Jeremy🖱️
Zbliżała się właśnie lekcja wychowania fizycznego.
Razem z grupą wyszłaś na boisko szkolne, czekając na waszego (najlepszego) nauczyciela, Jima.Zdziwiona zobaczyłaś jak jeszcze jedna klasa wychodzi z szatni i do was dołącza.
Po pięciu minutach pojawił się wuefista wraz z trzema nieznajomymi.
- Dobra, jak zdążyliście zauważyć dziś będzie wf łączony. - podrapał się po karku. - Dellarobia, Stern i Belpois, co to za spóźnienie! - wszyscy łącznie z tobą ze zdziwieniem przypatrywali się tej scenie.- Ale Jim, przyszliśmy dokładnie w tym czasie co ty! - odezwał się blondyn.
- Nie pyskuj Dellarobia! Ja mogę się spóźniać, wy nie! - zmierzył wzrokiem twoją grupę. - Wasza trójka, pięć okrążeń, reszta na boisko. - nikt nie zareagował. - Już! - jednak jego krzyk sprowadził wszystkich na ziemię.
Nie byłaś zbytnio wysportowana, ale pod przymusem usiłowałaś wraz z innymi grać w piłkę nożną.
Szybko nadążyła się okazja, piłka wylądowała tuż pod twoimi nogami. Zadowolona bez zastanowienia włożyłaś w to więcej siły niż powinnaś. W efekcie piłka poleciała poza boisko trafiając jednego z biegających chłopaków w głowę.Widząc jak biedak upada na ziemię ruszyłaś biegiem w jego stronę.
- Boże! Przepraszam! Nic ci nie jest?! - szybko kucnęłaś obok niego.
- Kod czerwony....Xana atakuje....- zaczął coś bełkotać pod nosem.
- Nie, nie Xana, jestem [T.I] - widząc, że nie reaguje, zrobiłaś to co wydawało ci się najlepszym rozwiązaniem, dałaś mu z liścia.
Chłopak energicznie zerwał się z miejsca.- Co się stało, dezaktywowałaś wieże?! - nagle zza twoich pleców wyłoniła się dwójka jego kolegów.
- Bidulek, za dużo gier komputerowych. - podnieśli go z ziemi.
- Przepraszam jeszcze raz.
- Spoko, mam twardą głowę. - chłopak powoli zaczął dochodzić do siebie.
- Taki łeb jaki ma Jeremi...- blondyn nie dokończył, znokautowany łokciem okularnika.
Mieli właśnie odejść kiedy pod wpływem impulsu zawołałaś,- I tak miło było cię poznać Jeremi! - po wypowiedzeniu tych słów czułaś jak burak maluje się na twojej twarzy.
- Ciebie [T.I] też! - odpowiedział, a ty cieszyłaś się, że zapamiętał twoje imię, po mimo tak mocnego uderzenia.
William🥀
To była jeden z tych nudnych niedziel, kiedy każdy odpoczywa i nie ma nic ochoty, ciebie jednak rozpierała energia.
Ubrana w swój sportowy strój wzięłaś MP3 i wyszłaś z pokoju, aby po chwili opuścić teren szkoły.
Zaczęłaś biec wolnym truchtem, nucąc pod nosem do słów ulubionej piosenki.
Pobiegłaś w stronę miasta, planując drogę tak aby wrócić do szkoły tylnią furtką.
Po długim czasie znów omijałaś drzewa w lasku niedaleko szkoły, tylko bez tej energii co na samym początku.
Wykończona upadłaś na kolana, a następnie plecami na ziemię.
Muzyka nadal głośno dudniła w twoich uszach, jednak dopiero po dłuższym odpoczynku zdołałaś wydusić słowa piosenki.
Leżąc oglądałaś chmury przewijające się po niebie, śpiewając głośno utwór
spice girls.- Ładnie, ale przy zwrotkach strasznie fałszujesz. - na dźwięk tych słów zerwałaś się z miejsca.
Niedaleko ciebie leżał czarnowłosy chłopak, oparty o drzewo.- Długo tu jesteś? - udało ci się powiedzieć bez zająknięcia
- Powiedzmy...od piosenki one direction. - było ci strasznie wstyd, już miałaś się tłumaczyć gdy coś sobie uświadomiłaś.
- To nie ta lista...znaczy się, bardzo śmieszne. - wiedziałaś już że z Ciebie kpi, rzuciłaś mu spojrzenie pełne nienawiści.
Chciałaś odejść kiedy cię zatrzymał.- Następnym razem zabiorę cię na karaoke, żebyś nie musiała straszyć zwierząt w lesie. - po tych słowach uznałaś, że jest po prostu bezczelny.
- Nie znam cię! - niedokońca wiedziałaś jak zareagować w takiej sytuacji.
- Jestem William. - uśmiechnął się, nie spuszczając ani na moment z ciebie wzroku.
Prychnęłaś, odchodząc bez słowa.- I tak poznam twoje imię! - zawołał z oddali, a na twojej twarzy samoistnie pojawił się uśmiech.