* Jimin *Wstałem dziś dość późno, ale to dlatego, że z pracy wróciłem dopiero nad ranem. Z resztą czego mogę się spodziewać po pracy jako ,,tancereczka,, w nocnym klubie?
-To już prawie rok...- szepnąłem, przymykając oczy i wspominając szybko wydarzenia z ostatniego roku.
Moje małe i obzkurne mieszkanie słyszało przez ten czas tyle płaczu i krzyków, że mogę je traktować jak przyjaciela, który zawsze wysłuchuje zwierzeń i daje ci w spokoju się wypłakać. Może i jest małe, stare i no nie wygląda za sympatycznie i nie znajduje się w bezpiecznej dzielnicy, ale to mój taki mały azyl. No okej... jest złe ale na nic innego mnie nie stać. Staram się widzieć jakieś pozytywy w tym że wogóle jakieś posiadam.
Po swoich rozmyśleniach zwlokłem się z łóżka parę razy ziewając i pokierowałem się do łazienki w celu opanowania moich rudych włosów żyjących własnym życiem. Stwierdziłem że wypada się umyć więc rozebrałem się i brudne ubrania wrzuciłem do kosza na pranie. Gdy po wejściu poszułem gorące strumienie wody spływające po moim ciele rozluźniłem się przymykając oczy i odchylając nieco głowę do tyłu. Rozważałem sens własnego życia. Nic tylko praca, dom, praca, dom i tak w kółko. Chociaż lepsze to niż ojciec policjant z nierównym sufitem, którego najlepszym zajęciem jest bicie takiego ,,nic nie znaczącego bachora".
Przez tego człowieka (bo tatą go nazwać nie można) mam teraz pełno blizn na ciele i ślady po gaszeniu papierosów.Z rozmyśleń wyrwało mnie przesunięcie o jakiś 1mm kranu za daleko i momentalnie czując prawie wrzątek za skórze wyskoczyłem spod prysznica wypuszczając słuchwakę z rąk i już za chwile moja CAŁA łaznienka można powiedzieć że pływała.
-No brawo Jimin. Jesteś idiotą. - nie wiem czy jestem wkurzony na to, że muszę to teraz sprzątać czy na siebie, że to zrobiłem.
Po opanowaniu tej powodzi dokończyłem resztę czynności takich jak ułożenie włosów i lekki makijaż, udałem się do kuchni wszamać jakieś śniadanko. Ale co zastałem w lodówce? Pustki. Został tylko jeden jogurcik, który ochrzciłem jako moje dzisiejsze śniadanie. No to wypadało by się na jakieś zakupy wybrać.
Po zjedzeniu bardzo pożywnego śniadanka ruszyłem do sypialni znaleźć jakieś ubrania na dziś, bo od wyjścia z łazienki ekem nie mam na sobie nic. No a kto mi zabroni? Nikt.
Postawiłem na czarne obcisłe rurki i różową, trochę za dużą bluzę z napisem ,,cute".Po ubraniu się ruszyłem na zakupy wcześniej zamykając mieszkanie. Na miejscu wybrałem pare mrożonek na szybko czy jakieś jogurty, bo nie oszukujmy się. Gotowanie nie jest dla mnie. Wolę już odżywiać się sztucznym żarciem niż spalić mieszkanie. Przy kasie trochę zabolał mnie portfel, ale przez najbilższe 2 tygodnie mam spokój z zakupami. Przed sklepem spojrzałem na swój telefon i widząc godzinę trochę mi mina zrzędła. Zdążę tylko wrócić i odstawić zakupy, bo na miejsce trochę drogi mam.
***
W klubie przywitałem się z Hobim. Moim jedynym przyjacielem, który zawsze mnie wspiera.
-Hejciaaa Hobiii - powiedziałem uroczo.
- O, hej Chim. Jak tam?- odpowiedział z uśmiechem.Ajj jak ja uwielbiam tego człowieka jest taki miły a jego uśmiech zawsze taki szczery.
- Aaa znakomicie jak zawsze - ten mój sarkazm- Jakieś wieści dla mnie masz?
-Właściwie to tak, ale nie spodobają ci się, bo to kolejna proźba szefa żebyś...
-NIE,NIE I JESZCZE RAZ NIE! - przerwałem mu - Nie będę temu pajacowi robił za dziwke! - powoli zaczynały lecieć mi łzy z oczu, a Hobi szybko i mocno mnie przytulił do siebie, a był ode mnie o prawie głowę wyższy więc schowałem głowę zagłębieniu jego szyji.
-Wiedziałem, że to ci się nie spodoba. Mogłem nic nie mówić przepraszam...- odsunęliśmy się od siebie a on spuścił głowę ze smutkiem.
Hoobiii nie smutaajj!!!
- Nie przepraszaj, to twoja praca, że masz mi przekazywać informacje od szefa - przestełem płakać.
Ten dziad, czyli nasz szef z racji iż jestem jego najlepszym okazem, chce żebym się puszczał jak inni tancerze w tym klubie. Nie chcę tego robić, a dostaję to pytanie codziennie tylko dlatego że on chce na mnie zyskać więcej pieniędzy. Dlatego wywiera to we mnie takie emocje.
- Hobii, idę się przebrać i odłożyć moje rzeczy, bo powoli ludzie zaczynają się schodzić.- on tylko pokiwał głową, a ja udałem się na zaplecze do naszej tak zwanej garderoby. Przywitałem się z resztą tancerzy i ubrałem się w swój strój kotka. Składał się on z czarnych, obcisłych bokserek z kocim ogonkiem, kocich uszek i obróżki na szyi.
Nie przeszkadzał mi sam strój, ponieważ serio lubię takie przebieranki, ale myśl o tych wszystkich oblechach chcących zmacać małego, biednego, uroczego chłopca najlepiej wyginającego się na rurze (tak chodzi tu o mnie).
Jeśli chodzi o strój to miałem mega szczęście, bo niektórzy tancerze musieli nosić stringi i ich ogonki nie były doszyte do stroju tylko musieli wkładać sobie w tyłek niemałych rozmiarów korki z ogonkami. Tylko dla tego że jak dostaną klapsy albo któryś z gości na chama ruszy im ten ogonek, aby wywijali się z bólu. Nie rozumiem tego. Oni mówią że to przyjemne, ale ja nie widzę w tym sensu. A no tak prawiczek ze mnie. Znaczy nie dosłownie prawiczek, ponieważ jak byłem mały raz w złości zgwałcono mnie... To dla mnie serio trudne tematy, ale całe szczęście nie pamiętam z tego nic oprócz tego że bolało. W każdym razie nie widzę sensu w tym, że wszyscy mówią że to takie przyjemne jak to tylko boli.
Ubrany ruszyłem na scenę gdzie tańczyło już 2 innych tancerzy a pod sceną był już tłum nawalonych i napalonych facetów. Na moje wejście usłyszałem głośne krzyki i gwizdy. A no tak gwiazdka klubu wbiła na parkiet.
Stanąłem przy rurze i zacząłem swój występ. Nie liczyli się dla mnie wszyscy do okoła tylko ja i rura. Kocham taniec. To moja jedyna droga oderwania się od rzeczywistości.
***
Po długim występie zachciało mi się siku więc trochę spocony ukłoniłem się i zszedłem ze sceny.
Ruszyłem w stronę toalet dla gości, bo zbaczyłem kolejkę w toalecie dla tancerzy. No w końcu wszyscy się napracowali dość długo. Pójście do toalet dla gości było błędem...Skręcając w pusty wąski korytarzyk prowadzący do toalet nagle zostałem gwałtownie przygwożdżony do ściany.
- Witaj kotku...- piwiedział szorstkim głosem ten oblech. No pięknie Jimin debilu znazłeś z bezpiecznej strefy gdzie stale ktoś ma oko na to czy tancerze są bezpieczni to masz - Może się zabawimy kruszynko? Hmm? Nawet nie wiesz jak długo cię obserwowałem i czekałem na taką okazje - w tym momencie zaczął całować moją szyję.. Co robić ?! Co robić?! Jimin myśl, myśl. Zacząłem szlochać. Byłem bezradny. Ten facet jest ode mnie o wiele silniejszy i wyższy.
Wiem!!! Wzbudzę litość.
- Nie błagam!! - stale płakałem - Zostaw mnie! - biłem go swoimi małymi piąstkami, ale nawet go to nie ruszyło tylko bezczelnie się zaśmiał dalej liżąc moją skórę schodząc z torsu na brzuch.
Tak. To jest ta chwila on zszedł na dół. Więc zdążę uciec zanim się podniesie. Nie zastanawiając się ruszyłem biegiem z płaczem spowrotem na salę kierując się za bar. Słyszałem że biegł za mną ale na chwilę zgubiłem go w tłumie.
Pobiegłem za bar i schowałem się pod nim. Nawet nie zwróciłem uwagi na ludzi i czy ktoś przy nim siedzi. Jedno jest pewne. GDZIE JEST HOBI? Nie ma go za barem a ten gość tu zaraz będzie i mi coś zrobi.. W tym momencie szlochałem tak mocno że nie mogłem się opanować. Usłyszałem wołanie tego gościa, który lada moment stał nade mną...
- Tu jesteś dziwko!!! - podniósł na mnie ręke i zamykając oczy, by przygotować się na mocne uderzenie...
________________
Siemkaaaa! To moje pierwsze opo tego typu więc można pisać czy jak na razie się podoba!💝
Przepraszam za błędy, starałam się sprawdzić czy nigdzie ich nie ma, ale no zawsze coś może umknąć💞💗💝
Dzięki za przeczytaniee💝
CZYTASZ
Narkotyk | j.j.k x p.j.m
FanficPark Jimin 17-letni chłopak pracujący jako tancerz na rurze w nocnym klubie przez sytuacje w jakiej się aktualnie znajduje. Jego jedynym wsparciem jest Hobi, a szef nieustannie próbuje go zachęcić do ,,puszczania się". Co się stanie gdy najseksownie...