Biegłem jak szalony przez wioskę. Nikogo nie było na ulicach. Nie dziwiłem się, banda uzbrojonych rzezimieszków w wiosce nie może wzbudzać radości. Ta pustka była mi na rękę nikt mi nie mógł im przeszkadzać. Gdy znajdowałem się 150 metrów od domu sołtysa skręciłem w boczną uliczkę. Zacząłem się skradać. Niewiedziałem czy klan wyznaczył patrole. Jednak później okazało się, ze teren był całkowicie czysty. Zakradłem się do małego ogródka za domem. Podszedłem do drzwi. Przystawiłem ucho do ściany. Zamknąłem oczy i skupiłem się na tym co mogę usłyszeć. A usłyszałem wiele.
- idziemy za godzinne do karczmy?
- eee nie! Za godzinne będzie już za późno zeżre stuł do tej pory
- co ty robisz?
- czego żołnierzu?
-to mój miecz i o co chodzi?
- zgłaszam się na zmianę warty sir
- eh chciałbym już koniec wojny
- już nie długo
- dobrze zbierz oddział i idźcie do wsi
- kiedy obiad?
Takie rozmowy dobiegały do mych uszu. Trudno mi było się zorientować w tym chaosie.
- dobrze spotkanie rady za 20 min na gurze przekaż innym oficerom
- tak jest!
Ta informacja okazała się kluczowa. Wszedłem do domu następnie zacząłem się skradać między cieniami i światłem byłem praktycznie nie widoczny. Postanowiłem nikogo nie zabijać bez potrzeby jednak mój krótszy miecz miałem w prawej ręce. Dotarłem do schodów, usłyszałem kroki z góry schowałem się pod schodami.
- będę jechał to już do Biringam, nie obchodzi mnie sprawa shadow warriora
- Meriland uważa ze to sprawa kluczowa
- Meriland może być dowódcą regimentu ale głowy do ogólnej polityki i legend niema zresztą mnie legendy nie interesują
- cóż tam będzie prawdopodobnie kolejna bitwa więc do zobaczenia - wychyliłem się zobaczyłem 2 rycerzy w czarnych jak obsydian zbrojach i krwiście czerwonych naramiennikach ułożonych w płomienie oraz tej samej barwy hełmach na czole z czarnym znakiem skorpiona. Byli oni wyposażeni w długie dwuręczne, grube miecze w czarnych pochwach przy pasie. Każdy z nich posiadał karmazynową torbę ze znakiem skorpiona, dużo tego znaku skorpiona swoją drogą, zauważyłem ze jednemu z nich temu, który mówił, że wyjeżdża wystaje z torby zwinięty pergamin, a raczej cos co go przypominało, ponieważ był czarny w niebieskie pasy. Jak później się okazało były to rozkazy stopnia 3 (dla podporuczników i poruczników armii skorpiona). W tedy pomyślałem, ze mogą to być ważne papiery i fajnie by było je podwędzić.
-do zobaczenia idę to karczmy i wyjeżdżam
-do zobaczenia
Osobnik z rozkazami wyszedł z domu a ten drugi wrócił na górę. Postanowiłem iść na górę i spróbować poprzeszkadzać klanowi.
Gdy kroki ucichły wszedłem na górę, powoli i bezgłośnie. Na gurze zastałem 2 strażników stali dokładnie na przeciwko mnie...
Jednak obydwaj mnie nie widzieli. Zmieniłem się w cień. Przydatna ta umiejętność ale przydało by się nad nią zapanować bo to może się źle skończyć. Podszedłem do drzwi których pilnowali. Nie wiedziałem jak do końca działa zmienianie się w cień więc spróbowałem przejść przez drzwi bez uch otwierania, powiodło się jak najbardziej. Znajdowałem się w sali z wielkim, dębowym stołem uginającym się od jedzenia. Znajdowały się tam kurczak (albo raczej walarpy), coś co przypominało krwiste steki (mięso z szyi grimsa), nogi jak od zebry/konia (uda sawalów), trochę jakiejś zieleniny i złote marchewki (koloru złotego były w pełni jadalne).
- a więc juto dokona się rzeź-powiedział dowódca
- a jeśli się zgłosi? - odpowiedział oficer
- ukrywali go trzeba ich zgładzić
- ale z kąt mogli wiedzieć ze jest shadow warriorem?
- nie mogli ale co z tego
- nie powinniśmy ich zabijać
- eh żołnierzu żołnierzu na wojnie troszczy się o siebie i łupy a ta wioska będzie świetnym łupem
- no w sumie
- wypijmy za to, a i możecie robić z mieszkańcami co chcecie byle byście ich zabili sam się trochę zamierzam zabawić hehe
Towarzystwo się zaśmiało po czym napili się z kufli piwa. Pomyślałem w tedy: aha wy chcecie robić co chcecie no to ja wam pokarze co to znaczy robić co się chce. Podszedłem od tyłu do dowódcy, przełożyłem długi już do lewej ręki po czym wyjąłem miecz. Szepnąłem robię co chce jak ty skurczybyku Odkrzykną zaskoczony: co jest ku- nie dokończył leżał już na stole z poderżniętym gardłem. Pojawiłem się, przestałem być cieniem, skoczyłem na zaskoczonych przeciwników zabiłem podczas wślizgu po stole dwóch przeturlałem się, spadły kolejne dwie głowy. Zeskoczyłem ze stołu, wykonałem obrót o 360 stopni zabijając jednego oficera i dwóch strażników. Zostało jeszcze 4 oficerów i 6 strażników. W końcu zdobyli się na zareagowanie na mój atak, dwóch najbliższych strażników uznało za genialny pomysł zaatakowanie mnie jednocześnie z lewej i prawej mieczami, no cóż nie mogę powiedzieć, ze byli zadowoleni z efektów, sparowałem uderzenia wykonałem 2 kopnięcia łamiąc żebra przeciwnikom. 2 wojowników z kuszami wycelowało we mnie i...
I przeteleportowałem się do nich wbijając im w piersi miecz i nuż. Zaatakowałem oficera próbował się bronić pchnięciem ale zmieniłem jego tor nożem a zabiłem pchnięciem miecza. Rzuciłem 2 nożami jednym po drugim w strażników jeden miał topór drugi halabardę, moje norze w locie zmieniły się na granatowe przebiły na wylot pancerze wroga.
-poddajemy się! - krzykną oficer
-a czy ja was pytałem o zdanie?
-nie ale... - nie skończył leżał martwy na ziemi jak 2 pozostałych.
-i opłacało się zabijać i terroryzować moją wioskę? - odpowiedzią był dźwięk biegnących żołnierzy na schodach.
YOU ARE READING
Wojownik Cienia: Powstanie
Fantasyjest to opowieść o tym jak ewien lekarz stał się wojownikiem. Będzie kilka zwrotów akcji mam nadzieje ze ksiąrzka będzie trzymać cały czas twoją uwage na najwyższym poziomie :D