Rozdział 3

186 6 9
                                    

Chwila... Co tu robi taka ilość walizek? 7 walizek i na oko 20 kartonów... Ej coś mi się tu niebpodoba... Natychmist wysyłam SMS do mamy.

Do:Mama
Mamo... Moje pytanie brzmi : Skąd tyle walizek u nas w domu... Na ile na te wakacje wy jechać chcecie? To nawet na dwa miesiące za dużo...

Wtem z jadalni usłyszałam głos mamy.

Mama: Czekaliśmy na ciebie.Chodź do kuchni.

Tak właśnie zrobiłam. Gdy tam już weszłam ujrzałam Jorge wpatrującego się w swój pusty talerz z założonymi rękoma i grobową miną. Jego ojciec trzymał moją mamę za rękę i spojrzeniem dodawał otuchy. Mama natomiast patrzyła niepewnie na mnie i całą tą sytuację.
Postanowiłam usiąść , lecz stół w jadalni był mały i jedyne miejsce jakie było wolne, było obok Jorge.
Usiadłam, a mama podała mi notes i długopis... Oj to będzie długa konwersacja, skoro nie dała mi jednej, ani dwóch kartek, tylko cały notes...

Mama: Cóż nie wiem jak zacząć...-była wystraszona i niepewna.
Jorge- Najlepiej szybko.-tak wkurzonego to nigdy chyba go nie widziałam.
Szatynowi przerwał jego ojciec.
O.J.-Jorge masz przestać. Nie zachowuj się jakgby to była najgorsza rzecz jaka ci się przydarzyła w życiu.-powiedział to spokojnie, ale głosem nie znoszącym sprzeciwu.
Szatyn tylko spojrzał na niego.
Mama:Dzieci, nie chcieliśmy wam nic mówić, bo wiemy jaka jest sytuacja między wami. Nie chcieliśmy was denerwować i skrzywdzić, ale my się kochamy i czy chcecie czy nie to będziemy razem.-spojrzała na mnie i na Jorge.

Postanowiłam w końcu coś napisać:

______________________________________
OD KIEDY TO TRWA ? CO TU ROBIĄ TE WALIZKI K KARTONY. WYTŁUMACZ MI TO BO TEGO NIE ROZUMIEM.
______________________________________

Podałam kartkę mamie, czemu Jorge bardzo dokładnie się przyglądał.
Mama po przeczytaniu kartki spojrzała na ojca Jorge. Ten tylko kiwnął głową, tak jakgby się porozumiewali w myślach.
Mama: Jesteśmy razem od pół roku. A te walizki to dlatego, że Jorge i Samuel się do nas wprowadzają.
Jorge nie wytrzymał. Natychmiast podniósł głowę, a jego grobowa mina stała się miną wpierdolką.Wstał.
Jorge: Jak to kurwa? Jebane pół roku ukrywacie to przez nami, wiedząc, że się nienawidziny? Pojebało was? A i dzięki tato, że mi o tej przeprowadzce wcześnie powiedziałeś. Po w dzień przeprowadzki to naprawde kurwa świetnie. Nara.-mówił to wszystko tak szybko, że widziałam tylko jak trzasnął drzwiami. Ja tylko spojrzałam na zapłakaną mamę i ojca Jorge,było mi ich szkoda, więc napisałam :

______________________________________
Nie mam wam tego za złe. Mam nadzieję, że będziecie ze sobą szczęśliwi.
_____________________________________

Dla wiarygodności moich słów uśmiechnęłam się do nich. Na ich twarzach widniała lekka ulga.
Poszłam na górę do pokoju. Gdy przebrałam się w pluszową piżamę i przyłożyłam głowę do poduszki usnęłam. Jutro zakończenie.

Obudziłam się koło 2:30 w nocy. Musiałam zejść się napić. Gdy weszłam po ciemku do kuchni, wzięłam szklankę z suszarki do naczyć i nalałam sobie soku o smaku mango. Nagle szklanka wyślizgnęła mi się z dłoni i z hukiem spadła na kafelki roztrzaskując się na malutkie kawałki, których część wbiła mi się w stopy. Postanowiłam to zbagatelizować i zaczęłam sprzątać. Usłyszałam dźwięk stóp na schodach i myślałam, że to tata Jorge, ale myliłam się. Nagle światło się zapaliło, a do kuchni wparował Jorge ze zdziwioną miną. Nic nie powiedział. Był jeszcze zaspany. Spojrzał w dół, gdzie na ja klęczałam zamiatając na łopatkę szkło. On klęknął i mi POMÓGŁ. Ja w to nie wierze. Jorge pomaga mi sprzątać szkło. Gdy już sprzątneliśmy, napisałam na kartce "Dziękuje" i miałam iść dalej spać, to on złapał mnie za ręke i posadził na krześle.
Jorge: Gdzie idiotko macie apteczke?
Ponownie wzięłam kartkę i nie wiedząc o co chodzi, napisałam:

______________________________________
W kuchni, przedostatnia szafka na górze po lewej stronie na dolnej półce...
______________________________________

Szatyn udał się tam i chwilę potem był przy mnie. Co dziwnego, klękł na jedno kolano przedemną i położył na nim moją poranioną stopę. Wyjął pensetą kawałki szkła i opatrzył. Ja tylko przyglądałam się jego poczynaniom. Gdy już skończył i odłożył apteczkę na szafkę obok, ale moje zdziwienie sięgło zenitu, gdy on ZANIÓSŁ mnie na moje łóżko. Nie wnikając, chciałam mu napisać chociaż "dziękuję", ale nagle piwiedział:
Jorge: Nie chce mi się już dziś czytać. Zrobiłen to tylko dlatego, byś mnie nie obudziła jak poranionymi stopami byś wchodziła po schodach, i przewracała o własne nogi, tylko dlatego, że nie umiesz się we własnej kuchni odnaleźć. Pozatym nie chce mi się czytać. Nara.- wyszedł. To było dziwne.

Tak kochani, wena powoli wraca, dziś jest to już drugi rozdział. Teraz zmykam obmyślać plany na kolejne rozdziały do kolejnych opowiadań💚

Ta cisza jest ulgą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz