Gdy pierwszy raz usłyszałam jego arogancki i zachrypnięty przez alkohol głos, wyobraziłam sobie że wieczorem po wspólnym obejrzeniu jakiejś kiepskiej komedii romantycznej zasnę w jego ramionach a ten zaniesie mnie do łóżka i zupełnie innym przyjemnym dla ucha tonem szepnie miłe słowa na dobranoc i zaśnie ze mną pod jedną pościelą.
Gdy tamtej nocy po raz pierwszy zaczepiło mnie jego schlane towarzystwo wiedziałam, że on tam nie pasuje. Widziałam, że ma o wiele więcej rozumu od nich wszystkich. Poczułam że moim obowiązkiem jest to zmienić, czułam, jakby ciążyła na mnie klątwa od której nie uwolnilabym się gdybym mu nie pomogła. Musiałam.
Gdy pierwszy raz zobaczyłam jego chwiejny krok poczułam, że ja jedyna mogę pomóc mu wyjść na prostą i zacząć normalnie funkcjonować.
Gdy po raz pierwszy nasze oczy spotkały się na swojej drodze poczułam, jak moje serce bije o wiele szybciej, byłam przekonana że bije ono tylko dla niego, a jego czerwone białka wręcz błagały o pomoc. Szkoda że potrzeby pomocy nie chciał przyznać przed samym sobą...
Chciałam mu pomóc, czułam że muszę. Od jego pierwszego spojrzenia, ruchu oraz słowa. Chcialam aby wrocił do odpowiednich ludzi i swojej pracy która była jego największą pasją.
Ale czemu nikt nie powiedział, że ten chłop jest strasznie uparty?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dzień Dobry! 🤗
Mam nadzieję że pierwszy fanfik przyjmie się w miarę znośnie i wybaczycie ewentualne błędy które mogły się pojawić :3
Koniecznie piszcie czy mam kontynuować!
A tymczasem dobranoc ❤️
CZYTASZ
life in the Warsaw [Taco Hemingway]
FanfictionChciałam mu pomóc, czułam że muszę. Od jego pierwszego spojrzenia, ruchu oraz słowa. Chcialam aby wrocił do odpowiednich ludzi i swojej pracy która była jego największą pasją. Ale czemu nikt nie powiedział, że ten chłop jest strasznie uparty?