Rozdział 2

344 24 4
                                    


Przebrana w obcisłą czarną bluzkę ,skórzaną kurtkę tego samego koloru i leginsy z botkami do kostek wyrususzyłam do miejsca ,w którym miałam nadzieje ujrzeć posiadłość Pantomhive'òw...

Nirf

Przeciskałam się pomiędzy krzakami i innym zielonym czymś. Szłam w kierunku Jego posiadłości. A sądząc po tym ,że idę dość długo zaraz powinnam tam dojść.
Gdzieś z tyłu głowy miałam nadzieje, że gdy tam dotrę i wejdę do środka, ujrze niezdarną służbę ,a u szczytu schodów będzie stać sztywny 13-latek z lokajem odzianym w czerń, u boku.
Ale nadzieja matką głupich. Zdrowy rozsądek wiedział ,że to fizycznie niemożliwe. Pomimo tego co mi się przytrafiło ,nie wierzyłam w to ,że on nadal żyje.
Wyszłam z gęstwiny leśnej, przed sobą miałam zarośnięte ,,pole", a dalej za nim TA posiadłość.
Mimo wolnie się uśmiechnęłam.
Budek przede mną był całkowicie pod niszczony, dla innych jest zwykłą, opuszczoną ruderą, ale dla mnie jest to 2 miesiące cennych wspomnień.
Podjazd całkowicie zarósł chwastami, a ściany domu wyglądały ,jakby przy najmniejszym dotknięciu miały się rozpaść. Drewno ,z których były stworzone drzwi główne ,wyblakły.
W oknach powiewały podniszczone zasłony, a same szyby były ,,porośnięte" brudem.
Podeszłam do drzwi i zastanawiając się przez chwile ,czy to dobry pomysł oraz czy te drzwi z całym domem przypadkiem nie zburzy się, gdy dotknę klamkę ,nacisnęłam ją i popchnęłam drzwi i o dziwo nie zaskrzypiały.
Coś było nie tak , środek domu był czysty i aż lśnił. Tak jak wtedy ,za czasów kiedy tu mieszkałam.
Czyżby to było możliwe...?
Usłyszałam czyjeś kroki, szybko schowałam się za kolumną, pod ktòrą kiedyś jadłam tamte ,,spopielone" kanapki.
Chód ,jego sposób należał do... Sebastiana?
Kroki się do mnie zbliżały, no tak ,w końcu to demon,czuje moją obecność.
Podczas gdy on próbował mnie podejść z jednej strony kolumny ja wskoczyłam mu na plecy i przyłożyłam Mój sztylet do gardła.
-A tylko spròbuj zrobić coś głupiego- szepłam mu do ucha.
-Panienka Nirf?!- zdziwił się, zeskoczyłam z niego ,a on się obrócił.
Podrzuciłam lekko do góry sztylet i zmieniając ułożenie nadgarstka spowrotem go złapałam i uśmiechnęłam się do kociarza zadziornie.
-Ciebie też niemiło widzieć- odpowiedziałam.- A skoro ty tu jesteś to Ciel też tu jest. Czy nie dobrze rozumuje?- spytałam patrząc się na niego z pogardą i wyższością.
Uśmiechnął się do mnie ,,uprzejmie".
-Oczywiście- pokłonił się lekko- Jest w swoim gabinecie.
Od razu tam pobiegłam prędkością światła, aż się za mną chyba kurzyło.
Wbiegłam do gabinetu i moje serce doznało wewnętrznego spokoju i ulgi.
Za biurkiem siedział dobrze znany mi Hrabia. Jednak wyglądał na starszego, miał jakieś 15- 16 lat na oko.
Podniósł swoje niebieskie oko na mnie, niebieskie jak mojego pierwszego dnia tutaj, gdy omiòt mnie nim ,znacznie się rozszeżyło.
Jego wargi lekko zadrgały jakby chciał coś powiedzieć ,ale nie mógł.
Rzyciłam mu się na szyje i mocno ścisnęłam.
-Nirf, to ty?- zapytał cicho pełen żalu.
-Tak, to ja- odpowiedziałam mu i puściłam oby mógł odetchnąć.
Usiadłam na biurku, demona tu wszedł.
-Jakim cudem ty tu jesteś? Przecież zginęłaś, tam dawno.- był wyraźnie zdziwiony, ciągle marszczył brwi.
Uśmiechnęłam się do niego słodko.
-To ja się pytam ,co TY tutaj robisz?- zapytałam schodząc z biurka i łapiąc go za podbródek.- To są MOJE czasy.
To ty tu jesteś obcy ,jak ja w XIX wieku.- Patrzyłam w jego oczy z przebiegłym i zadziornym uśmiechem.
Teraz to on się uśmiechnął. Jego oko zabłysło kolorem czerwonego- różu, a źrenica zwężyła jak u kota.
Tu to ja się zdziwiłam, ale po chwili puściłam jego podbródek ,odchodząc dwa kroki od chłopaka i wybuchłam gromkim śmiechem.
-No ,tego się nie spodziewałam- mòwiłam przez śmiech. Nagle spoważniałam i dodałam z zgrozą- Tak jak ty wydawałeś rozkazy Wtedy , tak ja rozdaje karty teraz.
-A co TY mi możesz zrobić?- prychnął arogancko, ale zanim coś odpowiedziałam przy jego krtani znajdował się sztylet, a z tyłu do głowy miał przestawiony pistolet.
-Śmiesz kwestionować słowa naszej Pani?!- odpowiedzieli churkiem Ikin i Haj-Jan.
-No może nie ja- zachichotałam, Ciel wyglądał jakby zobaczył ducha.
Machnęłam palcem na moich uczniów ,aby opuścili broń.
Niechętnie ,ale to zrobili.
-Kto to? - zapytał niebieskooki i wskazał na wysoką ,czarnowłosą dziewczynę z fryzury podobną do mnie ,z tym wyjątkiem ,że ona miała jeszcze z przodu dwa luźne kosmyki na końcach których znajdowały się dwa metalowe okręgi. Oczy miała koloru żółci.
I chłopaka o średnim wzroście i sporym umięśnieniu, o białych jak śnieg włosach i zielonych oczach.
-To -wskazałam na dziewczyne-
Haj-Jan ,mistrzyni w walce na odległość. A to - wskazałam na chłopaka- Ikin, mistrz walki z bliska.
-W takim razie ty czego jesteś mistrzynią?- uniósł jedną brew do góry ,niebieskooki.
-Pani ,Oczywiście jest mistrzem najwyższym obu stylów walki.- Odpowiedziała Haj-Jan ,jak zwykle wierna mej ,,boskości" ,którą sobie kiedyś ubzdurała.
-Dziękuje,ale czy nie mieliścię przypadkiem zająć się policją?- zapytałam podnosząc brwi do góry.
Uczniowie wymienili zakłopotanie spojrzenia i wybiegli ,z prędkością światła.
-Myślałem , że tylko ty umiesz tak szybko biegać.- zdziwił się Ciel.
-Moi uczniowie umieją, praktycznie to samo co ja.- odpowiedziałam mu i podchodząc do niego pocałowałam go w policzek. Po czym szepnęłam mu do ucha- Jak dobrze powrócić do Tej posiadłości...

Mam nadzieje ,że się spodobało! Komentarze mile widziane.
Do zobaczenia!

Kuroshitsuji Ten Z Nikąd Ciel X OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz