1.

87 5 2
                                    

Wsiadłam do zamówionej wcześniej taksówki. Podałam kierowcy adres, który najpewniej sam bardzo dobrze znał.

Jest piątek, więc mogę zaszaleć.

Po około 20 minutach jazdy w wielkich korkach, zapłaciłam, wysiadłam z auta i ruszyłam do budynku na przeciwko. Był to mój ulubiony klub. Zresztą... nie tylko mój. StarVip Club był jednym z najbardziej znanych i popularnych miejsc w mieście. Kolejka jak zwykle byłam olbrzymia. Pewnie żeby dostać się do środka, będę musiała czekać ponad 40 minut.

Ha! Dobre sobie!

Bez wahania ominęłam bramkę i podeszłam do wejścia. Stojący obok ochroniarz tylko się uśmiechnął i wpuścił do środka. Nie ma to jak znajomości... Kątem oka zerknęłam na oburzonych ludzi i weszłam do budynku. Oczywiście ruszyłam do baru.

— Co podać? - zapytał barman stojący za ladą.

— To co zwykle skarbie. - mruknęłam do niego i usiadłam na krześle barowym.

Po chwili przede mną stała szklanka z zamówionym przezemnie alkoholem. Podniosłam ją i duszkiem opróżniłam. Odwróciłam się w stronę parkietu. Muzyka dudniła w moich uszach. Wręcz ciągnęła mnie do tańca. Przymknęłam oczy... I poddałam się. Zeskoczyłam z krzesła barowego i ruszyłam na parkiet. Stanęłam między bawiącymi się, nieźle upitymi już ludźmi i sama zaczęłam tańczyć.

Takie zabawy to właśnie mój świat! Muzyka, ludzie, alkohol... To się nazywa zabawa! To się nazywa żyć! To jest właśnie wolność!

Nagle poczułam na moich biodrach czyjeś dłonie. Szybko się odwróciłam.

No nie... Dylan Lightwood...

Chłopak z mojej szkoły. Totalny dureń! Każdy dzień jest udręką właśnie przez niego. Nie umiem już nawet zliczyć ile razy podstawił mi nogę, a ja jak głupia musiałam się przewrócić, by utrzymać wizerunek tej słabej kujonki. Ile razy musiałam słyszeć docinki na mój temat, właśnie z jego ust. Chętnie bym mu przywaliła w ten jego głupi ryj! Ale... nie mogę. A przynajmniej nie jako ta grzeczna dziewczynka.

Ale tak z innej beczki... Chyba pierwszy raz go tu widzę. Ale... najbardziej mnie dziwi to, że... chyba mnie nie poznał.

— Mogę w czymś pomóc? - na mych ustach pojawił się wymuszony uśmiech.

— Szczerze? Tak. - mrugnął do mnie. - Może chcesz gdzieś pójść? Będziemy sami...

Ugh! Czy WSZYSCY faceci muszą myśleć tylko o jednym?!

— Szczerze? Nie! - warknęłam, po czym odwróciłam się z zamiarem odejścia. Lightwood jednak złapał mnie za nadgarstek.

— Może jednak? Będziemy się świetnie bawić. - przyciągnął mnie do siebie.

Nie wytrzymałam. Wyrwałam się z jego objęć i przywaliłam mu pięścią w twarz.

— Nie obraź się skarbie, ale nie, znaczy nie! - powiedziałam pocierając nadgarstek, po czym uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę wyjścia z klubu.

I tyle z dobrej zabawy.

Zetknęłam na zegarek... 19:22.

Za długo nie zabalowałam. Mimo w miarę wczesnej pory było już ciemno. Jest jesień. Zimny wiatr przewiaźliwie wiał.

Zadrżałam.

Szlag!

Zapomniałam kurtki z kluby. Zdenerwowana zawróciłam. Już chciałam skręcić w dobrą uliczkę kiedy nagle na kogoś wpadłam.

— Uważaj jak chodzisz! - warknęłam.
— Oh. Przepraszam, że chciałem ci zwrócić kurtkę. - powiedział mężczyzna... a raczej Dylan.

Odebrałam swoją własność i odwróciłam się z zamiarem odejścia.

— Dzięki Lightwood. - rzuciłam tylko i ruszyłam przed siebie.

Nie usłyszałam jego kroków za mną, więc chyba sobie odpuścił. I dobrze.

~Pov. Dylan~

*chwila po wyjściu Vanessy z klubu*

Wstałem zszokowany z ziemi. Patrzyłem w stronę wyjścia. Ta dziewczyna... kogoś mi przypomina. Nie jestem tylko pewny kogo.

Spojrzałem na krzesło przy barze na którym siedziała wcześniej. Zauważyłem tam czarną skórzaną kurtkę. Jej kurtkę. Widziałem jak ją zdejmuje. Podszedłem i zabrałem ubranie, po czym ruszyłem do wyjścia z klubu. Zdołałem zauważyć jak skręca w stronę parku, więc pobiegłem za nią. Już miałem skręcać kiedy nagle ktoś na mnie wpadł.

— Uważaj jak łazisz! - warknęła dziewczyna.
— Oh. Bardzo przepraszam, że chciałem zwrócić ci kurtkę - zironizowałem.

Wyrwała ją i się odwróciła.

— Dzięki Lightwood. - rzuciła i zaczęła iść przed siebie.

Stałem zszokowany, patrząc za oddalającą się dziewczyną.

Skąd ona zna moje nazwisko? Czemu jej nie kojarzę?

Taką jak ona musiał bym zapamiętać! Kim ona do cholery jest?!

~Pov. Vanessa~

Po około 30 minutach spaceru stwierdzilam, że warto byłoby wrócić do domu. Na szczęście byłam niedaleko. Wystarczy przejść przez park. To jakieś 7 minut drogi. W między czasie weszłam jeszcze do sklepu i kupiłam puszkę Coli. Niestety nie zdążyłam się dziś zabawić, ale jakoś straciłam ochotę na alkohol.

Po chwili byłam już pod domem... Na podjeździe stało auto rodziców... Przecież mieli wrócić dopiero po jutrze! Nie mogę wejść tak do domu. Nie w takim stroju. Poza tym czuć odemnie alkohol i fajki... Oni też myślą że jestem grzeczną i cichą dziewczyną!

Jedyne wyjście, a raczej wejście, jakie wiedzę... to okno, oczywiście do mojego pokoju. To, że jest on na drugim piętrze to nic wielkiego. Nie pierwszy i nie ostatni raz tak robię. Po cichu przeszłam na tył domu. Moje okno było jak zwykłe uchylone. Zawsze zostawiam je otwarte na wypadki takie jak teraz.

Przełożyłam torbę przez ramię i zaczęłam wdrapywać się po rynnie. Jestem już w tym wprawiona, więc nie robiłam zbyt dużego hałasu. Ostrożnie otworzyłam okno i przełożyłam do środka jedną nogę. Po chwili byłam już w pokoju. Drzwi miałam zamknięte na klucz, więc rodzice nie mogli zaóważyć że mnie nie ma, ponieważ zawsze je zamykam gdy idę spać.

Poszłam do łazienki. Szybko zmyłam makijaż i związałam włosy w luźnego koka.

Wróciłam do pokoju i założyłam pudrowy różowy sweterek. Zmieniłam również moje czarne kozaki na zwykłe czerwone trampki i założyłam okulary. Otworzyłam pokój i zeszłam do kuchni. W międzyczasie usłyszałam trzask drzwi. W kuchni zobaczyłam mamę, najpewniej robiącą kolację. Czyli tata własnie wyszedł.

— Hej. - przywitałam się. - Już wróciliście?
— Hej, córciu. - mama podeszła i mnie przytuliła. - Wróciliśmy tylko na chwilę. Ojciec zapomniał ważnych dokumentów z biura. Własnie po nie poszedł. Jutro rano znów wyjeżdżamy. Na szczęście udało nam się przesunąć spotkanie. Niestety dlatego wrócimy za tydzień. Mam nadzieję, że to dla ciebie nie problem...
— Oczywiście, że nie. Możecie spokojnie jechać. Poradzę sobie. - uśmiechnęłam się.
— Wiem kochanie. Jesteś duża i odpowiedzialną dziewczyną. Wiem że sobie poradzisz i że mogę ci ufać.

Mogę ci ufać...

Trochę przykre... Gdyby tylko znała prawdę...

______________________________

Witam wszystkich w pierwszej części! Woho! Wreszcie to dodałam. Mam nadzieję że się wam podoba.

Mam zamiar trochę wziąć się za siebie i częściej pisać i wrzucać tu cokolwiek.
Takie postanowienie noworoczne. Hehe.
A jak już o postanowieniu noworocznym to chciałabym wam wszystkim życzyć szczęśliwego nowego roku!!!

Do następnego miśki
Buziole

Bad Girls Like Bad Boys {Zawieszone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz