Boże, nigdy nie przypuszczałam, że liczenie drobnych pęknięć w suficie może być tak fascynujące. Kto by pomyślał, że jest ich tam aż 300!
Tak, bezustanne leżenie na kanapie mi nie służyło. W kuchni słyszałam krzątającego się tatę, który z ogromnym zaangażowaniem usiłował przyrządzić faszerowanego indyka. Po zapachu spalonego mięsa mogłam przypuszczać, że z marnym skutkiem. Cóż, Boże Narodzenie od zawsze spędzaliśmy w domu Flynnów, jednakże przez mój stan zdrowia musieliśmy zmienić tradycję.
Od wypadku minęło kilka dni, ale wciąż nie mogłam normalnie chodzić. Nie narzekałam, bo równie dobrze mogłam już leżeć w grobie. Podniosłam się powoli i oparłam o stos poduszek, które kazałam przynieść ze swojego pokoju.
-Elee, zadzwoń po Flynnów! Indyk już prawie gotowy! - krzyknął tata.
-Ok! - odkrzyknęłam w odpowiedzi.
Ku mojej rozpaczy telefon znajdował się na stoliku, a żeby po niego sięgnąć, musiałam zrezygnować z mojej wygodnej siedzącej pozycji. Zacisnęłam zęby i zgarnęłam telefon.
-Cześć kochanie. - usłyszałam głos Noah. - Mamy już jechać?
-Tak... - w tym momencie w kuchni z hukiem spadła na podłogę patelnia, na szczęście bez żadnej zawartości.
-Wszystko u was w porządku? - cicho parsknął śmiechem.
-Mam nadzieję, że tak. Do zobaczenia wkrótce.
Tata wszedł do pokoju z parującym indykiem i położył go na stole.
-Jak samopoczucie? - zagaił.
-Dzisiaj wyjątkowo żebra nie dają o sobie znać. Pomóc coś w kuchni?
-Siadaj lepiej do stołu, nie możesz się przemęczać.
Tak też zrobiłam, a po chwili do salonu wparował mój brat. Podbiegł do mnie i rozczochrał mi włosy. Posłałam mu wtedy lodowate spojrzenie, a jego nastrój natychmiast ostygł i usiadł obok mnie. Ponownie ożywił się, kiedy Flynnowie zapukali do drzwi.
Rodzice Lee i Noah wyściskali mnie (oczywiście uważając na żebra) i podarowali mi prezent : cudowną, długą do ziemi, czarną suknię. Domyśliłam się, że wybierała ją pani Flynn, dlatego posłałam jej szeroki uśmiech. Wreszcie miałam co założyć na sylwestra, nawet jeżeli miałam spędzić go w domu.
Od Lee otrzymałam nasze kolejne wspólne zdjęcie, oprawione w białą ramkę. Zdjęcia były naszą tradycją już od dobrych kilkunastu lat. Przytulił mnie mocno, najwidoczniej zapominając o moim stanie zdrowia. Jęknęłam cicho, a on odskoczył ode mnie jak poparzony.
-Jezu Shelly, zapomniałem. Wszystko OK?
W tym momencie podszedł do nas Noah i żartobliwie odsunął Lee :
-Uważaj, bo ją połamiesz. - pocałował mnie czule, a Lee obok skrzywił się i usiadł przy stole.
Noah odsunął się lekko i oparł czoło o moje.
-Wesołych świąt, Shelly. - wyszeptał i wyjął z kieszeni malutkie pudełeczko.
Otworzyłam je drżącymi rękami, a moim oczom ukazały się małe kolczyki z drobnymi perłami. Były wspaniałe.
-Boże Noah, są cudowne, dziękuję! - zarzuciłam mu ręce na szyję, nie zważając na ból. - Wesołych świąt. - wymruczałam mu do ucha.
Tata podarował rodzicom Lee i Noah prezent, który kupował wspólnie ze mną. Lee ode mnie otrzymał zdjęcie, a Noah zegarek. Ojcu prezent podarowałam już z samego rana.
CZYTASZ
The kissing booth 2 {ZAKOŃCZONE}
عاطفيةKontynuacja filmu i książki pt."The kissing booth", skupiająca się głównie na losach Elle i Noah :) Czy bohaterom uda się żyć w związku na odległość?