6.DRESZCZ jest dobry

1.5K 68 8
                                    

Lot helikopterem trwał krótko. Przez szybę obserwowałam zniszczone miasta i równiny pełne piachu i pyłu. Zastanawiałam się, co z nami będzie. Janson zapewnił nas, że nic nam nie grozi. Czy mogliśmy mu ufać? Nikt nie znał odpowiedzi. Kiedy wylądowaliśmy przed nami wyrósł ogromny budynek. Weszliśmy do środka. Było sterylnie, biało i aż źle się poczułam, kiedy zobaczyłam swoje ubrodzone ubrania. Janson wyjaśnił nam, że gromadzeni są tutaj wszyscy, którzy tak jak my znajdowali się w Labiryncie. Zaprowadzono nas do pomieszczenia, w którym mogliśmy się umyć oraz dostaliśmy nowe ubrania. Były białe, z resztą jak wszystko co nas otaczało. Oprócz żołnierzy w czarnych kombinezonach. Mijaliśmy ich praktycznie co kilkanaście kroków. Od razu przydzielono nam pokój. Był dosyć sporych rozmiarów, mieścił 4 łóżka, małą umywalkę i jedną szafę. Mieszkałam razem z Teresą i dwoma dziewczynami z innych stref.
Usiadłam na wybranym łóżku z myślą odpoczynku, ale w tym momencie nasze metalowe drzwi się otworzyły i strażnik nakazał nam iść na posiłek. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jaka byłam głodna.
Szłam obok ciemnowłosej bacznie obserwując drogę. Już po paru minutach siedziałyśmy przy stole. Przypadło mi miejsce pomiędzy Newtem i Patelniakiem.
-Co myślicie o tym miejscu? - Pytanie zadał Newt.
-Strasznie tu biało - mruknął Minho, mieszając widelcem w swoim jedzeniu.
-Strasznie dużo gapiących się strażników - dodałam.
-Myślicie, że jesteśmy tu bezpieczni? - Zapytał Patelniak.
-Nie mam pojęcia - Thomas wzruszył ramionami - ale musimy tutaj na razie zostać. Jak zauważycie coś podejrzanego dajcie znać - wszyscy pokiwali głowami.
-Gdzie macie pokój? -Zapytał Newt.
-W zachodnim skrzydle - wbiłam warzywo na widelec.
-Prawie na drugim końcu. My jesteśmy we wschodnim - Newt zmarszczył brwi. - Lepiej by było, gdybyśmy wszyscy trzymali się razem.
-Nie przeszłoby to, Newt, bo nie wiem czy zauważyłeś ja i Teresa jesteśmy dziewczynami - usłyszałam chichot ciemnowłosej - i nie jestem pewna czy trzymanie mnie i pewnego osobnika, siedzącego przy tym stole w jednym pokoju to dobry pomysł - uśmiechnęłam się do blondyna.
Minho wbił spojrzenie w danie i uśmiechnął się kwaśno.
-Racja - zaśmiał się Newt.
Rozmowę przerwał nam Janson, który zaczął wyczytywać imiona z listy. Każda wskazana osoba wstawała i udawała się korytarzem wskazanym przez ochroniarzy z uśmiechem.
-Dokąd oni idą? -Zapytał Patelniak.
-Do raju - powiedział chłopak, który siedział niedaleko nas. - Każdy kto tam idzie podobno dostaje najlepsze pokoje z całego kompleksu i jest traktowany jak bóstwo. Szkoda, że mnie nie wyczytali.
Popatrzyliśmy na siebie z podejrzliwością w oczach.
-Na dzisiaj to tyle - powiedział Janson, dźwięk niezadowolenia przebiegł wśród zebranych- ale pamiętajcie, że jutro może wam się uda.
Chwilę później zostaliśmy odprowadzeni do naszych pokoi. Jeszcze przed odejściem dopadł mnie Newt.
-Uważaj na siebie, dobrze? - Pokiwałam głową.
-Ty też - uśmiech rozświetlił moją twarz.
-Wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra i nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało, prawda?
-Kocham cię, braciszku - przytuliłam go, oplatając ramionami jego szyję.
Kiedy się odkleiliśmy od siebie posłałam mu jeszcze szeroki uśmiech. Poczułam jakby moje serce urosło po tym, co od niego usłyszałam. Newt był dla mnie troskliwy od początku mojego pobytu w strefie. Stał się dla mnie więcej niż przyjacielem. Był moim bratem i wiedziałam, że gdyby wszyscy się ode mnie odwrócili, on nadal stałby po mojej stronie. Wciąż się uśmiechałam, kiedy zasypiałam.

Następny dzień był specyficzny. Widziałam się z Newtem i resztą 3 razy, kolejno na śniadaniu, obiedzie i kolacji. Nie mogliśmy wychodzić ze swoich pokoi. Dziewczyny, które z nami mieszkały prawie się nie odzywały i nie zwracały na nas uwagi. Kolacja przebiegła tak jak ostatnio. Janson wyczytał imiona i wytypowani udawali się do "raju". Tym, co wzbudziło w nas największe zdziwienie było wyczytane imię Teresy. Dziewczyna powoli wstała, ale widać było, że wahała się nad tym czy iść. Wymieniła spojrzenie z Thomasem i uległa namowom Jansona. Mężczyzna chwycił ją pod ramię i prowadził przed siebie.
-Może Teresa dowie się co oni tam robią - wyszeptał Patelniak.
Wszyscy potaknęli, a Thomas nadal wpatrywał się w korytarz, w którym zniknęła dziewczyna.
Teresa nie wróciła na noc, ani nie pojawiła się na posiłkach przez kilka dni. Próbowaliśmy się dowiedzieć, co z nią, jednak nikt nie chciał udzielić nam odpowiedzi.
Dźgałam jedzenie widelcem, kiedy znów pojawił się Janson ze swoją listą. Nie zwracałam na niego uwagi. Dopiero, kiedy usłyszałam swoje imię podniosłam na niego wzrok.
-Co? -Zamrugałam szybciej.
-Rose, zostałaś wybrana, zapraszam z innymi - uśmiechnął się dosyć sztucznie.
Popatrzyłam zdziwionym spojrzeniem po chłopakach. Minho wpatrywał się we mnie intensywnie, wyglądał jakby chciał coś powiedzieć. Newt chwycił mnie za rękę, próbując dodać otuchy.
-Spokojnie, dam sobie radę. Przynajmniej Minho będzie miał wreszcie spokój - powiedziałam, mimowolnie się uśmiechając.
Wstałam i podeszłam do Jansona. On wskazał mi drogę oszklonym korytarzem. Rzuciłam jeszcze jedno spojrzenie na przyjaciół. Uśmiechnęłam się blado i zaczesałam włosy za lewe ucho. Wreszcie się dowiem, co się tutaj dzieje.
Szłam białymi korytarzami. Co jakiś czas mijalam kolejnych strażników i ludzi w fartuchach. Lekarze?
-Czy mogłabym zobaczyć teraz Teresę?
-Teresa teraz odpoczywa, może jutro, dobrze kochanie? - Odpowiedział Janson. To jak do mnie się zwrócił spowodowało, że ciarki przeszły mi po plecach. Minutę później mężczyzna nakazał mi wejść do pomieszczenia. Było tam łóżko oraz dwie kobiety w kitlach.
-Przyprowadziłem wam nową, zajmijcie się nią tak jak pozostałymi - i wyszedł.
Kobiety nakazały mi się położyć. Z wahaniem spełniłam ich rozkaz. Jedna z nich wyjęła z szuflady różnego rodzaju igły i buteleczki z cieczami. Druga podała mi szklankę wody i tabletkę. Podniosłam się do pozycji półsiedzącej.
-Proszę ją połknąć.
-Na co to?
Brak odpowiedzi.
-Co robi ta tabletka i te substancje?-Zapytałam jeszcze raz.
Nawet na mnie nie spojrzały.
-Halo! Nie połknę tego, dopóki nie dowiem się co to jest- zdenerwowanie wzięło górę.
-Proszę to połknąć - powtórzyła niczym robot.
-Nie. Nie chcę tu być - wstałam z łóżka. W tym momencie jedna z kobiet wyszła. Zanim się zorientowałam do pomieszczenia weszli mężczyźni ubrani w czarne kostiumy. Jeden z nich trzymał broń.
-Połóż się na łóżku - zmarszczyłam brwi i biegałam spojrzeniami po wszystkich zebranych. -Połóż się powiedziałem! - Przystawił mi broń do twarzy.
Spełniłam jego rządanie.
-Weź tabletkę.
-Nie.
-Weź tę cholerną tabletkę!- Znów broń znalazła się blisko mojej głowy.
-Nie - powiedziałam i wtedy poczułam okropny ból, promieniujący z mojego lewego policzka. Poczułam jak ciepła krew wypływa z rany. Drugi mężczyzna unieruchomił mi nogi. Ten, który mnie uderzył złapał moje ręce, a jedna z kobiet wcisnęła mi tabletke do ust i zmusiła do jej połknięcia. Próbowałam się wyrwać, kopać, gryźć, ale nic nie pomogło. Wiedziałam, że nawet gdybym zaczęła wołać Newta, albo kogokolwiek nic by nie usłyszeli, bo znajdowałam się za daleko.
Poczułam ukłucie w ramię, a później w szyję. Wtedy dopiero mnie puścili i wyszli. Byłam przekonana, że mam szansę uciec. Wstałam najszybciej jak umiałam, ale wtedy poczułam paraliżyjący ból w każdej cząstce mojego ciała. Nieludzki krzyk wydobył się z mojego gardła. Łzy moczyły mi twarz, kiedy leżałam na ziemi zwijając się w agonii.
-Pomocy!
Wyłam z bólu. Każdy mięsień w moich ciele palił żywym ogniem.
-Proszę, pomóżcie mi - wyszeptałam do kobiet, ale ich już nie było. Po chwili również i nie było mnie. Otaczała mnie tylko ciemność.

Run out of love - Minho FanficOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz