Pierwsze spotkanie Alice i Marka.

155 5 0
                                    

Spotkanie to zawdzięczałam swojej młodszej koleżance Kristy. Młodą poznałam kiedyś gdy biegałam na orientacje, na jednym z wyjazdów klubowych zaprzyjaźniłyśmy się. Okazało się, że chodzimy razem do szkoły, Kristy bardzo mnie lubiła, gdy spędzała ze mną czas była taka szczęśliwa. Byłam dla niej jak siostra, jak wspaniała rodzina o której tak marzyła. Nigdy wcześniej nie czuła się kochana przez swoją biologiczną rodzinę, jej matka była prostytutką i zostawiła ją od razu po porodzie, a ojciec jej nienawidził, dla niego była tylko głupią wpadką. Mieszkała w rodzinie zastępczej ze swoim rok starszym bratem Joshem. Jak to rodzeństwo zawsze się wspierali ale i też kłócili. W piątki razem z Kristy kończyłyśmy obie lekcje o 14: 25, Kristy zawsze prosiła abym odprowadzała ją do domu, z okazji tego, że mieszka nie daleko. Rozmawiałyśmy, po drodze i Kristy zaczęła opowiadać o harcerstwie, o swojej drużynie w której była już ponad 2 lata. Miałam wyrobione zdanie na temat harcerzy, że to milutcy, grzeczniutcy i nudni ludzie. Ale przez opowieści młodej moje zdanie się zmieniło, wydawali się naprawdę ciekawi. Dziewczynka zaprosiła mnie na zbiórkę która była właśnie w ten piątek o godzinie 17:00. Byłam tak podekscytowana, że przyjechałam na swojej deskorolce już o 16:00. Krążyłam wokół szkoły w której miała się odbyć zbiórka, licząc na to, że może Kristy przyjdzie wcześniej. Jednak nie było jej a za 20 minut miała rozpocząć się zbiórka. Zauważyłam, że w kierunku szkoły idzie jakaś starsza dziewczyna z dużym brystolem *hmm pewnie jest z harcerstwa, a ten brystol jest na zajęcia* pomyślałam.
-Hejka, przyszłaś na harcerstwo? - zapytałam lekko wystraszona że jednak nie i wyjdę na idiotkę.
-Tak, a Ty też? Chyba jesteś nowa? Nigdy Cię wcześniej nie widziałam. - bardzo miłym tonem powiedziała do mnie. Już wiedziałam że będziemy się psiapsić.
Rozmawiałyśmy tak o harcerstwie nagle zaczęli się schodzić ludzie, same nowe twarze nikt znajomy ale byłam bardzo pewna siebie do każdego podchodziłam wystawiając dłoń na powitanie i oczywiście klasyczny tekst,, Hej, Alice" Oni przedstawiali się mi. Wszystko było spoko ale patrzę na godzinę i widzę, że właśnie wybiła 17:00 a małej dalej nie ma. Zaczęłam się lekko denerwować, bo myślałam, że to ona mnie w to harcerstwo wprowadzi a nie ja sama będę musiała próbować poznawać nowe środowisko. Z lekkim spóźnieniem przyszedł mój dawny kolega Paul miło się że mną przywitał, był z jakimś kolegą, nie był on za przystojny ale wydawał się naprawdę miły, widziałam to w jego oczach. Podałam mu rękę i się przedstawiłam, on odpowiedział tym samym. Nazywał się Mark. Na początku śpiewali jakieś dziwne piosenki a piękna starsza dziewczyna Agnes grała na gitarze. I tak przez pół godziny siedziałam jak głupia i nie wiedziałam co robić do tego cały czas czułam na sobie wzrok Marka. Patrzyłam tylko w podłogę, bo głupio mi było spojrzeć w jego stronę. Nagle wbiegła Kristy, zaczęła wszystkich przepraszać, że się spóźniła, bo rodzina zastępcza nie chciała jej z domu wypuścić. Zasiadła koło mnie i przyniosła swój śpiewnik, z tekstem każdej piosenki którą śpiewali, więc próbowałam coś tam śpiewać z nimi i tak do 19. Nadszedł koniec zbiórki wszyscy założyli prawą rękę na lewą, złapali się za dłonie i zaczęli śpiewać pieśni pożegnalne, a ja dalej czułam wzrok Marka na sobie, patrzył tak na mnie aż się za czerwieniłam było mi głupio, bo wszyscy zwrócili swój wzrok na mnie że względu na to, że momentalnie zmieniłam się z bladej twarzy na czerwoną jak burak. Po zbiórce od razu miałam iść odprowadzić młodą, wychodząc z budynku zawołał mnie Paul.
- Ej Alice, chodź na chwilę Mark chce porozmawiać!
Jeju no i znowu burak na twarzy, powiedziałam młodej, żeby szła sama i,  aby uważała na siebie po drodze. Szłam w stronę Paula i Marka, miałam miliony myśli, w głowie czego ode mnie chcą, może chcą mi coś zrobić, może lepiej tam nie iść. Ale byłam twarda! Poszłam i Paul rozbawiomy rozmową z Markiem nagle z poważniał, i znowu w śmiech z Markiem zapytałam co ich tak bawi oni ,,nic nic zupełnie" i znowu ten śmiech. Uh, czułam się dziwnie stałam obok nich i nie wiedziałam co powiedzieć i co robić. W końcu się uspokoili, Mark swoim przyjemnym głosem zapytał czy nie chce z nimi jutro pójść na lodowisko. Uwielbiam łyżwy, dlatego od razu się zgodziłam!

Miłość i CierpienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz