5.Wyjście?

1.4K 63 3
                                    

Włożyłam plecak, do którego zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Byliśmy gotowi podjąć ryzyko i wejść do labiryntu. Musieliśmy znaleźć wyjście. Jednak pojawił się problem.
-Nigdzie nie wyjdziecie! - Zakrzyknął Gally, zastępując nam drogę. W ręku trzymał broń.
-Co ty odwalasz?- Zapytał Minho. Jego policzek nadal był czerwony.
-Nie możecie iść, nie pozwolę wam! - Kilku innych streferów stanęło po jego stronie.
-Ty możesz nie iść, ale pozwól przejść nam - odezwał się Thomas.
-Nie, oni wam nie pozwolą.
-Jacy oni?
I w tym momecie Gally jakby postradał zmysły i ruszył z bronią na Thomasa. Ciemnowłosy wykonał unik, popychając preciwnika, a ten potoczył się po ziemi. Reszta sojuszników Gally'ego poszła w jego ślady i zaczęli nas atakować. Jeden z nich ruszył na mnie.
-Słuchaj - zaczęłam - nie chcę cię skrzywdzić, więc odpuść.
Chłopak, z tego co kojarzyłam miał na imię Mathew, rzucił się na mnie. Impet powalił mnie na ziemię, a chłopak stał nade mną. Jedyną rzeczą, którą mogłam zrobić był kopniak. Kopniak w krocze. Strefer zakrzyknął z bólu i upadł na ziemię.
-Mówiłam.
Kiedy Thomas powalił Gally'ego, chłopak zgodził się nas wypuścić. Labirynt stał przed nami otworem.
-Prowadź Minho - odezwał się Thomas.

Utrzymywaliśmy stałe tempo, co wcale nie było łatwą rzeczą. Minho kluczył po zawiłych korytarzach, ale wiedział, gdzie iść. Musiałam przyznać, że był w tym niezły. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Newta. Uśmiechnął się. Kulał.
-Trzymasz sie?
-Dam radę. A ty?
Pokiwałam głową, aby nie tracić zbędnej energii. Postanowiłam biec obok niego.
Nagle usłyszeliśmy zgrzyt mechanizmu i ściany zaczęły się przysuwać.
-Zmiażdżą nas!
-Szybciej- krzyczał Thomas.
Biegłam mimo tego, że płuca paliły jakbym połknęła garść szkła. To była walka o życie. Kilkanaście metrów przede mną kończyły się ściany i rozciągał się szeroki teren. Obróciłam się i zobaczyłam, że Newt został bardzo w tyle.
-Newt!
Byłam pewna, że nie zdąży. Wróciłam po niego.
-Nie, Rose! Biegnij! -Krzyczał blondyn.
Podbiegłam do niego, chwyciłam jego dłoń i zaczęłam ciągnąć.
-No dalej, Newt. Damy radę.
Biegliśmy razem, walcząc o życie, a mury wciąż się zamykały. Zostały nam ostatnie metry i wiedziałam, że tylko jedno z nas przeżyje.
-Zostaw mnie, sama zdążysz- błagał chłopak między oddechami.
Ja zawzięcie biegłam. W pewnym momencie mury tak się do nas zbliżyły, że nie mogliśmy biec obok siebie. Newt biegł przede mną. Widziałam już piach po przeciwnej stronie. Pchnęłam Newta, a on wyleciał na otwartą przestrzeń. Czułam jak zimny beton zaczyna miażdżyć mi ramiona. Wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie za koszulkę i wyszarpuje z pułapki.

Upadłam na piasek. Żyłam. Odwróciłam się na plecy. Oddychałam głośno, łykając łapczywie powietrze. Nade mną stał Minho z ostrym wyrazem twarzy. Kiedy zobaczył, że wszystko ze mną dobrze pobiegł dalej. To on mnie uratował.
-Oszalałaś? Mogłaś zginąć! - Wrzeszczał blondyn, podnosząc mnie z ziemi.
-Nie ma za co - odpowiedziałam z krzywym uśmiechem. Odwróciłam się, aby kontynuować bieg, kiedy Newt złapał mnie za ramię. Spotkałam jego zmartwione oczy. A on zamknął mnie w żelaznym uścisku. Otoczyłam ramionami jego plecy.
-Wiem, Newt, wiem. Przepraszam- wyszeptałam przy jego uchu.
-Nie strasz mnie tak więcej - powiedział karcąco.
Po chwili oboje znów kontynuowaliśmy bieg.
Kilkanaście minut później i setki kroków dalej dotarliśmy do celu.
-Są - wyszeptał Thomas.
Moim oczom ukazały się poszukiwane drzwi.
W tym samym momencie rozległ się przeraźliwy ryk.
-Szybko! -Zakrzyknął Thomas, wskazując na drzwi.
-Dozorcy - powiedział Chuck, patrząc na mnie przestraszonym spojrzeniem.
-Hej, wszystko będzie dobrze. Trzymaj się mnie dobrze?- Uśmiechnęłam się, mimo strachu, który rósł we mnie od środka. Dostrzegłam, że przez sekundę przyglądał nam się Minho. Od razu odwróciłam wzrok.
Kolejny ryk. Już znacznie bliżej. Drgnęłam lekko, kiedy poczułam jak palce Chuck'a zaciskają się na mojej dłoni. Ścisnęłam ją mocniej i razem pobiegliśmy do drzwi. Teresa z Thomasem już próbowali je otworzyć, ale potrzebowali odpowiedniego kodu.
-Nic nie działa- głos Teresy emanował brakiem nadziei.
Za nami rozległy się krzyki. Potwory już do nas dotarły. Wyłaziły ze wszystkich stron. Było ich niemal tyle ile nas samych. Popatrzyłam błagalnie na Teresę, jednak ona nie miała pojęcia jak odblokować drzwi. Odwróciłam głowę znów w kierunku chłopców mocujących się z potworami. -Chuck, posłuchaj. Ja muszę im pomóc, a ty tu zostań i pilnuj klucza, okej? - I naraz mnie oświeciło. Przecież mamy klucz! -Chuck daj mi go. - Chłopiec pospiesznie wyjał urządzenie z plecaka. Na nim wyświetlone były numery sektorów, co z kolei było kodem do drzwi. Przedyktowałam je Teresie, nasłuchując jak radzi sobie reszta. Po chwili drzwi zaczęły sie otwierać.
-Thomas! Drzwi są otwarte! - Wstrząsnęła Teresa i wszyscy zaczęli biec do środka.
Dozorcy jednak nie dawali za wygraną i próbiwali nas zatrzymać. Jeden z ogonów prawie mnie dziabnął. Kiedy drzwi zostały zamknięte mogliśmy wreszcie odetchnąć z ulgą.
-Gdzie my jesteśmy? -Echo głosu Patelniaka rozległo się po korytarzach.
Wnętrze tego wszystkiego wyglądało inaczej niż strefa. Było bardziej nowoczesne. Po chwili dotarliśmy do wielkiego pomieszczenia, jednak wszystko było zdemolowane, zniszczone i potłuczone. Na podłodze były porozrzucane ludzkie ciała. Martwe.
-Co tu się stało? - Pytanie za wszystkich zadał Newt.
Thomas podszedł do jednego ze stanowisk, przy którym leżała zakrwawiona kobieta. Ku naszemu zdziwieniu włączył się filmik, który został nagrany przez zmarłą.
-Nazywam się dr Ava Paige. Jeśli oglądasz ten film, to znaczy, że ukończyłeś próby i wyszedłeś z Labiryntu. Chciałabym pogratulować ci osobiście, jednak niekorzystne zjawiska doprowadziły do mojej nieobecności. Zapewne masz dużo pytań, jesteś zły lub przestraszony, ale mogę zapewnić cię, że wszystko, co cię spotkało i co ci zrobiliśmy miało powód. Słońce zniszczyło nasz świat - zaczęły pojawiać się obrazy zniszczonych budynków.- Wiele istnień skończyło w ogniu. Rozprzestrzenia się zabójczy wirus, nazywamy go Pożogą. Atakuje mózg, tworząc z nosiciela groźną bestię, pragnącą przemocy. Za pomocą badań doszliśmy do wniosku, że młode pokolenie może pokonać wirusa, jednak wymagało to testowania, a nawet poświęcania młodych ludzi. Twoje ciało może zawierać lek. Po zakończeniu Labiryntu, zaczynają się kolejne próby. Postęp jest powolny, a ludzie przerażeni - do budynku wtargnęli uzbrojeni żołnierze i zaczęli strzelać do personelu za kobietą. -Może jest już za późno dla nas, ale nie dla ciebie. Świat czeka, ale pamiętaj DRESZCZ jest dobry - w tym momencie strzeliła sobie w głowę.
Wszyscy oniemieni wpatrywali się w jej ciało. Próbowałam uporządkować sobie informacje przez nią przekazane. Pożoga? Zagłada świata? DRESZCZ? Co to wszystko miało znaczyć?
Kiedy odwróciłam się, żeby spojrzeć na resztę pomieszczenia dostrzegłam znajomą twarz.
-Gally? Co ty tu robisz? -Moje zdziwienie nie miało granic.
Na dźwięk mojego głosu, jak za sprawą jakiegoś zaklęcia wszyscy się odwrócili.
-Ja już wszystko wiem - chłopak płakał i jednocześnie celował w nas pistoletem. -Mówiłem wam, żebyście nie wychodzili. Strefa była naszym domem, a wy to wszystko zepsuliście! Szczególnie ty! - Skierował ostatnie zdanie do Thomasa.
-Gally, tylko spokojnie. Odłóż broń, dobrze?- Mówił do niego Thomas, próbując w jakiś sposób go uspokoić.
-Nie wyjdziecie stąd żywi.
W tym momencie do moich uszu dotarł dźwięk wystrzelonego pocisku. Jednocześnie z tym zobaczyłam jak Minho rzuca w Gally'ego czymś w rodzaju dzidy, która przeszyła jego ciało na wskroś. Skierowałam spojrzenie na Thomasa, który był cały. Gally musiał chybić. Odetchnęłam z ulgą, ale wtedy odezwał się Chuck.
-Thomas - wyjąknął i upadł na ziemię.
Wszyscy byliśmy świadkami przejmującej chwili, kiedy Chuck zmarł, bo przyjął na siebie pocisk wymierzony w Thomasa. Uklękłam przy nim, a wtedy skierował do mnie swoje ostatnie słowa.
-Dziękuję, że byłaś moją siostrzyczką - łzy poleciały mi po policzkach. Już miałam coś powiedzieć, kiedy chłopiec odszedł na dobre.
Poczułam wokół siebie ramiona, a kiedy podniosłam wzrok zobaczyłam Newta. Przytulił mnie. Był dla mnie jak brat. Łączyła nas silna więź i wiedziałam, że zawsze mogłam na niego liczyć. Był moją rodziną.
Nawet nie mieliśmy chwili, żeby się pozbierać, bo do pomieszczenia wtargnęli uzbrojeni ludzie.
-Nazywam się Janson - przeleciał wzrokiem po każdym z nas - wiem, że się boicie i pewnie macie dużo pytań, ale narazie musicie iść ze mną. Teraz tylko ja mogę zapewnić wam bezpieczeństwo. Chodźcie ze mną - uśmiechnął się, można by powiedzieć, że życzliwie.
-Nigdzie nie pójdziemy - zaprotestował Minho.
- W takim razie chcecie zostać tu i zginąć przez Pożogę?
Wystarczyła chwila, abyśmy podjęli decyzję. Ten człowiek chciał nam pomóc, a była to nasza jedyna szansa na przeżycie i znalezienie odpowiedzi na nasze pytania.
Chwilę później lecieliśmy helikopterem. Ziemia była całkowicie zniszczona. Ava miała rację. Wszędzie tylko piach, pył i zniszczenie. Powiodłam spojrzeniem po wszystkich twarzach moich przyjaciół. Musieliśmy się trzymać razem, bo w innym przypadku groziła nam śmierć. Nawet byłam gotowa znieść Minho, jeśli to miało by utrzymać nas wszystkich przy życiu.

Run out of love - Minho FanficOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz