- Ostatni raz mnie tak nastraszyłeś - Wysyczał John, siadając na skraju szpitalnego łóżka.
- Czy Ty nie widzisz, jak bardzo szkodzisz samemu sobie? - Zapytał, nachylając się lekko nad sylwetką Sherlocka, odgarniając ciemne loki z jego czoła.- Doskonale wiesz, dlaczego to robię. - Wyszeptał, odwracając głowę. Było mu wstyd, że najważniejsza osoba w jego życiu, musiała obserwować go w tak beznadziejnym stanie. Mimo wszystko mógł jednak powiedzieć, że było warto.
- Zaznałeś przynajmniej tego, czego tak bardzo pragnąłeś? - Westchnął, wplątując palce w jego włosy, zaczynając delikatnie się nimi bawić.
- Dosłownie na sekundę. Mam wrażenie, że jestem coraz bliżej. Wystarczy tylko minimalnie zwiększona dawka, by - John przerwał mu, zasłaniając jego usta dłonią.
- Nie ma mowy. Powiedzieć Ci, jak bliski byłeś śmierci tym razem? Przestałeś jej szukać, Sherlock. Ty ją znalazłeś. - Sherlock zamknął oczy, przeklinając siebie w duchu. Nie zasługiwał na człowieka, którym był John.
- Jesteś tego warty. - Wyszeptał.
- Nie, nie jestem, i nigdy nie będę. - Odwrócił twarz Holmesa w swoją stronę, złożył na jego ustach ostrożny pocałunek, i odszedł.
-Kochanieńki, z kim ty tak dyskutujesz? - Usłyszał pewnego dnia głos właścicielki mieszkania.
- Z nikim ważnym. - Odburknął, dostrzegając przy tym zaskoczone spojrzenie Johna.
- No co - Uśmiechnął się kącikiem ust.
- Ona nie musi przecież wiedzieć. - Dodał, podchodząc do niego.- Nie boisz się, że za niedługo twoje zachowanie będzie dla niej niepokojące? - Zapytał go blondyn, uśmiechając się delikatnie.
- Ani trochę. Gdy Ciebie nie było, często rozmawiałem z czaszką. Uprzedziłem ją o tym. - John pokiwał głową, rozsiadając się w fotelu.
- Nie żebym miał coś przeciwko, ale powinieneś z kimś o tym porozmawiać. To nie jest normalne.
- I co z tego? Moje życie nie jest normalne. Ja nie jestem normalny, i nigdy nie będę. Życie zwykłych ludzi jest niesamowicie nudne. - Zabrał leżące na pobliskiej szafce skrzypce, z których po chwili zaczęła płynąć spokojna melodia.
- Nie każę Ci być normalnym. Znajdź sobie kogoś. Współlokatora, na przykład.
- Po co mi współlokator, skoro mam Ciebie? - Odparł, przerywając grę, by podejść do Johna.
- Nie chcę innego życia. Nie lubię zmian. Sam zresztą wiesz. Czemu tak nie może być już zawsze?John westchnął. Nie lubił roztrząsać tego tematu.
- Przynajmniej poszukaj.- Obiecuję. - Usłyszał zapewnienie Holmesa.
-Molly! Co stało się z twoją szminką? Teraz twoje usta są... zbyt małe. - John przewrócił oczami, dając Sherlockowi kuksańca w bok.
- To było nie miłe. - Sherlock zignorował go, zabierając kawę, która kobieta nieco wcześniej mu przyniosła. Ponownie zasiadł przed mikroskopem, badając próbkę, którą pobrał tego samego dnia z miejsca zbrodni.
Nie zwrócił większej uwagi na ludzi, którzy wkroczyli do laboratorium. Do momentu, w którym jeden z nich się odezwał.
- Inaczej, niż za moich czasów.
Holmes zamarł, bojąc się spojrzeć na mężczyznę, którego przecież znał. Zamiast tego odwrócił w końcu wzrok, spoglądając na swojego Johna.
- Najwidoczniej nie będziesz mnie już nigdy więcej potrzebować. - Uśmiechnął się radośnie.
- Powodzenia w prawdziwym życiu. - Następnie zniknął, pozostawiając Sherlocka w dobrych rękach.W swoich rękach.
W końcu odważył się odwrócić wzrok na prawdziwego Johna. Miał mu tak wiele do powiedzenia! Swoją wypowiedź zamknął jednak w trzech słowach.
- Afganistan, czy Irak? - Na jego twarzy zagościł uśmiech. Po raz pierwszy od bardzo dawna był on skierowany do prawdziwego, żywego Johna. Sherlock musiał kontrolować się, by nie zacząć podskakiwać z radości. Przecież nie wiedział, jakim człowiekiem stał się John. Poznał go jako czterolatka. Stracił go, jako czterolatka. Lecz on w przedziwny sposób powrócił, pomagając młodemu Holmesowi z rodzinną tragedią. Z narkotykami, z samym sobą. A teraz, po tylu latach, John przestał być wytworem jego wyobraźni. Stał się kimś prawdziwym. Kimś z krwi i kości, kogo Sherlock mógł zabrać do restauracji, zaproponować wprowadzenie się do mieszkania. Stał się kimś, z kim Sherlock Holmes mógł dzielić swoje - dotąd samotne - życie.I oto jesteśmy na samym końcu! Naprawdę jestem w szoku. My Blood jest pierwszym fikiem, (mało ważne, że krótkim) którego udało mi się ukończyć. Mam nadzieję, że opowieść w nim przedstawiona Wam się spodobała.
Mam też nadzieję, że koniec nieco Was zaskoczył.
Ps. Całość jest wzorowana na piosence, a w zasadzie na teledysku Twenty One Pilots - My Blood.
Serdecznie polecam tym, którzy jeszcze nie słyszeli ❤
CZYTASZ
Sherlock - My Blood [ZAKOŃCZONE]
FanfictionCiężko jest napisać, co dzieje się w tym opowiadaniu, bez zdradzania jego zakończenia, które w założeniu ma pozostać tajemnicą aż do końcowego rozdziału. Tytuł może co poniektórych do niego naprowadzić, jednak mam nadzieję, że tak się nie stanie :) ...