- Allie! – głos mojego męża niósł się po całym domu, bez trudu docierając na piętro. Trzaśnięcie drzwi wejściowych było dodatkowym znakiem, że jest wkurzony, a ja doskonale wiedziałam dlaczego. Przez cały dzień czekałam na znak życia od niego, chociaż wiedziałam że jest zajęty. Wiedziałam też, że wkurzy się, kiedy zobaczy ten artykuł. Miałam jednak cichą nadzieję, że zadzwoni do mnie, bo łatwiej byłoby mi argumentować przez telefon. Jego śliczna brodata buźka zawsze mnie rozpraszała, dzięki czemu nasze kłótnie kończyły się dość szybko. A także niekoniecznie z takim rezultatem, jaki chciałam osiągnąć. Cóż, to są skutki wychodzenia za mąż za przystojnego aktora.
Przezornie byłam cicho. I tak mnie znajdzie, miałam bardzo ograniczony wybór miejsc, w których mogłam przebywać. Głośne kroki na korytarzu potwierdziły moje przypuszczenia o jego obecnym humorze. Skakał po trzy schody na raz, co z jego długimi nogami nie sprawiało mu żadnego problemu. Robił to tylko wtedy, gdy rozpierała go energia, a dzisiaj roznosiła go złość. Wyhamował przed sypialnią, widząc przymknięte drzwi. Mogłam spać. W sumie to byłby niezły pomysł, jakbym udawała, że śpię, to by na mnie nie nawrzeszczał teraz, a później może mu już zejdzie ciśnienie. Taaaak, chyba w skarpetki... zachichotałam, gdy moja bujna wyobraźnia podsunęła mi uczynnie odpowiednią wizję. Niestety, byłam za głośno i Tomasz usłyszał mnie na korytarzu. Pchnął drzwi i wparował do sypialni.
"Wparował" do odpowiednie słowo. Wyglądał jakby za chwilę miał zejść na zawał. W ręku trzymał ten nieszczęsny brukowiec. Okładka była w strzępach, chyba rzucał nim o ścianę i to kilka razy. Podniosłam się odrobinę do pozycji siedzącej. Próbowałam przybrać skruszony wyraz twarzy, ale wyobraźnia wciąż działała na pełnych obrotach i nie mogłam się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. To nie był dobry pomysł. Tomasz spojrzał na mnie, a gdyby wzrok mógł zabijać, z całą pewnością miałby mnie na sumieniu.
- Chichoczesz – stwierdził rzecz oczywistą. – Bawi cię to?
Nabrałam powietrze do płuc i powoli wypuściłam. Ćwiczenie pomogło mi zachować powagę.
- Tomaszku...
- Nie podlizuj się, Allie – przerwał mi. – Przegięłaś i dobrze o tym wiesz – pomachał mi przed nosem gazetą, zanim rzucił ją na moje kolana. Rozprostowałam podartą okładkę.
- Czytałeś to w ogóle? – spytałam po chwili, kiedy przestał chodzić z kąta w kąt jak lew w klatce i usiadł na fotelu, po raz kolejny wkładając dłonie we włosy i burząc sobie fryzurę.
- Wolałbym nie, ale trudno było przegapić ten tytuł – machnął ręką w stronę gazety. Zerknęłam na okładkę, gdzie wielkie litery głosiły: „Żona Hiddlestona zdradza tajemnice alkowy! Czy naprawdę tak wygląda ich życie?" A obok ziarniste zdjęcie Tomasza, który właśnie wyszedł wyrzucić śmieci. Znowu zebrało mi się na śmiech. Czemu przejął się tym szmatławcem? A może chodziło o zdjęcie? Nikt mu nie bronił do tych śmieci ubrać się w garnitur, na pewno wyszedłby lepiej, niż w dresie.
- Ale nie to. Czytałeś opowiadanie? – spojrzał na mnie czujnie.
- Nie. Nawet nie wiem gdzie to wydrukowali. Nie podali tej informacji.
Uśmiechnęłam się chytrze.
- Naprawdę? Robisz mi aferę, ale nie znasz tekstu źródłowego? Psujesz się na starość, Hiddleston.
- I tak nawywijałaś. Ktoś ci na pewno pomagał. Powiesz mi kto?
Przez chwilę milczałam, zastanawiając się co zrobi Emmie, gdy dowie się, że nagrała mi spotkanie z wydawcą u nas w domu. A potem jeszcze pomyślałam o całej reszcie, o której będę mu musiała powiedzieć. Nie byłam pewna, czy czuję się na siłach by w tym właśnie momencie oprzeć się sile huraganu Thomas. Ponoć te o męskich imionach były najgorsze.
CZYTASZ
Before I Cry
FanfictionPonieważ nie ma Szczęśliwych Zakończeń. No to lecimy... Kolejny One shot z Tomaszkiem inspirowany soundtrackiem do A Star Is Born, który jest kontynuacją "Is That Alright?". Kto czytał poprzedniego, ten wie ;) Można czytać niezależnie. Ale po co? :)