welcome Warsaw

129 12 1
                                    

Uwaga
Początek tego rozdziałuj będzie krótką biografią bohaterki, napisałam ją byście mogli bardziej poznać i zrozumieć niektóre zachowania Soni które będą się przewijały przez całą książkę. Dopiero niżej zaczyna się dziać akcja więc proszę, nie zraźcie na samiutkim początku ;*
Miłego czytania 💋❤️
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Warszawa powoli budziła się do codziennego życia, przetarłam leniwie oczy i wyjrzałam za okno na warszawski krajobraz. Dla poniektórych to miasto to śmierdząca, betonowa dżungla do której pakują się ludzie z zbyt wysokimi ambicjami, a przynajmniej moi rodzice tak sądzili.

Dawno temu, podczas wycieczki szkolnej Warszawa skradła moje serce, dodatkowo, od tamtej pory dążyłam do tego by tu zamieszkać za co moi kochani rodziciele uważali to za marzenie ściętej głowy, zawsze chcieli bym została z nimi na wsi i przejęła firmę wraz z moim mężem. Pamietam, że może jeszcze nawet rok przed moją przeprowadzką próbowali zesfatać mnie z jakimś kuzynem syna koleżanki przyjaciółki mojej mamy. Plan polegał na tym bym zakochała się do szaleństwa i została z nim w domu by przejąć z nim rodzinną firmę. Normalnie szaleństwo.

Na szczęście „mój wybranek" wybuchnął i po miesiącu i wyśpiewał mi cały misterny plan jak na spowiedzi. Poza tym rodzice połowę swojego życia spędzili na wmawianiu mi że w stolicy nie będę miała miejsc do spędzania czasu, brak zieleni, zero zabytków. Co jeszcze im przeszkadzało w stolicy? Ah tak... Niskie dochody, oraz jak oni to ujęli „atrakcje" nieodpowiednie dla tak młodych kobiet jak ja. Parę klubów, rzeka i tak dalej... Osobiście mnie fascynowały te miejsca, od mojego pierwszego postawionego kroku w stolicy poczułam magię tej „miejskiej dżungli".

Jestem artystką jeśli można tak to nazwać. A właściwie to dorabiam sobie robiąc jakieś okładki albo plakaty, więc nic dziwnego w tym że znalazłam swoje źródło inspiracji właśnie tutaj, w sercu Polski. Niby miasto jak miasto, ma swoje zalety i wady, ale w żadnym innym nie znalazłam „tego czegoś" jak to mówią. W między czasie pracuje jeszcze jako kelnerka w małej kawiarence tuż przy moim bloku.

Na tych dwóch pracach nie narzekam, dało się wyżyć, jedzenie, picie a czasem nawet jakiś lepszy ciuch, jednak przyznam że często pod koniec miesiąca nie stać mnie na jakiegoś dobrego drinka w jakimś klubie, a dziwnie tak przyjść do klubu i niczego się nie napić. A szkoda, bo lubię obserwować ludzi, lubię patrzeć na rosnąca pomiędzy nimi chemię, nienawiść, przyjaźń. Uwielbiam to potem uwieczniać w moim rysowniku który jest już niemalże pełny od różnych sytuacji w klubach, nad Wisłą a nawet u mnie w pracy.

Mimo wszystko staram się nie przejmować drobnymi problemami, bo przecież, niczego mi chyba nie brakuje prawda? Owszem, może i mogłabym szukać jakiejś lepszej pracy z lepszymi zarobkami. Ale najzwyczajniej w świecie lubię swoje prace. I nigdy nie pomyślałam nawet żeby je na cokolwiek zmienić. Staram codziennie być wdzięczna losowi za to co mam ponieważ, przyznaję, początki w stolicy miałam fatalne.

Pierwsze żywe dusze jakie poznałam bliżej byli to Maciek i jego dziewczyna, Julka. Spotkałam ich pewnej samotnej nocy w klubie. No dobra, jednak troche poza nim. Wyszłam na papierosa,(Papierosy były dla mnie wtedy największą oazą i źródłem uspokojenia. Poważnie mówię, bez paczki papierosów nie ruszałam się nigdzie, przyznam nawet że chodziłam z nimi do toalety. Dobrze, że rzuciłam to świństwo bo teraz pewnie leżałabym już w szpitalu)  wkurzyłam się na typa który w chamski sposób zmarnował mój alkohol wyrywając mi go z ręki i wylewając go na siebie. Nie mam pojęcia jak głupia musiała być dziewczyna która rzuciła mu się po tym czynie na szyję namiętnie całując, ale z pewnością miała -50 IQ jak nie mniej.

Maciek jeszcze wtedy był singlem, skutkiem tego zagadał pierwszy, dokładnie pamietam że prosił o zapalniczkę po czym przedstawiając się jedna wypadła mu z kieszeni. W miłej atmosferze wróciliśmy do środka klubu i spędziliśmy razem parę godzin. Wymieniliśmy się numerami i spotykaliśmy się przez parę tygodni po czym czar prysł a ja zastanawiałam się co zrobiłam źle. Po tygodniu Maciek zaprosił mnie na domówkę gdzie poznałam jego dziewczynę, Julkę, z którą na początku jedyne co nas łączyło to miłość do Maćka. Tak, zostałam uwięziona we friendzone, i pomimo częstych spotkań na szczęście mi przeszło. Zaprzyjaźniłam się też z Julką która stała się jak moja starsza siostra a wręcz mama. Spędzałam z nią o wiele więcej czasu niż z Maćkiem co nie wyklucza tego że kompletnie o nim zapomniałam.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 03, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

life in the Warsaw [Taco Hemingway] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz