- Wiek syna... - zaczęła starsza kobieta. – Jest wyjątkowo młody, Mój Panie. – Głos swatki był nieco chrypliwy, co jakiś czas odchrząkiwała. Sehun nawet nie przenosił na nią wzroku. Stał przed ojcem w wielkiej, budzącej respekt sali. Była prawie pusta i ciemna. Jedynie wieloelementowy tron władcy zwracał na siebie uwagę. Stojący naprzeciw posłaniec czy też ktokolwiek kto miałby zostać wezwany do króla, musiał zapewne czuć przytłaczającą go niższość. Dla Huna był jeszcze jeden element przypominający mu o jego hierarchii. Swatka, wysłana przez jego rodziciela stała bliżej ojca niż jemu by pozwolono. Domyślał się, że musiała być wyjątkowo szanowana w towarzystwie. Sama myśl o tym budziła u Sehuna obrzydzenie, bo znał cenę takich awansów.- Czy to budzi w tobie jakieś obawy? – Rozbrzmiał donośny, męski głos. Fejdon słynął w Grecji z żelaznej ręki. Wielu ludzi nie było w stanie posiadać z nim jakiś bliższych kontaktów, chyba że po części chowali wewnątrz siebie podobnie bezlitosne serce. Powtarzano, że Sehun po nim otrzymał swój przeszywający wzrok i poczucie wyższości, ale on doskonale wiedział, że na jego nieszczęście nie ma charakteru ojca. Gdyby miał, byłby w stanie wygrać swój spokój, zniszczyłby każdego, kto zrobiłby mu krzywdę.
- Ależ skąd! Mój Panie, to dla mnie wyjątkowe... wyzwanie – mówiła szybko, chcąc sprostować wszelkie możliwe nieporozumienia. Ewidentnie dało się zauważyć, że z każdym słowem próbowała być jak najostrożniejsza przy Fejdonie. – Znalezienie żony, dorównującej urodzie syna... - Karcący wzrok ojca zwrócił się ku niej na moment.
Dla Huna to było za wcześnie, dużo za wcześnie. Mężczyźni w wieku Sehuna cieszyli się wolnością i beztroską tak jak i jego bracia. Posiadali grono kochanek i kochanków. Na założenie rodziny przychodził czas po ich trzydziestym roku życia. Sehun doskonale rozumiał pośpiech ojca z tą decyzją. Po ostatniej wizycie u swojej matki rozumiał, jak bardzo niechętnie jest przetrzymywany w tym domu. Sam czuł się w nim więźniem, więc nie miał zamiaru opierać się woli ojca. Fejdon dbał o to, aby nie miał podstaw do stawiania oporu. Rządzenie innym królestwem – to było najlepsze, co mógłby mu zaproponować.
- Wszystko jest już pewne? – zapytał, chociaż jego głos bardziej brzmiał, jakby nie miał zamiaru przyjąć do siebie negatywnej odpowiedzi na to pytanie. -Władca Pylos przystanie na nasze warunki?
- Tak, Mój Panie. Wkrótce dojdzie do spotkania. Możemy być pewni, że żaden inny mężczyzna nie będzie lepszym kandydatem. – Te słowa nieszczególnie pocieszyły Sehuna. Doskonale wiedział, że aby rzeczywiście rządzić w kraju swojej przyszłej żony musiałby być przebiegły niczym własny ojciec. Poza tym nie tego pragnął.
W pewnym momencie ich dyskusji Sehun zadał sobie pytanie: „Co ja tu w ogóle robię?" Podniósł swoje znudzone spojrzenie na twarz ojca. Jego oczy – ciemnobrązowe, łyskały złowrogo. Kruczoczarne brwi dodawały ostrości jego spojrzeniu. Posturom przypominał najstarszego ze swoich synów. Sehun uświadomił sobie, że z jednej pułapki, kieruje się do następnej. Nie miał możliwości wyboru, a wizja życia, jakie chciałby prowadzić, zanikała. Mężczyzna obudził się z letargu dopiero w momencie, w którym Fejdon na niego spojrzał.
- Liczę, że nie przyniesiesz mi wstydu. – Jego spojrzenie było pozbawione jakiś większych emocji, nieustępliwe. Hun uśmiechnął się delikatnie, słysząc to zdanie. Cały czas próbował zachować powagę, pozbawić się cynizmu i zablokować wszelkie ujścia złości. W końcu nie często miał możliwość zobaczyć ojca. Na usta cisnęło mu się wiele słów, ale poza pełnym pogardy prychnięciem nie pozwolił sobie na nic więcej. Odwrócił się na pięcie, zmierzając do wyjścia. Zaledwie parę kroków później usłyszał swoje imię. Niesubordynacja wobec takiego króla była niczym samobójstwo. Dla rodziny oczywiście był łaskawszy, ale nawet nią zawsze rządził twardą ręką. Sehunowi było już obojętne jego zdanie. Wiedział, że prędzej czy później staną się sobie obcy.
CZYTASZ
Sen, który miał skrzydła//Chanhun
FanficOpowiadanie powstało na podstawie jednego z najpiękniejszych mitów jakie znam. Uroda Sehuna odbiera mu więcej niż mogłaby mu dać. Stała się nawet obiektem zazdrości Bóstw. W końcu ktoś przybył wymierzyć mu karę.