~1~

168 15 16
                                    

- Cholera, trzy minuty...

Lee Kim Anh spojrzała wyczekująco na ekran z zamówieniami: liczba 77 uparcie tkwiła w miejscu, tym samym sprawiając, że nadal nie trzymała w dłoni swojego upragnionego caramel latte macchiato.

Zaczęła niespokojnie dreptać w miejscu. Wiadomo, że autobusy nie mają w zwyczaju przyjeżdżać na czas, zwłaszcza zimą, i to jeszcze dzień przed mikołajkami. To i tak nie zmieniało faktu, iż wolała być na przystanku wcześniej, niż patrzeć w biegu jak jej środek transportu odjeżdża w dalszą trasę.

W restauracji panował dosyć duży tłok, przybywało kolejnych zamówień. Anh nie miała jakiegoś panicznego strachu przed tłumami, ale gdy w grę wchodzili zmarznięci ludzie w grubych, zimowych kurtkach oraz gorący napój i pośpiech - nie wróżyło to niczego dobrego.

Zerknęła kolejny raz na wyświetlacz i z uczuciem ulgi dostrzegła swój numerek po stronie "Gotowe". Podbiegła szybko do blatu, potrącając przez przypadek jakiegoś mężczyznę, jednak zbytnio się tym nie przejęła.

- Dziękuję bardzo do widze-

- Jakiś cukier? Zwykły? Brązowy?

- Nie, nie, dziękuję, naprawdę się śpieszę...

- Chwileczkę, proszę uważać, bo-

Nie chciała być niemiła, zależało jej tylko na szybkim dotarciu do domu. Zostawiając zdezorientowaną pracownicę McDonalda obróciła się o 180 stopni i ruszyła pewnym i zamaszystym krokiem do wyjścia. Ukradkiem spojrzała na tarczę zegarka na swoim nadgarstku, a jej tętno gwałtownie przyspieszyło rytm.

- Zdążę, zdążę, muszę...

Nagle dziewczyna poczuła jak zderza się z dziwnym i zaskakująco miękkim obiektem.

Zdążyła tylko zarejestrować krótki okrzyk zaskoczenia, po czym jej dłoń zalała fala gorąca. Niczym w zwolnionym tempie, oszołomiona obserwowała kropelki napoju bogów, skapujące na jej czarne koturny. Krótkotrwałe pieczenie ustąpiło miejsca uczuciu zimna, spowodowanego szybkim stygnięciem nieszczęsnej kawy.

Szum w restauracji lekko przycichł. Dało się dostrzec kilkanaście par oczu nie do końca dyskretnie spoglądających na rozgrywającą się sytuację. Dopiero ciężar czyichś dłoni na spiętych ramionach sprawił, że blondynka wybudziła się z chwilowego letargu. Zawstydzona podniosła głowę, spodziewając się kłopotów.

Jej oczom ukazał się owy "obiekt", przez który straciła tak bardzo wyczekiwany i smaczny dopływ energii. Przed dziewczyną stał zszokowany mężczyzna w długim czarnym płaszczu. Jego brązowe, lekko zwichrzone kosmyki włosów częściowo zakrywały przymrużone, ciemne oczy. Hipnotyzująca głębia jego spojrzenia spotęgowana bliskością twarzy chłopaka, wywołała u Anh niespodziewany zawrót głowy. Ostatnie dwie szare komórki zaczęły pracować na najwyższych obrotach, próbując sobie przypomnieć, dlaczego ten wzrok wydaje się tak znajomy.

- O... Przepraszam... - mężczyzna szybko zabrał swe dłonie i odsunął się speszony. - Nic ci nie jest?

Aksamit. Lekka chrypka. Kojący dźwięk, którego można by słuchać do snu. W tej jednej chwili, w głowie pełnej myśli otwarła się ta jedna, konkretna szufladka.

- H-hobi?

Zaskoczony chłopak patrzył przez moment z niedowierzaniem prosto w oczy dziewczyny. Na jego twarzy wykwitł delikatny uśmiech i pojawił się cień ulgi.

- Niemożliwe... Anh? - Podparł się rękami na biodrach. - Ha, nie poznałem cię, minęło tyle czasu-

Niczym reklama w punkcie kulminacyjnym filmu, zza pleców blondynki wyłoniła się kobieta, która dosłownie minutę temu podawała jej karmelowe latte, obecnie tworzące nieregularne wzory na ciemnoszarej posadzce. W dłoni trzymała mopa, a przed sobą popychała wiaderko z wodą na kółkach.

- Chciałam wtedy pani powiedzieć, że wieczko jest niedomknięte, ale pani tak szybko się odwróciła i poszła. - spojrzała smutnym wzrokiem na obojga klientów. - Bardzo przepraszam, państwo pozwolą, że zajmę się tym bałaganem. Proszę podejść do kasy, za jakieś trzy minuty powinna być gotowa druga kawa, oczywiście na koszt firmy, w ramach rekompensaty zaistniałych szkód.

- Trzy minuty. O matko, TRZY MINUTY. - Koreanka spojrzała ukradkiem na zegarek. - Aish, no świetnie, już przepadło, nie zdążę...

- Zgaduję, że odjechał ci autobus? - niedawny nieznajomy w końcu zabrał głos a dziewczyna pokiwała głową. - Wiem, że wyskakuję tak znienacka, nie chcę rujnować ci planów, jeśli jakieś masz, alee - schował ręce do kieszeni i od razu je wyjął. - Och, trzeba będzie go wyprać... Zresztą walić płaszcz, jak z twoją ręką? Nie poparzyłaś się bardzo? - w jednej sekundzie jego ton zmienił się ze spokojnego na troskliwy.

- Hę? Nie, nie, już jest w porządku. Tylko muszę ją opłukać pod zimną wodą, tak na wszelki wypadek... Jeju, przepraszam za płaszcz - dodała, markotniejąc - Mam nadzieję, że to się spierze, tylko trzeba działać szybko. A co do twojej propozycji - odpowiedziała po chwili namysłu i lekko się uśmiechnęła. - następny autobus mam za jakieś półtora godziny, więc moglibyśmy się gdzieś przejść, pogadać i powspominać, jeśli o to oczywiście ci chodziło, ale no ten płaszcz-

- Świetnie! - wykrzyknął chłopak odrobinkę za głośno, jednak szybko się zreflektował. - Nie przejmuj się płaszczem, jak wyschnie to nie będzie nic widać. W takim razie leć szybko do toalety, a ja w tym czasie mogę odebrać twoją kawę! - w jego oczach można było dostrzec iskierki ekscytacji. - Poczekam na ciebie przy wyjściu.

Anh sama nie wiedziała, jakim cudem tak łatwo się zgodziła na propozycję szatyna, któremu przypałowo sprawiła pachnący kofeiną prysznic. Jednak pomimo powoli atakujących ją wątpliwości, w środku, w środeczku, gdzieś w okolicach serca czuła, jak malutkie stadko motyli podrywa się do lotu. 

Cieszyła się na spotkanie z Jung Hoseokiem - tak długo nie widziała się ze swoim dawnym przyjacielem i równocześnie szkolną miłością, dzięki której pokochała również taniec. 

                                                                   
                                                                   ~~~



Elo pomelo, melduje się autorka tego... czegoś. Wstępu? Początku? Nom, tak.

To mój pierwszy projekcik dla samej siebie. Tak. Nie kłamię. Zapomniałam, że opowiadania nie muszą ograniczać się tylko do "szkolnego użytku"; teraz nareszcie się reflektuję.

Pomysł powstaje od sierpnia, ciągle ewoluuje, zmienia formę itp. ALE na pewno jest to one-shot podzielony na trzy części.

I hope, że coś się z tego wykluje, będzie miało ład i skład (przynajmniej względny) i nie poddam się w trakcie bazgrolenia.

Dedykuję to mojemu hyungowi - Ewie - która niczym dumna matka wspiera mnie nawet po napisaniu jednego zdania XD.

P.S Wiem, że miałam poczekać na -kingfisher-, ale kurwix - nareszcie mam wolne i postanowiłam jakoś to uczcić. Zresztą to tylko taki przedsmak, sooo... jeszcze trochę przed nami :^)

 jeszcze trochę przed nami :^)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
☆ Stay the night ☆Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz