#4

67 6 5
                                    

Wstałem wcześniej, żeby wyjść pobiegać. W końcu wypadałoby dbać o formę. Z drugiej jednak strony trzebaby było spalić tego wczorajszego sernika. Potrzebowałem też przewietrzenia i oderwania moich myśli o tym wszystkim, co działo się w ostatnich dniach. W głębi serca pragnąłem wciąż, żeby Kamila wróciła, ale czasem rozum podpowiadał mi, że nie warto czekać na jej powrót, bo nie żartowała z tym całym zerwaniem. Musiałem się od tych myśli jakoś uwolnić. Nie chciałem być niewolnikiem swoich myśli. Chciałem znów poczuć się wolny, a przede wszystkim kochany.
Przez te wszystkie myśli nie zauważyłem jakiejś dziewczyny. Niechcący wpadłem w nią, ale na szczęście mój zabójczy refleks nadal działa, więc przytrzymałem ją przed zderzeniem z chodnikiem.

- Najmocniej panią przepraszam. Tak to jest jak się biegnie i myśli.

Postawiłem dziewczynę na chodniku. Ta zlustrowała mnie swoim szarym wzrokiem. Jej kasztanowe włosy były spięte w niedbałą kitkę, ale to nawet ładnie wyglądało.

- Czy zechcesz wybaczyć mi to haniebne staranowanie?

- Szymon Jakubiszak?

- No tak, to ja.

Na te słowa od razu strzeliłem sobie w myślach facepalm'a, a dziewczyna chwilę się nad czymś zastanawiała.

- Wybaczę, jeśli dasz mi autograf.

- Zawsze jest jakiś haczyk...

- Tak się składa, że akurat mam przy sobie notatnik i długopis, więc masz. - wyjęła te rzeczy z stylowej torebki i podała mi je.

- Dla kogo mam wpisać?

- Dla Moniki.

- Hmm... Monika... Ciekawe imię - wpisałem "Pasja to nie tylko słowo, to jakaś czynność, która sprawia, że mamy czym zapełnić nadmiar czasu. Ważne, żeby ona dawała nam radość, gdy wszystko inne nawala. Szymon Jakubiszak." - Lubisz siatkówkę? - oddałem jej.

- Uwielbiam, a szczególnie lubię patrzeć jak grasz i ogólnie jak gracie. Sama czasem też pogram. - odparła, chowając autograf.

- Fajnie.

- Dzięki za autograf.

- Nie ma sprawy. Teraz masz, co czcić.
Zaśmiała się, a ja się uśmiechnąłem.

- Bez przesady.

- A co, jeśli lubię przesadzać? - uniosłem lekko brwi.

- No, nie wiem...

I nagle zobaczyłem ją. Platynową blondynkę znikającą za drzwiami do różowego butiku.

- Wybacz, muszę iść. Miło było. Do zobaczenia. - odszedłem od Moniki i poszedłem prosto do butiku.

Nie miałem pojęcia, na co liczyłem. Chciałem tylko móc ją jeszcze raz zobaczyć. Odszukałem ją wzrokiem i pewnym krokiem ruszyłem w jej stronę. Nagle przystanąłem. Blondynka odwróciła się w stronę sprzedawczyni, tym samym ukazując swoją twarz. To nie była ona. Pomyliłem się. Miałem nadzieję, że to jednak będzie ona, ale myliłem się. Kolejny raz zresztą. Samotność źle na mnie wpływa. Moją cichą, wewnętrzną rozpacz przerwał dzwonek mojego telefonu. Odebrałem, wychodząc na zewnątrz. Moniki już nie było widać. Zniknęła tak szybko i nagle, jak się pojawiła.

- Halo? Szymon? Jesteś tam?

- Tak jestem, a co?

- Obudź się i chodź na halę. Za chwilę wyjeżdżamy, a ciebie nadal nie ma.

- A no tak, sorki.

- Nowak po ciebie przyjedzie. Podwiezie cię pod halę. Szkoda czasu na sorki. Przygotuj się lepiej na mecz.

- Jasne Marcin. Już pędzę.

Rozłączyłem się i zacząłem maraton biegowy w stronę mojego mieszkania, w którym jestem jednym uczestnikiem. Tym razem uważając na przypadkowych przechodniów. Bieg zmęczył mnie na tyle, żeby przestać myśleć o samotnej przyszłości i różnych wydarzeniach. Kiedy dobiegłem moim oczom ukazał się środkowy.

- Pakuj się do samochodu. Nie musisz nic zabierać. Szybko, czekamy tylko na ciebie. - powiedział mi.

- Wybacz.

- Nie czas na przeprosiny. Chodź już.

- No dobra.

Wszedłem do środka. Nowakowski również. Po chwili już parkował obok hali. Moim oczom ukazał się zwykły, turystyczny autobus.

- Ale zaraz... To dzisiaj jedziemy do Bełchatowa??

- No brawo.

- I nie muszę nic zabierać?? A wodę? Pieniądze?

- Luz. Grzyb ma wszystko pod kontrolą. Nie panikuj. Idź do autobusu i jedziemy.

Chwilę później obaj weszliśmy do środka. Kierowca wyruszył.

- No dobra chłopcy czas pokazać na co tak naprawdę nas stać! - powiedział Wojtek.

Natomiast ja zacząłem się zastanawiać, jak w ogóle dałem się na to wszystko namówić.

- Witamy też Natalię Nowakowską, kuzynkę Piotrka oraz jej przyjaciółki Hanię Kowalską i Tosię Sikorską, które będą robić za nasze cheerleaderki podczas tego, jakże ważnego meczu.

Chłopaki przyjęli tę informację z entuzjazmem, lecz ja nadal zastanawiałem się nad tym, jak w ogóle mnie na to namówiono i czemu tego nie pamiętam. Chyba za dużo myślałem o Kamili i jakoś tak umknął mi ten fakt tego wyjazdu. Oprócz tego zastanawiałem się czemu w ogóle nie wziąłem ze sobą niczego, prócz telefonu, słuchawek i kluczy do mieszkania. Przypomniałem sobie, że wychodząc z domu wziąłem ze sobą butelkę wody na czas biegania, ale za nic nie mogłem sobie przypomnieć, co potem się z nią stało, że nie miałem jej przy sobie w tej chwili.



Przepraszam za błędy

Piłka w grzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz