II

365 6 1
                                    

(Karo)

"Elena z zachodniej dzielnicy (oraz) Szymon i mój piękny podarek"

Obudziłem się w skórzanym fotelu. Kątem oka spojrzałem na zegar ścienny, była dziesiąta. "Kurwa, zaspaliśmy” - pomyślałem - "Ja zaspałem, a on gdzieś uciekł”. 
Szymona nigdzie nie było. Poklepałem się po policzku, by choć trochę wytrzeźwieć… "Zaraz, ja przecież nie piłem. Skąd ten kac?”. Podążyłem do kuchni chwiejnym krokiem i nalałem sobie szklankę zimnej wody z lodówki. Nie miałem jednak ochoty się napoić, lecz obudzić, wyrwać ze stanu "zombie”. Wylałem całą ciecz na siebie i nagle oprzytomniałem. Przyłożyłem do ociekającej twarzy ręcznik i zacząłem zastanawiać się, gdzie zniknął Szymon. 
Przypomniałem sobie naszą wczorajszą, a tak właściwie, dzisiejszą pogawędkę o pierwszej w nocy. Mówił, że wyskoczy do sklepu po… miód? Chyba tak, ale do kawy?! Powinienem go poszukać, bo jeszcze narozrabia przed zaczęciem gry… 
Znalazłem go przed wejściem do monopolowego. Przez chwilę przyglądałem mu się z daleka, rozmawiał z kobietą, śmiali się i ściskali. Postanowiłem podejść: 
- Och, przyjacielu, jak dobrze, że wstałeś. - krzyknął Szymon. – Chcę ci kogoś przedstawić. Poznaj Elenę. – Podałem jej rękę na przywitanie i uśmiechnąłem się najładniej, jak potrafiłem. – Mieszka niedaleko w zachodniej dzielnicy. 
- Miło mi poznać, nazywam się… A zresztą, nieważne. 
- Dlaczego? - Kobieta zmieszała się nieco, dalej zachowując uśmiech. – Chowasz tożsamość? - zaśmiała się, oczekując mojej odezwy. 
- Ta, możemy przeprosić cię na chwilę? - Grzecznie zapytałem. – Muszę porozmawiać z nim w cztery oczy. - Elena przytaknęła, po czym weszła do sklepu. 
- Co ty odpierdalasz?! - wykrzyknąłem. - na miejscu zbrodni pozostawiłeś swoje odciski, znają cię, szukają, a ty tak po prostu chodzisz sobie do sklepu pełnego kamer i rozmawiasz sobie ze starą kumpelą?! Opamiętaj się człowieku i zacznij myśleć. 
- Dobrze już, przepraszam, chciałem tylko wyskoczyć po miód.- odpowiedział spokojnym tonem. 
- Załóż kaptur, czapkę, cokolwiek, ale by nikt cię nie nagrał. Pamiętaj, że mieszkamy nieopodal, więc nie podawaj nikomu naszego… Mojego adresu, zrozumiałeś? - Szymon przytaknął. 
  
*** 
  
- Proszę, bierz. Od dziś należy do ciebie. 
Włożyłem mu w ręce moją ulubioną zabawkę, która służyła mi, a także memu bratu, w każdej naszej "akcji”. Dzień w dzień bez rozłąki od mych chropowatych palców, a teraz dostaje ją on. Mój uczeń, któremu ufam bezgranicznie. Przekazuję mu mój najlepszy nóż, którego dusza na zawsze pozostanie w mym sercu. Mam nadzieję, że będzie troszczyć się o niego, jak i na odwrót. Człowiek bez noża nie przeżyłby miliony lat temu, podobnie jak nóż bez człowieka. Dopełniają się wzajemnie, a ja tę piękną tradycję kontynuuje. Nie pozwolę nigdy, by takie piękne urządzenie poszło w niepamięć. 
- Pamiętaj, Szymonie, troszcz się o niego, a będzie ci posłuszny. Jest idealnie wyważony, a do tego ząbkowany, dzięki czemu idealnie i z wielką gracją wbija się w ciało. Dla ozdoby na drewnianej rączce wyryta została ikona słońca, by przypominać właścicielowi, że rzeczy tak piękne, jak słońce, są również śmiercionośne i niebezpieczne. Oby te piękne słowa zapadły ci głęboko w pamięć, mój drogi. 
- Nie lepiej wziąć pistolet? Jest szybszy, łatwiejszy i bardziej skuteczny. - odparł Szczechowicz. 
- Może i tak, jednak zapytaj sam siebie: jak wolałbyś umrzeć? Spod muszki pistoletu tak łatwo nie uciekniesz. Nie będziesz miał żadnych szans na przeżycie. Za to, walcząc bronią białą, twoje szanse wzrastają. Masz okazję wybronić się przed śmiercią. Jednak to jest tylko i wyłącznie twoja decyzja, jak będzie pozbawiał dusz swych ofiar. Osobiście muszę przyznać, że czuję odrazę do wszelkich rodzajów broni palnej z pewnych powodów, lecz każdy charakter można złamać i w pewnym sensie, naprawić. Także mój. 

(Elena)

"Elen oraz panowie S i K. Z humorem :-P"

- Cześć, Szymon - powiedziałam, podając koledzę rękę na powitanie. - Co cię do mnie sprowadza, kochany? 
Skrzywił się lekko i mruknął: 
- Mogłabyś tak mnie nie nazywać? 
Zaśmiałam się w odpowiedzi. 
- Słuchaj, potrzebuję kogoś, kto stanie na straży, a w razie czego ubezpieczy nam odwrót. 
- Nam? - zaciekawiłam się. 
Przyjaciel popatrzył na mnie uważnie i poważnie odparł: 
- Mnie i Karo. Poznałaś go kiedyś pod sklepem. 
- A, tak, pamiętam... Więc? Po co wam to ubezpieczenie? Co wy kombinujecie? 
- Coś na dużą skalę - szepnął. - Pomożesz? 
Zamyśliłam się. Od dawna w niczym już nie uczestniczyłam i potrzebowałam adrenaliny, ale teraz nawet nie wiedziałam, o co tu może chodzić. Miałam wątpliwości... 
- Co z tego będę mieć? - zapytałam. Tym razem to Szymon się zamyślił. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili, lecz jego głos nie był zbyt pewny. 
- Napewno potężne poczucie satysfakcji. 
- Tylko tyle? - prychnęłam. Kiwnął głową. 
- Najpierw chcę porozmawiać z tym twoim kolegą - odparłam twardo. Szymon chciał coś na to powiedzieć, ale widząc mój ostry wzrok, zaniechał odpowiedzi. - Ustaw nam spotkanie... Tylko pamiętaj. Ja raczej nie pracuję za darmochę. 
- Wiesz, że właśnie za to cię kocham, co? 
- A to podobno ja mam nie mówić do ciebie per "kochanie" - mruknęłam w głąb szklanki z miodowym piwem. Kolega jak zwykle miód dolał sobie do czarnej kawy. Jakoś nigdy nie potrafiłam zrozumieć tej jego fascynacji taką kawą... 
- Dobra, Elena, załatwię ci to spotkanie, ale nie gwarantuję, że Karo coś ci za to zapłaci. 
- Jeśli tego nie zrobi, to wątpię bym z wami poszła na tę akcję. - zauważyłam sucho. 
- Nawet przez wzgląd na naszą starą przyjaźń? - zapytał smętnie. Przytaknęłam. - Eh, no cóż... Czekaj na mój telefon. 
  
Kiedy wyszedł, jeszcze przez chwilę siedziałam w kawiarni, w której się spotkaliśmy, by w końcu wyjść na zalane popołudniowym słońcem uliczki. Promienie mnie oślepiły, więc założyłam czarne okulary i lekkim krokiem ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Ludzie się za mną oglądali, bo jak na tę porę roku, nosiłam na nogach ciężkie glany, krótkie jeansowe spodenki, czarny top i skórzaną kurtkę. Strój nie był do końca odpowiedni na ciepłe wakacyjne dni. 

Psychopata (+18) [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz