Przechodząc przez korytarz zachodniego skrzydła budynku, nie dostrzegł niczego nadzwyczajnego. Nie miał pojęcia, czego się powinien się spodziewać. Minął niemalże rok, a może i więcej, gdyby miał wskazać dzień, w którym po raz ostatni przechadzał się w tym miejscu. Ten teren należał do matki. Początkowo omijał go z zakazu, później już z czystej niechęci do spotkania jej.Ściany zdobiły lustra. Każde z nich wydawało się bogatsze od poprzedniego. Matka, jeszcze jako bardzo młoda kobieta dostawała je w darach. Ramy szkła musiały być bogato zdobione i wykonane z cennego kruszcu. Niektóre były ogromne, inne mniejsze, ale i tak wszystkie przyciągały wzrok.
Sehun nie miał prawa na nie spoglądać. Nawet nie chciał. Jego twarz była największym problemem, z jakim musiał się borykać już od lat. To przez to ojciec się z nim nie widywał, rodzeństwo traktowało go jak wroga, a królowa... zamknęła się we własnym pokoju dwa lata wcześniej.
- Matka chce cię widzieć. – Usłyszał za sobą. W pierwszym momencie serce podskoczyło mu do gardła. Z jednej strony chciał, aby ktoś go tutaj spotkał. Podobała mu się wizja skarcenia, ponieważ była jednoznaczna, z tym że nie słucha rozkazów. Bunt nie miał sensu, gdy nikt o nim nie wiedział. Oh odwrócił się powoli, przybierając na swojej twarzy kamienny wyraz. Przez sekundę widział swoje odbicie w jednym z luster, ale z przestrachem skupił się na czymś całkiem innym. W pierwszym momencie na bracie później bardzo szybko przeniósł uwagę na wypowiedziane przez niego przed momentem słowa.
- Matka? – Ledwie wydobył własny głos. Brat uśmiechnął się półgębkiem.
- Tak. Zapomniałeś już, że masz matkę? – syknął Adrias, po czym spojrzał na Sehuna, wręcz mordując go wzrokiem. Utrzymywał na nim swoje spojrzenie przez krótki czas. Jak każdy nie potrafił zbyt długo patrzeć w oczy najmłodszego z braci. Sehun nieustępliwie utrzymywał swoje spojrzenie, ale gdy brat już nie odpowiedział na tę bezsłowną walkę, po prostu ruszył do przodu. Adrias był jego przeciwieństwem. Jak powtarzał ojciec: „Prawdziwym mężem państwa". Wysoki, postawny, o męskich rysach twarzy. Wyglądał na silnego, ale nie był tak silny psychicznie, jakby się mogło wydawać. Tę słabość znał jedynie Sehun i ich matka. Oh był trochę jak ona. Otrzymał od niej najwięcej urody, jedynie chłodne spojrzenie jego oczu mogło zostać przekazane w genach po ojcu. Włosy w kolorze brązu, nakrapianego złotem były rzadkością, jaką mógł się pochwalić młody książę.
- Ostatnio z nią gorzej. – Słysząc to z ust brata, Sehun zatrzymał się na sekundę. Bardziej od samej informacji zszokowało go to, że brat powiedział mu więcej, niż było konieczne. Westchnął głośno, po czym ruszył dalej. Nie czuł potrzeby skomentowania tego zdania, tym bardziej że miał przeczucie, że nie ważne co by powiedział to i tak zostałoby to źle odebrane.
Przejście korytarzem do pokoju matki było dla mężczyzny kumulacją powrotu złych wspomnień. Jako dziecko potrafił wielokrotnie pokonywać tę trasę, tylko po to, aby za każdym razem otrzymywać tę samą odpowiedź – okrutną ciszę. Kochał swoją matkę, pukał do drzwi jej pokoju, licząc, że w końcu je otworzy. Tęsknił za nią. Brakowało mu jej widoku, głosu, czułości. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego tylko jego nie chciała do siebie dopuścić. Dla jego braci, czy ojca jeszcze wtedy jej pokój stał otworem. Jedynie Sehun nie był w nim mile widziany.
Zatrzymał się. Drzwi do komnat matki były wykonane z drewna, ale nawet na nich znajdowało się ogromne lustro. Spojrzenie ciemnych oczu Sehuna odbiło się w zwierciadle. Minęło tyle czasu... Kiedy ostatni raz spoglądał w swoje odbicie w tym lustrze, po drugiej stronie widział małego chłopca. Wtedy jego twarz wyrażała wszystko – od smutku, po strach. I wtedy odczuwał te same emocje, jednak nic nie dało się wyczytać z jego mimiki. Blada cera, różane usta i pozbawione emocji spojrzenie – gdzie zniknął ten chłopiec, z oczami iskrzącymi od łez?
CZYTASZ
Sen, który miał skrzydła//Chanhun
FanfictionOpowiadanie powstało na podstawie jednego z najpiękniejszych mitów jakie znam. Uroda Sehuna odbiera mu więcej niż mogłaby mu dać. Stała się nawet obiektem zazdrości Bóstw. W końcu ktoś przybył wymierzyć mu karę.