ROZDZIAŁ 7

2.4K 76 2
                                    


ROZDZIAŁ

VII


Matt


Nadal jestem w szoku. Nie wiem co powiedzieć. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie. Nie maiłem pojęcia co robić. Dusiła się. Dusiła się powietrzem. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Chciałem uciec, ale nie mogłem. Musiałem jej pomóc.Nie wiedziałem, czy robię to dobrze, ale pomogło. Nie wiem co by było, gdybym nie poszedł do niej. Chciałem wyjaśnić, że nie kłamałem. Wbiegłem na górę, a ona tam siedziała. Na podłodze.I chociaż panicznie nabierała powietrza, miałem wrażenie, że nie dociera ono do jej płuc. Jeszcze nigdy tak się nie bałem. Kiedy zobaczyłem, że oddycha. Że już dobrze. Poczułem taką ulgę a sercu. Nigdy nie czułem czegoś takiego. Chyba ją kocham. Bo jak inaczej określić uczucie, kiedy chcesz być z jakąś osobą zawsze. Kiedy nie chcesz, żeby była smutna i robisz wszystko, aby to zmienić. Kiedy patrzysz na nią jakby była całym twoim światem,a trzymając ja w ramionach trzymasz w nich cały świat. Kiedy nie chcesz jej tylko przelecieć. Zrozumiałem, że przez te lata zakochiwałem się w niej stopniowo. Mówiąc te dwa ważne dla nas słowa: ,,nienawidzę cię", myślałem ,,kocham". A kiedy dziś umierała, błagałem, aby odebrali moje życie, byle by ona żyła.Gdyby umarła, ja też bym umarł. Jeśli to nie jest miłość, to czym jest miłość? Nigdy nie podejrzewałem, że ją pokocham. To wredna, wkurzająca suka, ale nie zamieniłbym jej na żadną inną.Teraz leży w moich ramionach. Mówiła, ze to moja wina. Że zgadłem. Ale co? Bolało mnie to. Może bełkotała, ale to moja Rosie. Ona nie mówi nic pochopnie. Nigdy nie mówiła. Ale nigdy nie widziałam jej też w takim stanie. Jednak jeśli to naprawdę moja wina, to wolę się odsunąć. Wolę być starym Mattem, byle by była bezpieczna. Ale teraz śpi. Płakała, aż zasnęła. Na podłodze w moich ramionach. A ja nie mogę jej puścić. Po prostu nie umiem.Zaniosę ją do łóżka. Podnoszę jej drobne ciałko. Jest taka lekka. I ma takie długi, czarne włosy. Kiedy niosę ją tak w ramionach, prawie sięgają do ziemi. Kładę ją w miękkiej pościeli i przykrywam kołdrą.

-Zostań. Nie zostawiaj mnie samej. - szepcze, nie otwierając oczu. Kładę się obok, a ona wtula w mój tors. Po chwili odpływam. Zasypiamy.



###


To już czwarty dzień maratonu. Dziś wigilia więc życzę wam zdrowych, pogodnych i radosnych świąt.


Julia

DWA WAŻNE SŁOWA (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz