Obudziłam się, gdy zostałam szarpnięta za ramię. Otworzyłam oczy, zauważajac, że musiałam zasnąć.
Nade mną stał pochylony nieznajomy, który wcześniej wpakował mnie gwałtownie do swojego samochodu. Szybko odpięłam swój pas, widząc jego niezadowoloną minę.
- Wysiadaj, muszę się zastanowić, co z tobą zrobię - oznajmił nagle. Posłuchałam go, nie chcąc wpakować się w jeszcze większe kłopoty.
Wysiadłam z samochodu, szukając w kieszeni spodni swojej komórki. Nie mogłam jej znaleźć i zrozumiałam, że prawdopodobnie musiałam ją zgubić. Co lepsze, kątem oka ujrzałam nagle, jak wysoki blondyn sięga po coś na siedzeniu i zobaczyłam swój telefon między jego palcami. Bez wahania rzucił go na ziemię i przydeptał z taką siłą, że pękł. Ekran, który przed chwilą jeszcze ukazywał kolorową tapetę, teraz był całkowicie czarny.
- Co ty robisz?! - krzyknęłam zdenerwowana. Meżczyzną odwrócił się w moją stronę i znowu nie zastanawiając się nawet przez chwilę nad tym, co robi, uderzył mnie w twarz. Upadłam na ziemię, łapiąc się za obolałe miejsce.
- Robię, co chcę, kochanie - warknął i łapiąc za moje ramię, postawił mnie na dwie nogi. Zaczęłam niespodziewanie płakać, niebieskooki wywrócił jedynie oczami.
- Chcę do domu - powiedziałam niepewnie, wiedząc, że to nic nie da.
- Ja też - odparł, przyciągając mnie do siebie. Zamknął samochód i owinął rękę wokół mojej talii. - Idziemy.
Skierowaliśmy się w stronę wielkiego domu. Byliśmy na jakimś odludzi, a ja głupia zasnęłam w samochodzie, zamiast próbować zapamiętać drogę.
Mężczyzna chyba zauważył, że się boję i uśmiechnął się cwano pod nosem. Zatrzymaliśmy się przed wielkimi białymi drzwiami. Blondyn puścił mnie, przekręcając kluczyki, włożył jednak nie ten, co trzeba i fuknął.
- Mogę przynajmniej wiedzieć, jak masz na imię? - Prychnął pod nosem, kręcąc delikatnie głową. - Proszę.
- Szymon - oznajmił, otwierając w końcu wysokie drzwi. Puścił mnie pierwszą i stwierdziłam, że jednak potrafił być uprzejmy.
Błąd. Nim zrobiłam pierwszy krok, on popchnął mnie. Upadłam na brudny parkiet. Moje usta opuścił pisk, a on się zaśmiał. Już drugi raz dzisiaj znalazłam się na podłodze.
- Nie obchodzi mnie, kim ty jesteś - uznał, zamykając za nami drzwi. - Będę ci mówił kochanie.