vii. quiche lorraine

25 2 8
                                    

Wieczorem tego samego dnia Kibum zadzwonił do drzwi posiadłości Minho. Gdy usłyszał kroki za drzwiami, zaczął niemal panikować - dotarło do niego, że tak na dobrą sprawę nie ma zielonego pojęcia, co ma teraz zamiar zrobić. Przez cały ten czas jego ciało chodziło niczym na autopilocie. Pocieszył Taemina, choć tak naprawdę sam nie wierzył w kółko powtarzane wszystko będzie dobrze, coś wymyślimy i wszystko się ułoży. Obaj w końcu wiedzieli, że jedynym wyjściem było pozbycie się płodu, zanim ciąża stanie się bardziej widoczna, a Kibum nie miał pojęcia, czy tego tak naprawdę chce Taemin. 

Nie miał zamiaru powiedzieć o niczym Minho. Nawet jeśli tak od początku postanowił, to teraz w tej chwili i równie dobrze mógłby teraz zawrócić, wrócić do młodszego omegi i jakoś to z nim wszystko przegadać, to jakaś dziwna wewnętrzna siła ciągnęła go w stronę tej posiadłości zbudowanej na modłę miniaturowych pałacyków. Oczywiście, ta należąca do Minho kosztowała zapewne więcej od jego i Jinkiego, ba, tak na dobrą sprawę mogła być przekazywana przez pokolenia w rodzinie Choi. 

Kibum czasami zastanawiał się, czy bycie wyżej w arystokratycznej hierarchii było tak naprawdę błogosławieństwem czy przekleństwem. Sam przekonał się, że chociaż ludzie liczyli się z nim o wiele bardziej niż gdy był niezamężnym omegą z pomniejszego rodu, ale również obserwowali go o wiele uważniej, gotowi wyłapać choćby najmniejsze jego potknięcie i obrócić je przeciwko niemu. 

Dopiero ostatnio zaczął jednak postrzegać to jako tylko i wyłącznie przekleństwo.

Zamek w drzwiach szczęknął i omega poczuł, że zaraz zacznie panikować. Po cichu liczył, że stanie przed nim ktoś ze służby, da mu trochę czasu, żeby zebrać myśli, zastanowić się, co powiedzieć. Oczywiście, nie mógł jednak liczyć choć trochę na swoje szczęście, bo w drzwiach stanął Choi Minho we własnej osobie. 

- Kibum? - alfa spytał szczerze zdziwiony jego widokiem. - Coś się stało, jakieś przygoto-

- Wejdźmy do środka, dobrze? - przerwał mu omega.

Minho stał jeszcze przez chwilę w drzwiach, jakby próbując przetworzyć całą tę sytuację. Kibum nie mógł go za to winić, sam nie miał w ogóle zamiaru spotkać się z nim ponownie, nie po tym, co zaszło w tym nieszczęsnym samochodzie. Nie przestawał jednak świdrować go wzrokiem, który nie wyrażał nic innego, jak czystą desperację. W końcu mężczyzna zrobił krok w tył i otworzył drzwi szerzej, dając Kibumowi znak, by wszedł do środka.

Gdy zamknęły się za nimi drzwi, Minho tylko skinął na omegę, aby ten szedł za nim. W pewnym sensie Kibum mu za to wdzięczny; nie miał naprawdę siły od razu z nim porozmawiać, miał szansę ułożyć nieco swoje myśli. Przeszli przez korytarz wyłożony marmurem, wypolerowany na błysk, za co z całą pewnością odpowiadały przemykające chyłkiem kobiety ubrane w schludne niemal mundurowe stroje z fartuchami przepasanymi wokół talii. Weszli do salonu i Minho usiadł w fotelu, Kibumowi zaś oferując kanapę. Same meble były zadziwiające nowoczesne, utrzymane w minimalistycznym stylu. Z jakiegoś powodu omega trwał w przekonaniu, że ktoś wywodzący się z rodu z tak długimi tradycjami jak Choi, chciałby podkreślać to na każdym kroku - nawet przez coś tak trywialnego jak meble.

Lecz o tym, że Minho jest pełen niespodzianek, Kibum przekonał się już wcześniej.

- Co cię więc do mnie sprowadza? - zaczął cicho Minho po proszeniu jednej z kręcących się w pobliżu służących, by przygotowała coś ciepłego do picia.

Omega jednak zignorował pytanie.

- Była do niej podobna..? - spytał Kibum drżącym głosem.

- Kto? - alfa zmarszczył czoło skonfundowany.

- Służąca, którą niby kochałeś...

Minho miał dość gorący temperament. Omega przekonał się o tym już wtedy, w aucie. W pewnym sensie go rozumiał; życie w społeczeństwie, które wymagało noszenie maski przez całe swoje życie, nie pozwalało dać upust swoim myślom, emocjom. To sprawiało, że wszystko się w człowieku zbierało, doprowadzało do wrzenia, a wybuch następował w najmniej oczekiwanych momentach. 

cocktail (eat you up, spit you out) [minkey/onkey]Where stories live. Discover now