Ślepym w miłości ciemność jest najmilsza.
William ShakespeareSheila Reed
Złapałam moją przyjaciółkę za rękę, kiedy zauważyłam jak wielu ludzi zebrało się dziś w ruinach niegdysiejszego domu handlowego. Taki widok zapewne zdziwiłby każdego przypadkowego przechodnia nie biorącego udziału w wydarzeniu, ale nie mnie. Nielegalne walki zawsze przyciągały duże tłumy ludzi, pragnących poczuć nieco adrenaliny w żyłach. Większość biorących w nich udział zawodników była amatorami, chcącymi pokazać to, jak bardzo wierzą w siłę swoich mięśni, nie biorąc pod uwagę tego jak ważną rolę w starciu odgrywała taktyka. Mimo wszystko ludziom podobało się to jak podczas walki mata zostawała ubrudzona krwią z połamanych kości czy wybitego uzębienia. Na miejscu nie stacjonowała żadna ekipa ratowników. Albo wychodziłeś jako zwycięzca albo jako przegrany.
Przedzierałam się przez tłum ludzi, słysząc ich ciche narzekanie, kiedy zaczynałam rozpychać się łokciami. Musiałam się przy tym nieźle namęczyć z uwagi na to, że większość z zebranych była mężczyznami, którzy bardzo chcieli ujrzeć dzisiejsze walki i nie mieli zamiaru ustępować nam swojego miejsca. Przyciągnęłam Violet bliżej siebie, ponieważ czułam jak zostaje w tyle, zatrzymana przez napakowanego gościa, któremu nie podobały się nasze sposoby przedostania na przód zbiorowiska. Przeklęłam pod nosem, kiedy potknęłam się o czyjąś torbę i przyspieszyłam kroku.
Ulga spłynęła na mnie dopiero w momencie ujrzenia czerwonej maty i oświetlających ją reflektorów. Cholera, nie spodziewałam się, że po raz pierwszy przerazi mnie widok miejsca walki. Odetchnęłam głęboko i skupiłam całą uwagę na przyjaciółce, która dyszała ciężko, a po chwili sięgnęła do zapięcia od czerwonych szpilek. Zdjęła je z nóg i ustawiła obok siebie.
- Prawie się zabiłam przez te cholerstwa!
Nie dziwiłam jej się. Szpilki na tą okazję to nie był jeden z jej najlepszych pomysłów, aczkolwiek polemizowanie z nią na temat doboru obuwia zawsze kończyło się fiaskiem. Dziewczyna nie liczyła się z tym, że w każdej chwili na miejscu może zjawić się policja i nie pozostanie jej nic innego jak ucieczka. Spoglądnęłam na swoje czarne, płaskie buty sportowe i dałam sobie mentalną piątkę za to, że przed wyjściem porzuciłam pomysł ubrania nowej pary szpilek. Oczywiście ku niezadowoleniu Violet, ponieważ nie dokonałam zbyt seksownego wyboru. Podwinęłam rękawy skórzanej kurtki i czekałam na rozpoczęcie walk. Ci z niecierpliwej widowni zaczęli głośno wyrażać swoje zażenowanie tym, że muszą tak długo czekać. Nie chciałam się wtrącać, lecz takie widowisko zdecydowanie było w stanie wynagrodzić im ból nóg. Nie zamierzałam jednak odzywać się w tej sprawie.
- Gdzie Cole? - zapytała blondynka, rozglądając się zarówno po widowni jak i po miejscach przeznaczonych dla zawodników.
Zaczynał mnie ogarniać coraz większy stres, gdyż nie znałam odpowiedzi na to pytanie. Szatyna nie było w domu, kiedy się obudziłam. Zostawił tylko krótką wiadomość, w której pisał, że musi przygotować wszystko na dzisiejszy wieczór. Nie odbierał telefonów, ale uznałam, że to z powodu walk. Nigdy nie przystępował do nich bez dobrego treningu i opracowania strategii. Dla większości zawodników byłoby to po prostu samobójstwo.
Nie zdarzyło mu się przegrać w tym sezonie, szczególnie, że był najszybszy z całej ekipy. Wiedziałam, że był zaradny, a mimo to za każdym razem, kiedy wchodził na arenę, serce podchodziło mi do gardła. Zawsze jednak znajdował mnie przed walką i uspokajał, tak jak to miał w zwyczaju.
- Słyszałaś, że zawodnicy z Ontario mają wziąć udział w dzisiejszych walkach? - ponownie moja uwaga skupiła się na podekscytowanej Violet. Pokręciłam przecząco głową i po raz kolejny próbowałam odnaleźć mojego brata w tłumie.
CZYTASZ
Let Me Into The Dark
Dla nastolatkówOn nie potrzebował nocy. Ciemność z niego wypływająca wprawdzie przyćmiewała tę piękną porę dnia. Namawiał ludzi do rzeczy złych, kalających ich godność. Może był to jedynie jego sposób na przetrwanie. Na podtrzymanie maski, której chwilowe osunięci...