2

12 2 0
                                    


Karl wrócił do domu dopiero nad ranem, zastał w drzwiach Alka. Czekał na niego pół nocy. Wertował go spojrzeniem jakby myślał, że zobaczy cokolwiek.

— Alek, nie rozśmieszaj mnie. Jestem już dużym chłopcem.- zaśmiał się ironicznie.

— Karl, chyba nie zdajesz sobie sprawy z powagi sytuacji z Julią.- powiedział.- Spotkałeś się z nią?

— Jeśli nawet, Alek. W ogóle skąd ją znasz?

— Ona tego nie pamięta, rodzice rzucali specjalne uroki aby nie pamiętała nic. Któregoś razu tato poznał mnie z nią. Z resztą po co ci to wiedzieć.

— Alek, ona jest wampirem!

— Człowieku, my nie możemy. Ona jest dla nas zagrożeniem, mama sama o tym mówiła.

— Po prostu nie chcesz dopuścić do siebie myśli, że ona jest naszym rodzeństwem.- odpowiedział i odwrócił się w stronę swojego pokoju.- A może ciężko pogodzić ci się z faktem, że Klara nie żyje?!

— Nie mów o niej po imieniu!

— Ona też nie była moją prawdziwą matką. Przecież dowiedziałem się o tym jako jedyny. Moja matka już dawno nie żyła. Zostałem tylko z ojcem.

— Karl.- krzyknął a chłopak zatrzasnął drzwi. W fotelu już wygodnie siedziała Is.

— No proszę proszę, czy oby na pewno to twoja siostra?

— Isabel, nie dobijaj mnie. Nie ufasz mi? Ona ma dwadzieścia lat.

— Przecież wierzę.- pocałowała go.- Dlaczego wcześniej nie powiedziałeś mi o swojej siostrze?

— Bo dopiero dzisiaj się dowiedziałem. Ona też była zszokowana, to nie są łatwe do zniesienia informacje.

— Dobrze, wiesz muszę już iść. Sprawdzian z chemii jutro jest, ucz się!

Zniknęła wyskakując przez okno. Telefon chłopaka rozdzwonił. Napisała Julia.

Karl, nie mogę się opanować, dlaczego akurat tak się czuję? Mam ochotę wszystko rozwalić. Pomóż mi.

Wyszedł z pokoju i wybiegł z budynku. Wcześniej dziewczyna podała mu dokładny adres swojego pobytu w akademiku. Kiedy zjawił się pod drzwiami usłyszał strzępy rozmów.

— Julia, proszę cię, nie zachowuj się jak dziecko.

— Mamo, jesteś dla mnie obcą osobą. Daj mi spokój. Okłamaliście mnie.

— Ale nie mogliśmy cię całe życie okłamywać.- wtedy drzwi pokoju otworzyły się i wyszła mama Julki.

— Przepraszam.- speszył się.

— Nic się nie stało Karl. Mama już wychodzi.- posłała mu znaczące spojrzenie.

— Julka, przemyśl to jeszcze. Do widzenia.

Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Dziewczyna wskazała mu miejsce do spoczęcia.

— O co chodzi?

— Nie mogę tego opanować, mam zamiar coś zniszczyć.

— Po prostu jesteś głodna, ale nie mogę dać ci teraz krwi, to zbyt ryzykowne nie umiesz jeszcze nad tym panować. W sobotę idziemy polować. Zwierzęca krew jest lepsza od tej ludzkiej zobaczysz, przyjdziemy po ciebie.

— Czy to bezpieczne?

— Spokojnie.- starał się ją uspokoić.

— Karl, nie rozumiem tylko jednego, dlaczego na mamę mówisz po imieniu.

NieznajomyWhere stories live. Discover now