Tak jak w każdą środę, po pracy w szkole jako nauczyciel muzyki, jechałem po Eliota, żeby zabrać go do starej galerii sztuki, którą, tak bardzo wielbił, spędzaliśmy w niej od dwóch do trzech godzin, a mimo to on oglądał tylko jeden obraz. Nie wiem, co to dzieło miało w sobie, że tak bardzo spodobało się ciemnowłosemu, ale mimo to cieszyłem się, że chociaż dzięki temu mogłem co tydzień widzieć odrobinę radości w jego zmęczonych już od życia oczach.
Będąc już na miejscu z Eliotem, zastaliśmy zamknięte drzwi do galerii z powodów remontowych. Obojętna mina, jaką posiadał wtedy mężczyzna znajdujący się obok mnie, skrywała zawiedzenie, co już po takim czasie mogłem u niego zauważyć na odległość. Wpadłem na pomysł zawiezienia go na jedną z prób muzycznych w mojej szkole, od razu zawróciłem Eliota i wprowadziłem go do samochodu, nie zadawał żadnych pytań, nigdy tego w sumie nie robił.
Jechaliśmy w ciszy, zresztą się tego spodziewałem, od czasów wypadku nie był zbyt rozmowny, cieszyłem się o, tyle że nie musiałem wracać z nim pieszo. Świeżo po wypadku Eliot unikał jazdy samochodem, bał się ich.
Na miejscu ciemnowłosy był oburzony widokiem szkoły, oczekiwał, że odwiozę go do domu, chciał wracać, ale tego nie powiedział, nic już nie mówił, bolała mnie każda jego cisza.
Prowadziłem wózek korytarzem o pomarańczowych ścianach, które nadawały wspaniałego efektu jesiennej pogodzie za oknem, uśmiechałem się wtedy pod nosem, gdyż to, co widziałem, wywołało we mnie przyjemne uczucie wspomnień związanych z beztroskim dzieciństwem, jednak mój uśmiech znikł, gdy spojrzałem na Eliota, który nie zmienił swojej obojętnej miny od czasów wejścia do budynku.
Po paru metrach byliśmy o krok od sali prób. Przez uchylone drzwi można było dostrzec dzieci i słychać było dźwięki pianina, na którym grała Mirabel, moja siostra, która co środa zajmowała się grupą. Grała tak pięknie, spojrzałem jeszcze raz przed wejściem na Eliota, przez chwilę zdawało mi się, iż delikatny uśmiech wkradł się w kąciku jego ust. Zadowolony i pełen nadziei otworzyłem szerzej drzwi przed mężczyzną, a naszym oczom ukazała się niewielka klasa z wielkimi oknami, które wpuszczały dużo światła do pomieszczenia, wprowadziłem wózek i zostawiłem przy jednym z uchylonych okien, a następnie podszedłem do siostry, wskazując jej palcem na nutach, który utwór miała zagrać, kiwnęła głową. Zawołała dzieci do siebie, mówiła do nich półszeptem, po chwili młodzież się rozbiegła i złapała za skrzypce, flety i trąbki.
Wróciłem do Eliota i oparłem się o parapet. Patrzyłem się na przygotowania dzieci, wyglądały na podekscytowanych.
-Mam nadzieję, że ci się spodoba, wszyscy długo pracowali nad tą piosenką. - Posłałem mu wtedy ciepły uśmiech, który ku mojemu zdziwieniu odwzajemnił i odwrócił głowę w stronę występu. Nie wiem skąd u niego taka reakcja, ale zapaliła promyk nadziei w moim sercu.
Wszyscy zaczęli grać, szło im ślicznie. Młodszy zamknął oczy i wsłuchiwał się w dźwięki muzyki, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Siedzieliśmy tak kilka minut, aż muzyka ucichła, byłem dumny z ich ciężkiej pracy. Eliota tak samo ucieszył występ, słaby uśmiech nie schodził mu z twarzy, od bardzo dawna nie widziałem go tak długo uśmiechającego się, zdawało mi się w tamtym momencie, że zmieniłem jego wizję świata oraz nastawienie na przyszłość...
Co się potem okazało, myliłem się...
![](https://img.wattpad.com/cover/170057500-288-k342267.jpg)
CZYTASZ
I am so sorry
Short StoryPrzez pewien wypadek który wydarzył się kilka lat temu Eliot nie może teraz samodzielnie się poruszać. Po pewnym występie który zorganizował jego brat Oliwier, nabrał on nadziei na ponowną radość, jednakze czy na dlugo?