Miło mi

12 3 0
                                    

Patrzyłam się na niego jak w ósmy cud świata. Jego włosy w nieładzie opadały mu na czoło, brązowe oczy, w których nie jedna dziewczyna się zakocha, właśnie patrzyły na mnie. Nie wiedząc, co do końca mam robić uśmiechnęłam się najładniej jak potrafiłam, a następnie podeszłam do naszych gości.
- Jestem Diary, i to ja będę dzisiaj państwa obsługiwać.- powiedziałam dalej nie mogąc przestać się uśmiechać.
- Jakich tam państwa mów mi Andrew, a to jest Shawn- powiedział do mnie po czym wskazał bruneta, który dalej się na mnie patrzył. Mimowolnie spłonęłam rumieńcem i w obawie że ktoś to zauważy, szybko zaprowadziłam ich do stolika. Gdy usiedli, ruszam po kart dań, by mogli coś sobie wybrać. Chwytam je w rękę i wracam do naszych gości. Z uśmiechem podaje karty, po czym odczekuje kilka minut, dając im czas do namysłu. Odchodzę do baru, i siadam na małym krzesełku, żeby opanować emocje. W duchu jestem szczęśliwa, że właśnie obsługuje jednego z najpopularniejszych piosenkarzy na świecie, ale jest to tez strasznie stresujące. Po kilku minutach podnoszę swoje grube cztery litery i z powrotem wracam do piosenkarza i jego menadżera.
- Macie tu dużo rozmaitych dań, ale my stawiamy na prostotę, wiec poprosimy dwie pizze jedna hawajska dla mnie a dla Shawn'a pepperoni.
Nie mogąc się opanować zaśmiałam się, zabrałam im karty, a następnie ruszyłam na kuchnie, by przekazać ich zamówienie kucharzowi. Nawet nie wyobrażacie sobie jego miny, jak powiedziałam im ci sobie życzą. Z wielkim bananem na ustach wróciłam za bar, by z ukrycia poobserwować gwiazdę. I nawet nie wiecie jakie było moje zażenowanie, gdy ten nie spodziewanie spojrzał w moim kierunku. Spaliłam wielkiego buraka, a ten natomiast tylko się zaśmiał i powrócił do rozmowy z menedżerem. Z zażenowaniem weszłam na kuchnie, by sprawdzić ile czasu jeszcze będą robione ich dania, i z nie małym zaskoczeniem zobaczyłam jak kucharz wyjmuje dwie pizze. Szybko biedę je w ręce, a następnie ruszam z powrotem do stolika. Ale ja się dzisiaj na latam.
-Pizza hawajska dla ciebie Andrew i pepperoni dla ciebie Shawn- powiedziałam na jednym wdechu po czym uśmiecham się przemiło i znowu ruszam za bar. Nie mija nawet 10 min, a do restauracji wchodzi mój szef. Oj to się teraz zacznie.
- Diary!- krzyczy na całą restauracje, a ja już wiem, że mam przejebane.
-Co się stało szefie- pytam z wymuszonym uśmiechem nr 5.
-Dlaczego stolik naszych gości nie jest uprzątnięty, chyba ewidentnej zjedli- krzyczał na mnie, a na twarzy jego towarzyszy malowało się z dziwienie i chyba odrobinka strachu.
-Przepraszam szefie- powiedziałam dukając, nie mogąc do końca zrozumieć w czym tak wielki problem.
-Żeby to było ostatni raz młoda panno!- powiedział, po czym dosiadł się do gości. Ja natomiast z ociąganiem zebrałam wszystkie brudne rzeczy i zaniosłam je do kuchni. Wchodząc zauważyłam, że nie ma już kucharza. Kurwa będę zmywała wszystko sama. Wkurzona włożyłam wszystkie naczynia do zlewu, po czym zaczęłam brudną robotę. Jak ja nie znoszę zmywać naczyń. Z nudów po prostu zaczęłam sobie śpiewać piosenkę Titanium. Nie uważam bym miała ładny głos, ale też nie narzekam. Właśnie kończyłam refren, gdy nie spodziewanie przerwał mi jego głos.
-Ładnie śpiewasz- uśmiechnął się ukazując przy tym rząd śnieżno białych zębów. Nosz po prostu ideał. Mimowolnie się zaśmiałam.
-Wcale nie.
-Skoro ty brzydko śpiewasz, to ja nie jestem Shawn Mendes- powiedział i zaczął się śmiać, a ja wraz z nim. Lecz nie miałam czasu na dalsze pogaduchy, wzięłam się za mycie naczyń. Mój towarzysz zobaczywszy co robię, podszedł do mnie i zaczął mi pomagać.
-Zostaw dam sobie sama radę.
-Jak ogarniemy to razem, będzie szybciej.
Nie chciałam się z nim kłócić, wiec nic nie mówiąc wzięłam się ponownie do roboty. Podczas mycia śmieliśmy się i żartowaliśmy jak starzy znajomi. Miło z jego strony, że mi pomógł, nie jest typem gwiazdy, która myśli tylko o sobie. Po kilku minutach skończyliśmy.
-Dziękuje, gdyby nie ty pewnie siedziała bym ty do późna- nie mogąc przestać się uśmiechać, podziękowałam.
-Nie ma sprawy, było naprawdę fajnie- słodko się uśmiechnął.
Ten uśmiech...
- Wiesz co Diary, bardzo miło się z tobą gadało. Bardzo cię polubiłem. Zostaje w Toronto na miesiąc, bo mam przerwę w trasie, a szczerze mówiąc nie znam tu za wiele osób, wiec chce ci dać mój numer. Wiesz jak byś chciała, to znaczy jak byśmy się chcieli spotkać.
Woooooooow!
-Miło z twojej strony, obiecuje, że nikomu nie powiem twojego numeru.
Po chwili oboje wyjęliśmy swoje telefony, Shawn wpisał mi swój numer, a ja jemu swój. Po tym, usłyszeliśmy, że chłopaka woła menadżer. Ruszyliśmy oboje w stronę wyjścia z kuchni, następnie znaleźliśmy się przy drzwiach.
- Dziękujemy ci za fantastyczną obsługę- podziękował mi Andrew.
-Cała przyjemność po mojej stronie.
-Pa Di!- krzyknął piosenkarz, gdy oboje wychodzili.
Ja tylko pomachałam, następnie ruszyłam trochę posprzątać restauracje. Niestety nie mogłam się skupić, gdyż w moich myślach dalej były te brązowe tęczówki.

Wooooow wena mnie jaka natchnęła, gdy miałam si uczyć angielskiego Hahahhahaha. Mam nadzieje ze rozdział się choć trochę podobał ❤️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 09, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Dear diary...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz