Jean x OC +18

9.5K 116 121
                                    

Jazda tramwajem nie była ulubionym elementem mojego dnia, ale nieuniknionym. Razem z moimi współlokatorami wracaliśmy z zajęć do naszego mieszkanka. Mieszkaliśmy razem od roku, przeprowadziliśmy się razem z małego miasteczka do większego miasta na studia.

Mikasa, Eren, Armin, Jean i Levi. To od tego ostatniego nie mogłam oderwać wzroku. Gapiłam się na niego, jak na szczyt moich niezrealizowanych marzeń. Podkochiwałam się w nim już od dawna, ale mimo moich starań bycia miłą i prób zainteresowania go rozmową, nadal nie zwracał na mnie uwagi. Tak było też tym razem.

- Co do kurwy, czemu to nie chce działać... - Chłopak pod nosem rzucał wyzwiska w stronę kasownika, który nie chciał skasować jego biletu. Levi był dość impulsywny i nie wiadomo było, co tym razem wyprowadzi go z równowagi. Gdy pierwszy raz uderzył w niego pięścią, podeszłam do niego bliżej i położyłam mu rękę na ramieniu.

- Hej, uspokój się, tam dalej jest inny kasownik... - Próbowałam mu to pokazać, ale całkowicie mnie zignorował.

- Levi. - Po mojej drugiej stronie niespodziewanie stanął Jean i złapał go za ramię. - Uspokój się, idź do drugiego.

Dopiero wtedy Levi o dziwo zareagował, rozejrzał się i ruszył we wskazanym mu kierunku. Westchnęłam i z bólem serca zobaczyłam, jak oddala się na drugi skraj wagonu i dołącza do reszty naszego towarzystwa. W tramwaju tłoczyło się coraz więcej ludzi, więc stwierdziłam, że nie ma sensu, by się tam przepychać.

Nagle poczułam dotyk na moim policzku. Już miałam zaprotestować, ale zobaczyłam, że to tylko Jean. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, ale on tylko patrzył na mnie... z czułością?

- Jean... - powiedziałam cicho, ale on pokręcił głową.

- Wiem co czujesz. Naprawdę.

Przez chwilę patrzyłam na blondyna, w jego jasne oczy, które się do mnie uśmiechały, ale zaraz skłoniłam głowę.

- To po prostu chyba nie ma sensu. - Jego ramię owinęło się wokół mnie, a ja z bezsilności oparłam się o niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Miękki materiał jego bluzy otoczył moją twarz, a ja zaciągnęłam się jego zapachem. Nie wiedziałam, czemu jego bliskość tak na mnie działa, ale nagle moje serce zaczęło bić szybciej. Jean zbliżył usta do mojej twarzy. Nigdy nie czułam do niego czegoś więcej. Dla mnie był zawsze dobrym kumplem, z którym lubiłam napić się piwa, albo posiedzieć pod kocem w zimne wieczory i normalnie pogadać czy pośmiać się z czegoś. Dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie, nie było tutaj żadnej niezręczności.

Może raz, raz! Się pocałowaliśmy, oczywiście na jednej z mocno zakrapianych imprez. Ale nigdy nie robiliśmy z tego czegoś wielkiego. Jean był zakochany w Mikasie, ja w tym denerwującym kurduplu Levi'u, w sumie nie wiedzieć czemu, i tak to się toczyło.

- Musisz próbować. Nie poddawać się. W końcu ci się uda - powiedział mi do ucha.. - Ja mam tak samo z Mikasą. Przecież... W końcu musi nam się poszczęścić, prawda?

- Zaczynam wątpić - mruknęłam i bezwiednie jeszcze mocniej się do niego przycisnęłam. Oczywiście jedynie ze względów bezpieczeństwa, tramwajem bardzo trzęsło, a ja nie miałam jak się złapać. - Zazdroszczę ci entuzjazmu.

Jego ręka mocniej zacisnęła się wokół mojej talii a w mojej głowie zaczęły się pojawiać niegrzeczne myśli. Nagle inaczej spojrzałam na mojego przyjaciela. Levi był teraz gdzieś daleko. W sumie dlaczego nie mogłabym spróbować z Jeanem? Był wysoki, wysportowany, wesoły. Dało się z nim pogadać o wszystkim. A z tym wiecznym mrukiem, którego nic nie obchodziło? Który rzadko kiedy zaszczycał mnie nawet spojrzeniem?

One shot's || SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz