what the

928 108 41
                                    

Bangchan trenował do oporu, by na zawody w Berlinie być w jak najlepszej formie. Poleciał nawet parę dni wcześniej, żeby przeboleć jet lag przed konkurencją. Yuta i Kun martwili się o przyjaciela, który każdą wolną chwilę spędzał na basenie. Ale Australijczyka to nie obchodziło. Musiał wygrać za wszelką cenę. Kiedy znów zobaczy się z Hyunjinem musi być lepszy.

Wyczekiwany dzień zawodów wreszcie nadszedł i przyniósł ze sobą uczucie podniecenia. Na pływalni panowała napięta atmosfera. W mediach powoli zaczęło się robić głośno o klęsce Bangchana. Wszystkie siedzenia były zajęte. Każdy chciał zobaczyć pojedynek mistrzów.

Bangchan obserwował jak Hyunjin znów udziela wywiadów pokazując wszystkim swoje białe ząbki. Nikt na świecie nie wkurzał go tak bardzo jak Koreańczyk. Był zbyt idealny. Wysoki, chudy, młody, przystojny, a teraz jeszcze go pokonał. Myśli Chana nakręcały go do pokonania Hyunjina.

Wystartowali. Koreańczyk pewny swojej wygranej nie był przygotowany na kontratak Bangchana, który wystrzelił do przodu. Hyunjin bez skutku próbował mocniej i szybkiej poruszać kończynami. Chan zachowaywał się jakby był na jakiś dragach. Jego prędkość była zatrważająca. Jako pierwszy dopłynął do końca basenu i od razu z niego wyszedł. Publika nie mogła uwierzyć w to co się stało. Wszyscy patrzyli ze zdumieniem na tablicę wyników. Australijczyk pobił rekord świata i to o aż 3 sekundy. Hyunjin również wyszedł już z wody. Był drugi. Cholera. Myślał, że złoty medal ma w kieszeni. Kurwa. Chan uśmiechnął się do niego z wyższością i odszedł.

Kiedy we trójkę razem z Kunem na podium słuchali hymnu Australii Bangchan znów poczuł, że żyje. Ludzie nadal byli pod wrażeniem jego wyczynu, a Hyunjin starał się nie okazywać przed kamerami jak bardzo wściekły był w tym momencie.

Po ceremonii udali się do szatni. Kun, na którego czekał tam Yuta, zmył się z chłopakiem szepcząc z nim coś o nagrodzie dla niego. Kiedy Chan pakował swoją torbę treningową nagle szybkim ruchem ktoś przyparł go do ściany. Serce Chana zaczeło gwałtownie bić.

- Cóż nie wierzyłem w ciebie. Myślałem, że taki staruch jak ty nie ma już siły wygrać. - Hyunjin stał przed nim patrząc mu w oczy i opierał się rękami między jego głową o ścianę. Jego twarz znajdowała się bardzo blisko. Dopiero teraz Chan zwrócił uwagę, na to że ma pieprzyk pod okiem.

- Ja wiedziałem, że taki szczyl jak ty mnie nie pokona, więc daruj sobie smarkaczu. - Odpowiedział mu Australijczyk. Starał się wyglądać groźnie i nie pokazać po sobie jak bardzo niezręcznie się czuł w tak bliskiej odległości od niego.

- Przyjmuję tamto wyzwanie. - Młodszy nachylił się bliżej i szeptał brunetowi do ucha. Chana przeszły dreszcze. - Ty i ja. Piątek o północy. Basen w Buenos Aires. Ten drugi, przy hotelu. Czekam na ciebie.

Hyunjin oderwał się od starszego i wyszedł z szatni. Przez chwilę Chan dalej stał w jednym miejscu próbując zebrać emocje. Nie wiedział, czemu bliskość Koreańczyka tak go onieśmieliła. Pewnie po prostu był już zmęczony.

Aczkolwiek był dosyć podekscytowany. Raz na zawsze udowodni, że jest najlepszym pływakiem na tym pierdolonym świecie.

Spakował torbę i już miał wychodzić kiedy zorientował się, że zostawił ręcznik pod prysznicami. Cofnął się do łazienek, ale nie wszedł do środka.

Ktoś tam był. Nawet dwa ktosie. Chan lekko uchylił drzwi, żeby zajrzeć do środka. Pod jednym z otwartych natrysków stali Yuta z Kunem obściskując się. "Ja pierdole pedały" przeszło mu przez myśl, chociaż w sumie przeczuwał, że to była więcej niż przyjaźń. Chan wybiegł szybko z szatni. Zdecydował, że jednak nie potrzebuje tego ręcznika.

____

Mam nadzieję, że nadal dobrze się bawicie czytając. Nie zapomnijcie o gwiazdce i komentarzach ;)

no way || hyunchanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz