Spędziłem kilka dni będąc u Steve'a. Byłem zbyt słaby, żeby wrócić do siebie. Zresztą, nie pozwoliłby mi wyjść samemu po tym co się stało. Rany się juz prawie zagoiły i to chyba jedyny plus. Przez cały pobyt w domu Kapitana Ameryki prawie wcale się do siebie nie odzywalismy. A właściwie to ja do niego. Nie chce wchodzić z nim w interakcje, nie chce kłamać mu prosto w twarz. Kiedy patrzę mu w oczy i mówię, że się cieszę z życia i pobytu u niego - kłamie. Czuje się okropnie robiąc to, ale nie mam wyboru. Nie chce go zamartwiać. Nie sobą.
Był wieczór. Leżałem na łóżku wpatrując się pusto w sufit i słuchając tykania zegara, który wisiał na ścianie. Zamknąłem oczy i po chwili zasnąłem. Obudziłem się z krzykiem, ze łzami w oczach, cały zapłakany. Znowu. Koszmary nie dają mi spokoju. Ciągle dzień w dzień to samo. Hydra i ja, zabijający setki ludzi tylko dlatego, że te gnoje kazały mi to robić a ja nie miałem żadnego wyboru.
-Bucky! Co się stało? -Steve wbiegł do pokoju i usiadł na łóżku. -Znowu koszmar?
Pokiwałem głową. Tarłem rękawem oczy, ale to nic nie dawało. Łzy napływały do moich oczu coraz bardziej i bardziej. Było ich coraz więcej. Wpadłem w histerie kolejny dzień z rzędu. Miałem tego dosyc, naprawdę miałem dosyć. Niech to sie w końcu skończy.
-Chodź... -podniósł mnie do pozycji siedzącej i przytulił. Wtuliłem się w niego i schowalem twarz w jego koszulce mocząc ją łzami.
-Steve... Ja... Mam dosyć... -wydukałem przez szloch. -Nie chce tak żyć. Wcale nie chce żyć. -podnioslem głowę i spojrzalem mu w oczy.
-Słuchaj, rozumiem, że jest ci ciężko, ale nie możesz się poddać... Nie moge cie znowu stracić. Nie mogę. -przytulił mnie mocniej głaszcząc mnie po głowie ze łzami w oczach. Znowu schowałem twarz w jego koszulce ciągle powtarzając "przepraszam". Głaskał mnie i przytulał dopóki nie miał pewności ze sie uspokoiłem.
-Poczekaj, niedługo wrócę. -puścił mnie i wstał a następnie wyszedł z pokoju. Położyłem się znowu na łóżku i czekałem, aż wróci starając się nie zasypiać.Steve wrócił z dużym kubkiem w ręce i podał mi go. Podniosłem się i wziąłem naczynie do rąk. Była to herbata. Popatrzylem się na niego a następnie na kubek i wziąłem łyka napoju. Co prawda to zwykła herbata, ale poczułem się dzięki niej lepiej, nawet nie wiem dlaczego.
Piłem herbatę rozmawiając ze Steve'm o wszystkim i o niczym, ale w większości rozmawialismy o moich problemach i stanęło na tym, ze zabierze mnie do psychiatry. Nie wiem ile to da, ale warto zobaczyć co powie lekarz.
Wypiłem herbatę i odstawiłem kubek na szafkę nocną, która stała standardowo koło łóżka. Spojrzalem na zegar - była juz 2 w nocy.
-Steve, mam pytanie.
-Jakie? -zapytał.
- Chciałbym... Spróbować zasnąć, ale... Mógłbyś położyć się ze mną? -popatrzylem na niego z lekkim zakłopotaniem i rumieńcem wstydu na twarzy.
-Oczywiście, jeśli ci to pomoże. -uśmiechnął się i poklepał mnie po głowie.
-Dziękuje. -usmiechnalem się słabo i polozylem na łóżku. Steve wyszedł na chwile z pokoju pogasić swiatła w domu. Wrócił i również zgasil światło w pokoju, a następnie położył się obok mnie. Przytuliłem się do niego i zamknalem oczy. W jego ramionach było tak miło i ciepło, czułem się... Bezpiecznie.
CZYTASZ
I can't do it without you [A Stucky Fanfiction]
RandomRandomowo napisałem to "coś" potocznie zwane fanfikiem. Nie będę pisać tu nic o fabule, jeśli kogoś ciekawi jak wyglądają moje wypociny pisane po nocach - zapraszam. Naprawdę nie wiem dlaczego to napisałem, ale mam nadzieje ze chociaż jednej osobie...