I

634 37 16
                                    

Rodzina Holmesów niezbyt często jeździła wspólnie na wakacje z jednego, prostego powodu. Zarówno Pani, jak i Pan Holmes stali na czele wspólnej firmy, przez co prawie niemożliwym było pogodzenie ich grafików, i znalezienie chociażby tygodnia wolnego.

Prawie.

Było to pierwsze lato, podczas którego Mycroft, Sherrinford i Sherlock wyjechali poza Londyn. Wszystko przebiegało dobrze, przez pierwsze dwie godziny. Potem zaczęły się telefony, przez co trzej bracia zostali pozostawieni samym sobie. Sherrinford umościł sobie miejsce przed telewizorem, do którego zdążył już podpiąć konsolę. Pokazywał zęby, grożąc nimi każdemu, kto tylko spróbował mu ją wyłączyć, lub dołączyć do gry.

Typowy ośmiolatek. - Mruczał za każdym razem najstarszy z braci, gdy ostre zęby zostały skierowane w jego stronę.

Na całe szczęście, albo i nieszczęście, jedenastoletni chłopak miał jeszcze jedną osóbkę, którą mógł - a w zasadzie musiał - się zająć.

- Zabierz Sherlocka na zewnątrz. Trochę słońca dobrze mu zrobi. - Zawołała jego matka, na moment odrywając wzrok od ekranu laptopa - Tylko nie oddalajcie się za daleko! - Mycroft przewrócił tylko oczami. Nie był głupi jak jego młodszy brat. Widział świat poza konsolą, i potrafił wyobrazić sobie niebezpieczeństwo, na które mógł się narazić, gdyby zabrał najmłodszego z braci na daleki spacer.

- Sherlock! - Zawołał, wstając z kanapy, nieufnie spoglądając na Shera. - Zostajesz? - Zapytał, mając nadzieję, że jednak zmieni on zdanie.

- Mam ciekawsze rzeczy do roboty. - Odburknął, nie odrywając wzroku od ekranu telewizora chociażby na sekundę. Mycroft pozostawił to bez komentarza mimo, iż na usta cisnęła mu się cięta riposta. W końcu to miały być wspólne wakacje. Po odpadnięciu rodziców miał nadzieję, że przynajmniej we trójkę uda im się spędzić wspólnie miły czas, zważywszy na to, że nie wiedział, czy jeszcze kiedykolwiek uda im się razem gdzieś wyjechać.

-Sherlock! Idziesz? - Zawołał, odwracając się gwałtownie, gdy niska, niepozorna postać kopnęła go w kostkę.

- To ty stoisz. - Zanim młody odwrócił się i uciekł w stronę drzwi, pokazał starszemu bratu jeszcze język.

- Cholerny czterolatek. - Mruknął pod nosem, co nie umknęło jednak jego mamie, która od razu naskoczyła na syna. 

- Kto Cię takich słów nauczył? Ładny przykład dajesz młodszemu rodzeństwu.

- Przepraszam. - Odparł, zastanawiając się jakim cudem kobieta miała jeszcze aż tak dobry słuch. 

- Gdyby coś się działo, dzwoń.

- Wiem. - burknął, doganiając niecierpliwego brata, który przymierzał się do samodzielnego otwarcia drzwi i wyjścia na zewnątrz.

- Nie możesz poczekać chociaż dwóch minut? - Zapytał Mycroft, łapiąc za drzwi, i zamykając je.

- Nie. - Odparł szybko Sherlock, marszcząc brwi. Starszy brat przewrócił oczami i schylił się, by szybko ubrać buty, nie spuszczając przy tym wzroku z młodszego.

- Najwidoczniej jednak mogłeś. - Otworzył drzwi, starając się chwycić go za rękę, ten jednak wywinął mu się, i pognał przed siebie.

- Sherlock! - zawołał za nim, podejmując pościg.

- Za dużo słodyczy! - Usłyszał w pewnym momencie co sprawiło, że w końcu zaczął traktować tą zabawę na poważnie, przestając dawać fory bratu.

- Ty za to jesz za mało! Gdybyś miał dłuższe nogi, dałbyś radę szybciej biegać. - Roześmiał się, łapiąc Sherlocka w pasie, by podnieść go i zawirować z nim dookoła.

Sherlock - My Blood [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz