Dlaczego zgodziłam się pójść na tę cholerną imprezę? Nigdy nie byłam typem dziewczyny, która dużo imprezowała, piła lub paliła. Przyznaję się bez bicia. Jestem szarą myszką i widocznie nie wiem, co to dobra zabawa.
Na to wszystko namówiła mnie Gabby. To moja irytująca, wścibska sąsiadka. Chodzimy razem do klasy i od tygodnia tylko mówiła o tej imprezie. Twierdziła, że pojawi się tu cały nasz rocznik i chyba co do tego, miała rację. Za to nie miała racji w innej sprawie. Mówiła, że będę się świetnie bawiła.
Przeszłam między ocierającymi się o siebie parami, kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Miałam dość zapachu potu z mieszanką dymu. Jeszcze zdołałam wejść w kałużę z piwa i czułam jak mój but klei się do parkietu. Obleśne.
Złapałam za klamkę i jak najszybciej wyszłam. Oparłam się o drzewo stojące obok i głośno westchnęłam.
Czemu nie mogłam być normalna? Nie byłam jak inne dziewczyny. Byłam dziwna. Zamiast chodzić na imprezy, wolałam przeglądać twittera i pisać opowiadania o moim crushu, Leonardo Di omójboże Caprio. Zamiast pić alkohol, wolę popijać soczki owocowe. A zamiast papierosów, wolę właśnie wyjść na świeże powietrze.
Moje przemyślenia przerwał nagły huk. Odwróciłam głowę w stronę ulicy i ujrzałam przed sobą samochód, a pod nim człowieka. Przerażona zakryłam dłonią buzię i rozszerzyłam oczy.
- Co się tu dzieje... - mruknęłam pod nosem, widząc jak z auta wysiada młody półbóg. Miał w ręce pistolet i nim się obejrzałam, strzelił na osobę leżącą pod kołami. Niespodziewanie pisnęłam, a mężczyzna spojrzał w moją stronę.
- A ty co się tak gapisz? - zapytał, ale nie wydostałam z siebie ani jednego słowa. Przyglądały mi się niebieskie oczy z tym pewnym, je ne sais quoi. Z jego czoła zleciała pojedyncza kropelka potu. Zmarszczył ciemne blond brwi i podszedł w moją stronę.
Bałam się. Wyglądał niebezpiecznie. Stałam tam jak posąg z kamienia, nie wiedząc jak się zachować. Dlaczego nie uciekałam? Chyba nie potrafiłam. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
Schował pistolet do kieszeni obcisłych, czarnych spodni i poprawił swoją skórzaną kurtkę. Zwilżył wargi, przez co ujrzałam jego błyszczący aparat na zęby. Dodawał mu uroku.
- Idziemy. - Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę swojego samochodu.
- Gdzie idziemy? Przecież cię nie znam - burknęłam, próbując wydostać się z jego silnego uścisku.
- Trzeba było nie stać jak głupia, kochanie - odparł i otworzył przede mną drzwi. Wrzucił mnie gwałtownie do samochodu. - Teraz albo będziesz cicho i grzecznie siedziała, albo będę musiał potraktować cię mniej łagodnie.
Zatrzasnął drzwi. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Dlaczego musiało się to przytrafić akurat mi? Zawsze byłam dobra i to tak los mi się odpłacał?
Zaczęłam cicho płakać, jednak gdy mężczyzna wsiadł do samochodu, starałam się to ukryć. Czy ja właśnie zostałam porwana?