5. Discount Auto Mart Warriors

171 17 0
                                    

Mabel's POV:

"Twój pierwszy cel nie powinien sprawić wiele problemów, Shooting Star." Bill oznajmił. "Masz się zająć Gideonem. Dobrze mi służył, ale teraz stał się zbędny. Czas wyrzucić śmieci."

"Jak sobie życzysz." Odpowiedziałam. "Gdzie go znajdę?"

"On i jego armia byłych więźniów urzędują w starym sklepie jego ojca." Odpowiedział. "Bądź jednak ostrożna. Jego żołnierze zawdzięczają mu wolność i pozostają mu całkowicie lojalni. Nie zawahają się poświęcić życia w jego obronie."

"Nie martw się. Dam sobie radę." Odparłam pewna siebie.

____________________________________________________________

Dotarłam na miejsce starego marketu samochodowego. Wyglądał na opuszczony, ale wiedziałam, że to tylko pozory.

Nagle zapaliły się reflektory, dokładnie oświetlając całe miejsce.

"Czy me oczy mnie nie mylą?" Usłyszałam wysoki, męski głos. Odwróciłam się w stronę, z której dobiegał by zobaczyć Gideona, stojącego na masce jednego z samochodów. Jego żołnierze łypali na mnie groźnie z pomiędzy pozostałych pojazdów. "Mabel Pines. To zawsze przyjemność cię widzieć."

"Gideon Gleeful." Oznajmiłam. Znacząco urósł od kiedy go widziałam po raz ostatni. Już nie był dzieckiem, teraz to nastolatek. "Bill powiedział, że cię tu znajdę."

"I miał rację." Przytaknął. "Więc... czemu zawdzięczam tą przyjemność? Czyżbyś w końcu zmieniła zdanie i postanowiła zostać mą królową?"

Na dźwięk tych słów, prawie zwymiotowałam. Powstrzymałam mdłości i odpowiedziałam, "Spasuję. W zasadzie jestem tu by cię zabić."

"Że co?!" Zapytał zszokowany.

"Słyszałeś. Czas się pożegnać." Odparłam, nie siląc się na żadne wymyślne frazesy.

"To raczej kiepski pomysł. Pomyśl jak wściekły będzie Bill, kiedy się o tym dowie." Powiedział.

"To był jego pomysł." Odpowiedziałam z uśmiechem na ustach. "Nie jesteś mu dłużej potrzebny. To koniec."

Jeden z jego żołnierzy podszedł do mnie. "Myślisz, że dasz radę nam wszystkim?" Zapytał groźnym tonem.

"Jestem co do tego pewna." Po wypowiedzeniu tych słów, przyłożyłam mu rękę do głowy i wystrzeliłam z rękawicy. Jego ciało upadło bezwładnie na ziemię.

"Do broni!" Rozkazał Gideon spanikowanym głosem.

Więźniowie wsiedli do swoich samochodów. Pierwszy z nich ruszył prosto na mnie. Zwinnie wskoczyłam mu na maskę. Stojąc na niej strzeliłam w silnik. Z wyrwy w karoserii uniósł się gęsty dym. Następnie zeskoczyłam, robiąc salto w powietrzu. Kierowca stracił panowanie nad pojazdem i wjechał w drzewo.

Kolejne furgonetki nadjeżdżały. Bez trudu uskakiwałam im z drogi. Nie mogły mnie trafić. Wskoczyłam na kolejną. Przez szybę wycelowałam w kierowcę i strzeliłam. Potem szybko zeskoczyłam i wylądowałam miękko na trawie. Ten samochód również się rozbił.

Pozostali dalej próbowali mnie rozjechać. Ciągle robiłam uniki, uskoki, a nawet piruety. Ale zabawa! Za każdym razem, gdy któryś z pojazdów mnie mijał strzelałam mu w opony. Furgonetki wciąż rozbijały się o drzewa lub siebie nawzajem.

W końcu nie została żadna z nich, ale część kierowców przeżyła. Wyłonili się z rozbitych samochodów, poobijani i wściekli. Zaczęli biec w moim kierunku. Odstrzeliłam kilku nim pierwszy do mnie dobiegł i zamachnął się na mnie. Uchyliłam się przed ciosem i uderzyłam go szybko kilka razy. Gdy znów zaatakował, uskoczyłam na bok i podłożyłam mu nogę. Przewrócił się.

Dwóch kolejnych pędziło na mnie. Odskoczyłam w ostatniej chwili, także zderzyli się ze sobą. Co za niedorajdy. Wycelowałam w każdego z nich jedną rękę i strzeliłam. Padli martwi.

Pierwszy z napastników, ten który teraz leżał na ziemi, zaczął wstawać, więc go również zastrzeliłam. To już wszyscy.

Zrobiło się cicho. Było słychać tylko wiatr szumiący pośród liści i oddalający się tupot stóp.

Odwróciłam się i zobaczyłam uciekającego Gideona. Ruszyłam w pościg za nim. Biegł szybko, więc strzeliłam mu pod nogi. Przewrócił się. Prędko do niego dobiegłam. Podniosłam go za kołnierz i przyparłam do drzewa. Moja ręka zacisnęła się na jego gardle.

Długo czekałam na tę chwilę.

Wieczny WeirdmageddonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz