Sonny: Mój świat Xitron połowę życia tu spędziłem. Nie wiem jak wy, ale moje życie polega na technologii i potrafieniu nią się obsługiwać, jestem prawie ostani na tej planecie, dopóki nie wsadza mnie do maszyny, a wtedy "ostatni" człowiek "umrze".
Od dwóch tygodni nie ma mnie w domu, Pan Linux nie dzwonił ani razu, a androidy patrzą na mnie jak na dziwnego bachora bez domu.
✖ - - - - - -- - ✖
.03 .Maj. 3089 rok./ Wtorek. godzina ,8:07.
Po cichu!, wszedłem do domu /(do, którego musiałem dymać 15 kilometrów i 600 schodów)\ powoli ściągnąłem kurtkę, która z lekkim szelestem spadła na podłogę.
Pan Linux: Sonny... - spojrzawszy się na mnie z pod byka w ciemnym salonie siedzącym na fotelu Pan Linux /(serio ten koleś tak ma na imię, szkoda, że nie Windows 7)\, uśmiechnąłem się grzecznie i wydarłem -
Sonny: Dzień dobry..wieczór Panie Linux! Jak panu minęły te ee..dwa tygodnie?!..
Pan Linux: Sonny! Nie było Cię dwa tygodnie nie wziąłeś ze sobą telefonu, a ty mi mówisz tylko to po tygodniu. Sam!, gdzieś w mieście pełnym hazardu i gangsterów, którzy handlują właśnie takimi osobami jak ty!!- powiedział /(a raczej darł..)\, wymachując rękoma patrząc mi prosto w oczy.
Sonny: Przepraszam Panie Linux, chciałem się wyrwać, na parę godzin i jakoś tak zleciało..
Pan Linux: Jakoś tak zleciało... Jakoś Tak Zleciało!!... Czy ty się kurwa słyszysz, martwiłem się o Ciebie nie spałem po nocach tylko stałem przed oknem i czekałem, bez sensu wydzwaniając, chociaż wiedząc, że i tak nie wziąłeś ze sobą tego pieprzonego telefonu! chodziłem po mieście szukając Cię poszedłem aż dwadzieścia kilometrów na wschód do Plant Lank*, gdzie prawie mnie złapali i rozebrali na części.
I mam jebane szczęście, że byłem tam byłym policjantem, bo teraz gadał byś z nikim! a teraz spieprzaj na górę i nie pokazuj mi się na chwilę zabieram ci Cuujis* i siedzisz tam tyle dopóki Ci nie pozwolę!
Sonny: Nie jesteś moim ojcem i nigdy nim nie będziesz a jakieś jebane maszyny, nie będą mi rozkazywać!... - w płaczu, rzuciłem mu moim Cuujis* pod nogi i pobiegłem na górę, wiedziałem, że go uraziłem, ale nie znoszę maszyn a to, że jestem praktycznie ostatni na tym kontynencie, to nie znaczy, że może sobie mną rządzić.
Pan Linux: Sonny! Wracaj!!... - krzyknął i ruszył w stronę schodów za mną, lecz ja zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Sonny: Czy on musi się tak we wszystko wpieprzać..
Zapłakany zacząłem krzyczeć w niebo głosy i pluć sobie w twarz dlaczego tylko mnie zostawiono i nie eksportowano z powrotem na ziemię, jedyne co pamiętałem to wyrzucenie z statku i słowa wojskowego ,,TAKICH JAK TY NIE WPUSZCZAMY NA POKŁAD, MIŁEGO ŻYCIA Z ANDROIDAMI...".✖ - - - - - - ✖
.04. Maj. 3089 rok./ Środa. godzina. 9:13.
Sonny: Od wczoraj nie wyszedłem z pokoju, Pan Linux wcześniej jeszcze przez pół godziny stał pod drzwiami i coś mówił, lecz ja założyłem słuchawki i tak z nimi zdrzemnąłem się razem z kotem na brzuchu. Obudziłem się patrząc w sufit głaskając kota, gdy usłyszałem łamiący się zamek od drzwi, a za nimi Pan Linux, który z zmarszczonymi brwiami odłożył łom, i rzucił go.
Pan Linux: Skoro nie chciałeś otworzyć sam to zrobiłem.-
Ja zdenerwowany tym co zrobił zacząłem krzyczeć-
Sonny: Co ty odpierdalasz ..powiesz mi??!!!..
YOU ARE READING
Code x101.
Short Story⌘ Sonny Astro , to 17 letni chłopak urodzony na dzielnicy „Cyber 101", jest jedynym „młodym człowiekiem" wśród maszyn, oraz wychowuje się u Pana Linux'a. Zbuntowany mający problemy z prawem, próbuje odszukać swojego brata. Lecz na swojej drodze sp...