Rozdział 5

2.1K 31 8
                                    

    Boże, nigdy nie przypuszczałam, że liczenie drobnych pęknięć w suficie może być tak fascynujące.  Kto by pomyślał, że jest ich tam aż 300!

Tak, bezustanne leżenie na kanapie mi nie służyło. W kuchni słyszałam krzątającego się  tatę, który z ogromnym zaangażowaniem usiłował przyrządzić faszerowanego indyka. Po zapachu spalonego mięsa mogłam przypuszczać, że z marnym skutkiem. Cóż, Boże Narodzenie od zawsze spędzaliśmy w domu Flynnów, jednakże przez mój stan zdrowia musieliśmy zmienić tradycję.

Od wypadku minęło kilka dni, ale wciąż nie mogłam normalnie chodzić. Nie narzekałam, bo równie dobrze mogłam już leżeć w grobie. Podniosłam się powoli i oparłam  o stos poduszek, które kazałam przynieść ze swojego pokoju. 

-Elee, zadzwoń po Flynnów! Indyk już prawie gotowy! - krzyknął tata.

-Ok! - odkrzyknęłam w odpowiedzi.

Ku mojej rozpaczy telefon znajdował się na stoliku, a żeby po niego sięgnąć, musiałam zrezygnować z mojej wygodnej siedzącej pozycji. Zacisnęłam zęby i zgarnęłam telefon.

-Cześć kochanie. - usłyszałam głos Noah. - Mamy już jechać?

-Tak... - w tym momencie w kuchni z hukiem spadła na podłogę patelnia, na szczęście bez żadnej zawartości.

-Wszystko u was w porządku? - cicho parsknął śmiechem.

-Mam nadzieję, że tak. Do zobaczenia wkrótce.

Tata wszedł do pokoju z parującym indykiem i położył go na stole.

-Jak samopoczucie? - zagaił.

-Dzisiaj wyjątkowo żebra nie dają o sobie znać. Pomóc coś w kuchni?

-Siadaj lepiej do stołu, nie możesz się przemęczać.

Tak też zrobiłam, a po chwili do salonu wparował mój brat. Podbiegł do mnie i rozczochrał mi włosy. Posłałam mu wtedy lodowate spojrzenie, a jego nastrój natychmiast ostygł i usiadł obok mnie. Ponownie ożywił się, kiedy Flynnowie zapukali do drzwi.

   Rodzice Lee i Noah wyściskali mnie (oczywiście uważając na żebra) i podarowali mi  prezent : cudowną, długą do ziemi, czarną suknię. Domyśliłam się, że wybierała ją pani Flynn, dlatego posłałam jej szeroki uśmiech. Wreszcie miałam co założyć na sylwestra, nawet jeżeli miałam spędzić go w domu.

Od Lee otrzymałam nasze kolejne wspólne zdjęcie, oprawione w białą ramkę. Zdjęcia były naszą tradycją już od dobrych kilkunastu lat.  Przytulił mnie mocno, najwidoczniej zapominając o moim stanie zdrowia. Jęknęłam cicho, a on odskoczył ode mnie jak poparzony.

-Jezu Shelly, zapomniałem. Wszystko OK?

W tym momencie podszedł do nas Noah i żartobliwie odsunął Lee :

-Uważaj, bo ją połamiesz. - pocałował mnie czule, a Lee obok skrzywił się i usiadł przy stole.

Noah odsunął się lekko i oparł czoło o moje.

-Wesołych świąt, Shelly. - wyszeptał i wyjął z kieszeni malutkie pudełeczko.

Otworzyłam je drżącymi rękami, a moim oczom ukazały się małe kolczyki z drobnymi perłami. Były wspaniałe.

-Boże Noah, są cudowne, dziękuję! - zarzuciłam mu ręce na szyję, nie zważając na ból. - Wesołych świąt. - wymruczałam mu do ucha.

Tata podarował rodzicom Lee i Noah prezent, który kupował wspólnie ze mną. Lee ode mnie otrzymał zdjęcie, a Noah zegarek. Ojcu prezent podarowałam już z samego rana.

The kissing booth 2 {ZAKOŃCZONE}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz