyznać. Nie chciałem, duma mi nie pozwalała. Taki słaby, taki zależny... Uzależniłeś mnie od siebie, Berwaldzie i w tamtym momencie czułem jednocześnie przerażenie... ale i nienawiść. Tęskniłem za Tobą w godzinie próby, tęskniłem tak, że serce prawie mi pękło, lecz nie mogłem - A Bóg mi świadkiem, że mało brakowało - poddać się temu i dobrowolnie oddać w ręce Iwana. Należało działać.

Sytuacja była napięta, lada moment mogła wybuchnąć wojna. Iwan rozsiewał o mnie paskudne plotki, podburzał ludzi przeciw mnie, zaś ja, za jego plecami - za plecami praktycznie wszystkich - mobilizowałem własnych rodaków. I dobrze zrobiłem, do dziś potrafię westchnąć z ulgą na myśl o tamtej przezorności.

Berwaldzie, ty wielki, milczący, przerażający wikingu. Dziękuję Ci z całego serca, że stanąłeś po mojej stronie. Że, razem ze swoimi ochotnikami, pośpieszyłeś mi na pomoc, broniąc moich ziem, mimo że nie dzieliłem ich już z Tobą. Nie musiałeś tego czynić - a jednak się nie zawahałeś. I tego również nigdy nie mówiłem na głos, wszelkie podziękowania i uprzejmości zostawiając w gestii naszych polityków. Sam nie wiem czemu. Strach? Duma? Niepewność? Przepraszam, że zwlekałem z tym tak długo. Powtórzę: Kiitos, Ruotsi.

Twój Tino,
Suomen Tasavalta

Listy do CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz