Karl

116 3 0
                                    

1

Wszedłem do klasy i od razu poczułem na sobie dziwne mrowienie oczu na mojej skórze. Oczy uczniów zdawały się mnie wertować na wylot jednak kiedy doszły do wniosku że nic to nie da, próbowały dalej. Kilka dziewczyn z ostatniej ławki posłały mi kilka przelotnych uśmieszków i oczu. Zauważyłem, że obok jednej z najcichszych dziewczyn z klasie jest wolne miejsce. Pozwoliłem sobie się do niej dosiąść. Nie zwróciła na mnie uwagi, pogrążona w lekturze ignorowała klasę na wszystkie możliwe sposoby. Kiedy kilka pajaców z ławki za nami zaczęło ją dźgać długopisem odwróciła się i szybkim ruchem złapała jednego za rękę. Zaczął jęczeć z bólu. Starała się wykręcić rękę jej dręczyciela. Była bardzo ładna, o jasnej cerze, a jej policzki świeciły się od różowego koloru jej cery i łez ściekających jedna po drugiej.

— Co się stało?

— Nic takiego. — mruknęła i wróciła do czytania lektury.

Coś takiego. Przecież widziałem, płakała. Następną lekcję mieliśmy w sali matematycznej, a co z tym idzie, jako nowy uczeń będę musiał podejść do tablicy odpowiadać. Po dzwonku starałem się wzrokiem wyłapać dziewczynę z chemii, jednak nigdzie nie mogłem jej zauważyć, kiedy zrezygnowany postanowiłem udać się w kierunku sali podsłuchałem rozmowę dwóch chłopaków, którzy siedzą ławkę obok.

— Isabel nie powinna się tak zachowywać.

— Myślisz, że ma to coś związek z początkiem roku?

— Raczej nie, to pewnie przez tego nowego.

— Karla? — przyłączyła się jedna z dziewczyn, która przysłuchiwała się tej rozmowie.

— Cicho, możliwe. Skąd mamy pewność, że on nie jest psychopatą?

— Nie mam pojęcia, ale nie mamy jednak prawa go o coś oskarżać co nie jest do końca pewne.

— Matt ma rację. Powinniśmy go poznać lepiej, nie myślę że jest zły.

— Myślicie, że moja siostra przez niego mogła płakać? Błagam was, przecież nigdy się z nim nie widziała.

— Było miłe z jego strony, że z nią usiadł, przecież mało osób w klasie lubi Isabel.- dodała dziewczyna o włosach koloru głębokiej czerni.

Było jasne, że prędzej czy później coś wykombinują, aby odkryć kim jestem, nie mogłem upaść niżej psychicznie żeby pokazać kim jestem. Kiedy podszedłem do drzwi klasy matematycznej od razu rozdzwonił się dzwonek, a na korytarzu zapanował straszny tłok. Wszyscy uczniowie zaczęli podchodzić do drzwi gabinetów, w której mieli zajęcia, kilka osób poczekało aż ruch się przerzedzi i dopiero wtedy podnieśli się z mosiężnych ław, które stały na pamiątkę jakiegoś ważnego wydarzenia, o którym nie miałem zielonego pojęcia. Zobaczyłem Isabel, jej policzki już nie przeszywały linie, które pozostawiły łzy. Była teraz pomalowana lepiej, nie wyglądała na zaspaną, tak jak na lekcji chemii oraz miała wyciągnięte kosmyki z koka. Wyglądała cudownie. Stanęła bliżej mnie i od razu poczułem zapach jej słodkich perfum. Kły same nasuwały mi się do ataku, ale nie mogłem tego zrobić. Nie teraz przynajmniej. Przyjrzała mi się.

— Cześć, jestem Isabel, a ty pewnie Karl. Super dziś wyglądasz.

Nic nie odpowiedziałem tylko pokiwałem głową i się uśmiechnąłem. Poszedłem szybko do toalety, zobaczyć stan w jakim są moje kły. Prawie się schowały więc mogłem jeszcze chwilę posiedzieć. Na nauczyciela czekaliśmy jeszcze piętnaście minut, dlatego z tego co mi mówiono matematyka trwa dłużej zawsze na przerwie. Całe szczęście, że tego dnia nie świeciło słońce, tylko było pochmurnie i kapała mżawka. Dlatego po matematyce mogłem wyjść przewietrzyć się i pospacerować po szkolnym parku. Kilka dziewcząt chichotało na mój widok, a ja odsyłałem im tylko lekkie uśmieszki, aby je zawstydzić. Z jakiegoś powodu wszyscy znali mnie od pierwszego dnia szkoły, ale nie przeszkadzało mi to. Na francuskim usiadł ze mną Iwan. Zakolegowaliśmy się i resztę dnia spędzaliśmy na plenerze.

NieznajomyWhere stories live. Discover now