[Katharsis]

85 8 14
                                    

   Krew z wolna skapywała z ostrza na ziemię, wydając przy tym ciche, charakterystyczne odgłosy. Spoglądała z góry na chłopaka babrającego się we flakach jednej z jej ofiar. Dlaczego wyglądał tak fascynująco? Nie miała pojęcia, ale wręcz kochała patrzeć jak je. Uwielbiała oglądać jak pod wpływem zapachu ludzkiej krwi, oczy chłopaka stają się czarne, usiane czerwonymi żyłkami, rozchodzącymi się nawet wokół owego narządu, a same tęczówki przybierają kolor życiodajnej cieczy, w której kałuży akurat klęczał. Ze spokojem, a raczej z zafascynowaniem przyglądała się temu, jak wgryza się w kolejny kawałek ciała. Jego ciemne włosy opadały na twarz, nieco przysłaniając ten jakże cudowny obraz.

   - Ka-ta-shi - powiedziała, a ten odruchowo podniósł głowę. Jego czerwone tęczówki zalśniły złowrogo w świetle nocy. Chciała zwrócić na siebie jego uwagę, chciała zobaczyć oblicze bruneta, chciała, aby spojrzał na nią tymi pięknymi oczyma.

   - Czego? - Starł ciemnoczerwoną ciecz z twarzy rękawem koszulki. - Nie widzisz, że jem? - Warknął. Mierzył ją chłodnym spojrzeniem, takim, jakim bezwzględni mordercy obdarzają swoje ofiary. Spowodowane to było tylko tym, że przerwała mu posiłek. Hanae nie znajdowała się na jego liście osób "do pożarcia".

   - Widzę - oznajmiła z ledwo zauważalnym uśmiechem na ustach, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie w głąb ciemnej uliczki. Pajęcze Lilie wyszyte na jej płaszczu falowały niczym czerwone morze, gdy powoli się oddalała. Katashiemu przez myśl przemknęło pytanie ile osób już uśmierciła w swoim życiu? Podążał za nią wzrokiem dopóki nie zniknęła w ciemnościach, a następnie znów nachylił się nad zwłokami. Już miał ponownie zatopić zęby w ciele mężczyzny, ale ostatecznie odsunął się od niego z niesmakiem. Wsadził ubabrane, zaschniętą już krwią, ręce do kieszeni spodni i ruszył za dziewczyną.

   Nie musiał jej szukać, bo doskonale wiedział gdzie jest. Czuł jej zapach; przyjemną woń śmierci, mieszającą się z czymś, czego nie był w stanie określić, ale był prawie pewien, że są to jakieś kwiaty. Prawdopodobnie te, które miała na swoim płaszczu. Stała, podpierając jedną ze ścian opuszczonego budynku. Zadziwiające, że w Tokio jest ich aż tak wiele.

   - Skończyłeś? - Zapytała po chwili, nawet na niego nie patrząc. Czasami zastanawiał się co chodzi jej po głowie i czy na pewno wszystko z tą częścią ciała dziewczyny jest w porządku. Była dla niego zagadką chyba pod każdym względem. Nie mógł przewidzieć tego jak się zachowa, ani co powie. Dlatego tak się bał. Bał się tego, że go zostawi, że zniknie bez słowa, że coś jej się stanie. Wmawiał sobie, że to z przyzwyczajenia, ale tak naprawdę to nie chciał przyznać się przed sobą, że zakochał się w człowieku.

   - Straciłem przez ciebie apetyt - odparł, nadal trzymając ręce w kieszeniach. Z ust czarnowłosej wydobyło się ciche prychnięcie. - Ne, Hanae - patrzył na nią ze swego rodzaju pożądaniem w oczach. Ile dałby, aby usłyszeć od niej te dwa głupie słowa? Albo chociaż obietnicę, że zawsze będzie obok, że nigdy go nie opuści.

   - Hm? - Spojrzała na niego swoimi jasnymi oczami. Miały odcień lodowego błękitu; idealnie pasowały do kogoś tak bezdusznego jak ona. Choć może to słowo jest niewłaściwe. Katashi nigdy nie miał jej za pozbawioną serca, czy duszy. Twierdził nawet, że jest bardziej ludzka od niego. On zabija, aby przeżyć, zupełnie jak jakieś zwierzę, a ona - bo ma taki kaprys. Jego zdaniem to on był tym gorszym, ale to prawdopodobnie wynikało z uczyć, które do niej żywił. Wcześniej nie przypuszczał, że człowiek mógłby zabić człowieka. W obecneij rzeczywistości dla Ghoula było to wręcz niepojęte.

   - Jak długo jeszcze masz zamiar się w to bawić? - To pytanie powinno brzmieć inaczej: jak długo jeszcze zamierzasz przy mnie być? Ale nie miał odwagi, aby zadać je tak wprost.

KatharsisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz