Taemin był dobrym dzieckiem. Kibum dziwnie czuł się, myśląc tak o kimś, kto był od niego młodszy o zaledwie dwa lata, jednakże uważał, że stan cywilny, jak i doświadczenie usprawiedliwiały go w spoglądaniu na chłopaka z rozczuleniem pomieszanym z lekkim pobłażaniem. Dziwił go fakt, że rodzina jego męża, będąc tak tradycyjną, zdecydowała się na tak późny debiut towarzyski ich młodszego syna i jedynego dziecka, które zaprezentowało się jako omega. Lee byli jednym z rodów najbliższych rodzinie królewskiej, a rodzina Kibuma, dość już odległa od władcy, zadebiutowała go, jak tylko ukończył 17 lat. Wiek ten uważany był za jak najbardziej odpowiedni; nie za szybko, by rodzina nie wyszła na zbyt zdesperowaną, by wydać omegę za mąż, ale również nie za późno, co by nie zbudzić podejrzeń do opóźnionego zamążpójścia.
- Kibum, kiedy możemy spodziewać się wnuków? - głos matrony rodu Lee Jeonghwy, wyrwał go z obserwowania młodszego omegi, który niemrawo rozgrzebywał sałatkę.
To, że Taemin miał kubki smakowe pięciolatka, tylko upewniało Kibuma w przekonaniu, że młodszy Lee był tak naprawdę jeszcze dzieckiem. Być może rodzice doskonale wiedzieli, co robią, trzymając go tak daleko od salonów pełnych intryg i osób czekających tylko, by zszargać komuś reputację. Naiwny i prostolinijny Taemin nie przetrwałby tam godziny.
Kibum zacisnął mocniej swoje długie blade palce wokół smukłego widelczyku. Wykonanego z czystego srebra, żeby smak metalu nie zepsuł podawanego na obiad kawioru. Pomyślałby kto, że rodzina, którą stać na takie świetności, nie poskąpiłaby na trochę ludzkiej godności i jakąkolwiek empatię. Przypomniał sobie jednak zaraz, że jego własna familia, choć o wiele biedniejsza, też nigdy nie narzekała na nadmiar dwóch powyższych cnót.
- Mamusiu, proszę...
Mąż Kibuma, Lee Jinki, spojrzał zażenowany na swoją rodzicielkę. Kibum uśmiechnął się do niego lekko. Jinki był jego ostoją, zawsze emanującą spokojem i bezpieczeństwem. Kibum nie miał pojęcia, kogo z rodziców się wdał. Na pewno nie w choleryczną Jeonghwę, na której ustach nigdy nie gościł uśmiech, ani nie w cichego, jakby trochę zaszczutego mocnym charakterem swojej żony Lee Sangmina. Jinki zawsze się uśmiechał i delikatnie kierował Kibuma we wszystkim, w czym ten miał kłopot. Silną dłonią położoną na jego talii popychał w stronę ważnych znajomych, którym Kibum powinien się przypodobać, by nie sprawić mężowi problemów w jego kręgach społecznych. Spokojnie czekał, aż po wypowiedzeniu swoich ślubów, już w ich sypialni, Kibum drżacymi rozwiązywał kolejne tasiemki swojej ślubnej szaty i równie stoicko pomagał mu przywyknąć do dziwnego uczucia przyjmowania w siebie alfy.
Kibum powinien być mu wdzięczny, sam to doskonale wiedział.
- Jesteście małżeństwem już trzy lata, Jinki! - twarz pani Lee zabarwiła się purpurą.
- Mamusiu, ty zaszłaś ze mną w ciążę po pięciu latach małżeństwa. - zaoponował jej syn, pilnując, by delikatny uśmiech nie zszedł mu z twarzy ani na sekundę.
- Jestem betą, Jinki, omegi powinny być o wiele bardziej płodne..!
Tyradę przerwało im ciche:
- Czy mogę wstać od stołu, mamusiu..? Nie czuję się najlepiej...
Wzrok wszystkich obecnych w pomieszczeniu skierował się w stronę najmłodszego Lee. Taemin siedział ze spuszczoną głową, unikając tych spojrzeń, jakby pragnął się przed nimi schować. Bawił się nerwowo mankietem rękawa swojej koszuli. Jeśli twarz pani Lee była lekko purpurowa, tak twarz Taemina przypominała rubinowe obicia ścian w jadalni.
- Ja chyba... ten czas się zbliża... - zaczął nieśmiało, ale pani Lee prędko mu przerwała.
- Taemin, czy ty nie masz wstydu? Nie wspomina się o takich rzeczach przy alfach!
YOU ARE READING
cocktail (eat you up, spit you out) [minkey/onkey]
Fanfictionmałżeństwo z jinkim było zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. spotkanie minho - tylko i wyłącznie tym drugim. ---- cw: omegaverse, wątki "feministyczne" (omeganistyczne? cholera wie), non-con, aranżowane małżeństwa