Bezsilność

326 39 111
                                    

I

Od śmierci wujka nikt nie miał głowy do zajmowania się niewielkim sadem.

Na wiosnę, gdy grusze pokryły się kwiatami, Kinga zauważyła, że niektóre płatki wyglądają, jakby przykryła je warstwa błota. Gdy powiedziała o tym matce, ta wzruszyła tylko ramionami. W tym domu problemy zdawały się nie mieć końca, a przy prawdziwych kłopotach, choroba drzew wybrzmiewała wręcz jako coś zabawnego.

Miesiące mijały. Na gruszach zawiązały się owoce. Pośród zupełnie zdrowych, soczyście zielonych, pojawiały się skarłowaciałe, brązowe mumie. Wisielcy między żywymi, jak określiła to ciotka, gdy dziewczynka zdołała wreszcie wyciągnąć ją z domu. Kinga miała nadzieję, że kobieta powie o drzewach coś jeszcze, lecz po chwili do sadu przydreptała matka i rozmowa dobiegła końca.

Nadeszła pora zbiorów, ale nikt nie zainteresował się gruszkami. Te niezainfekowane utrzymały się na drzewach odrobinę dłużej, lecz w końcu także runęły prosto w kałuże, by zgnić wśród liści i patyków. Nikt nie pamiętał aż tak deszczowego końca lata. Kinga przychodziła do sadu coraz rzadziej. Wiedziała, że nie zdoła zainteresować nikogo stanem drzew. Nie teraz, gdy filarem każdej rozmowy był Kształt.

Odkąd zaobserwowano go na nocnym niebie, wszystko stanęło na głowie. Pojawiał się w każdym wieczornym serwisie informacyjnym, a liczni eksperci prześcigali się w określaniu, czym właściwie był. Lub nie był.

Kinga podziwiała go niekiedy z balkonu. Początkowo przypominał jej ogromny neon, reklamujący coś w centrum miasta, lecz im dłużej mu się przyglądała, tym więcej widziała szczegółów. Kształt był twarzą. Chyba. Mocno asymetryczną i nieładną, zupełnie inną, niż ta, którą chcieli widzieć wyznawcy teorii nadchodzącej apokalipsy, twierdzący, że to oblicza Boga.

Kinga przyglądała mu się z dziecięcą naiwnością, licząc, że dostrzeże coś, co umknęło oczom specjalistów. Po kilku tygodniach intensywnych obserwacji była pewna, że Kształt przynajmniej raz do niej mrugnął.

***

Żaneta zalała herbatę wrzątkiem i spojrzała badawczo na Wiktora. Był spokojny. Albo zmęczony. A może jedno i drugie? Dwa miesiące po ogłoszeniu „godziny bezpieczeństwa", postanowili, że spróbują ze sobą zamieszkać. Tak było po prostu wygodniej. I taniej. Ostatnio wszystko podrożało, a ceny wciąż rosły. Żaneta, choć nigdy nie żyła w zbytku, nie pamiętała, by kiedykolwiek musiała aż tak martwić się o pieniądze.

– Dostałam zaproszenie – powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał możliwie beztrosko.

– Na co?

– Na spotkanie. Od „Drogi do pojednania". Kaśka do nich należy. Cóż, odgrażała się, że odejdzie z pracy. Mam nadzieję, że to nie było tylko czcze gadanie, bo już nie mogę jej słuchać. – Żaneta zachichotała histerycznie. – Wszyscy gdzieś teraz należą, zauważyłeś? Nawet pokazują ich w telewizji! Przecież to jest...

Pokręciła głową i zacisnęła dłonie w pięści.

– Zapanował raj dla sekt. Rybnicki też zaczął chodzić na jakieś spotkania. O ile dobrze rozumiem, wierzą, że Kształt któregoś dnia połknie Ziemię. – Wiktor włączył tablet. – W ogóle, wczoraj słuchałem radia i wiesz, jakie są oficjalne ustalenia? Kształt to projekcja, tylko nie wiadomo skąd jest emitowana.

– Też to słyszałam. – Żaneta prychnęła. – Które to już oficjalne ustalenie? Zaczynasz pracę o trzynastej, tak?

– Tak. Odpiszę na maila i chyba trochę się prześpię. Padam z nóg.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 24, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bezsilność (one-shot)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz