Obudziłem się u boku Marii.
Zastanawiałem się co by powiedziała na zmianę imienia, jest moją Haseki, przydałoby się dla niej tureckie imię.
-Może Safiye, bo jest czysta jak anioł, a może Melek, bo jest aniołem, a Hafsa
lub Birgul.
- Wiem - wykrzyknąłem
- Co jest? - mój krzyk obudził Marię, a jej niebieskie tęczówki, w których można było ujrzeć całe niebo spojrzały na mnie.
- Słońce już wstało?
- Tak, ale śpij moja piękna- powiedziałem lecz po chwili znalazłem lepsze imię dla mojej ukochanej.
- Moje słońce, mój księżycu moja radości i miłości, aniele.Gdy me usta wypowiedziały napisany specjalnie dla niej wiersz, ona złożyła na moich ustach jeden z najsłodszych pocałunków.
- Co byś powiedziała, gdybym zmienił Ci imię? - gdy ją zapytałem nastała długa cisza, a ja spotkałem się z jej smutnym spojrzeniem
- Ej moje słońce, niech twa dusza,
niech twe serce się nie smuci.
- Jedynie imię pozostało mi po domu, ale wiem, że tak będzie lepiej.
- Haseki Mihrimah sultan.
- Słońce i księżyc.
- Tyś moim słońcem i moim księżycem.
Po chwili kazałem przynieść nam śniadanie.- Mihrimah- zwróciłem się do ukochanej.
Nie odwróciła się.
- Maria? - zareagowała
- Nie zwróciłaś uwagi na Mihrimah.
- Przepraszam, to przez roztargnienie i jeszcze się nie przyzwyczaiłam, mój mężu.
- Rozumiem, różyczko.
- Wiesz, że ja cię kocham. - powiedziała Mihrimah i zjadła kęs podanej przez służbę, baklawy.
- Ją ciebie... - zacząłem lecz nie dane mi było skończyć, gdyż mój księżyc wsadził mi kawałek deseru do ust.
- Ją ciebie też kocham.- i w tej chwili chciałem sięgnąć po szerbet, gdy w tej samej chwili mój napój znalazł się w ręce mojej żony.
- Złap mnie!- powiedziała i zaśmiała się radośnie.
- Zaraz cię dogonię - odkrzyknąłem po czym okrążyłem stół i złapałem Mihrimah w pasie.
- Oddaj grzecznie szerbet.
- Nigdy!
Po chwili mój szerbet był w moich rękach, a Maria siedziała z miną obrażonego dziecka.
Kazałem donieść chałwę
Gdy skończyliśmy posiłek. Mihrimah powiedziała:
- Pójdę, niedługo masz obrady divanu.
- Co ty na to żeby ogłosić twój tytuł po południu?
- Zgadzam się.- odpowiedziała i pożegnała mnie pocałunkiem.Szłam ubrana w
różową suknię z delikatnymi złotymi zdobieniami.
Na swojej drodze spotkałam Ayse kadin, przed którą już nie musiałam się ukłonić.
- Maria, posprzątaj moją komnatę i pójdź do kuchni po melisę na uspokojenie.
- Khm... Ja ci nie usługuje - odpowiedziałam, kadin.
- No patrzcie raz była u sułtana i panoszy się jakby była sułtanką.Nie chciałam dalej prowadzić tej bezsensownej rozmowy. Poszłam do komnaty, po chwili weszła jedna służąca i powiedziała że wzywa mnie Valide sultan.
Gdy doszłam do jej komnaty, a drzwi się otworzyły weszłam i ukłoniła się Valide.
- Valide sultan.
- Mogę wiedzieć kim jesteś, że nie ukłonisz się matce córki sułtana?
- Pani ja nie muszę się jej kłaniać.
- A to dlaczego!?!- wykrzyknęła Raziye sultan
Była bardzo zła. Poczułam uderzenie w policzek i upadłam na podłogę.
CZYTASZ
Słońce i księżyc - wspaniałe stulecie.
Historical FictionPolka imieniem Maria, trafia do haremu wybranego sprzed czterech dni sułtana Mustafy . On sam nie ma jeszcze syna, ale ma za to trzy córki. Jak potoczą się ich losy? Czy sułtan choć na nią spojrzy? Okładkę wykonała @krolowabona